lubimy przyjeżdżać, bo zapach chemii domowej, którą G. wymyła podłogi, bo niedomknięte okiennice, uchylone okna, lśniące podłogi i wytrzepane dywaniki. Bo ciasto na stole. Czasami to ucierane, z jabłkami, od Annamarii, a czasami crostata z konfiturą czereśniową od Leonilde.
W niedzielę bar Sport i pierwsze śniadanie urlopu:
cornetti własnej roboty, przywiezione z innego domu, oddalonego o 998 km i 15°C. A do cornetti. cappuccino. To pierwsze, za darmo, na powitanie.....
No comments:
Post a Comment