aż dziwne, że nie słychać było skrzypienia przerzucanych pór roku. W
niedzielę była jeszcze zima wymagająca włączonego ogrzewania, we wtorek
mieliśmy wiosnę. I to nie tę wczesną w bieli i seledynach, a tę
wrzaskliwie kolorową i roztrajkotaną.
Na Pian del Rascino kwitły jeziorka i krokusy, brzęczały traktory i uwijające się wśród baź trzmiele. Było ich tyle, że cały krzew zdawał się być w ruchu.
Widziałam też
furczaka gołąbka (Macroglossum stellatarum), wielkości porządnego kolibra, śmigającego między trzmielami. Niestety, furczak ograł mnie z kretesem i nie zdążyłam zrobić mu zdjęcia.
Nie powiem, że jeśli wiosna to tylko we Włoszech; ale jeśli mają być Włochy to niech będą na wiosnę.
No comments:
Post a Comment