Dżem z antonówek z cytryną, przyprawiony goździkami i kardamonem jest strzałem w dziesiątkę, zwłaszcza jako dodatek do naleśników. tak stwierdziliśmy wszyscy, wylizując talerze. 

ściereczka do wycierania dżemu

Kto by pomyślał że cytryna i antonówka mogą być tak udaną parą? Napewno nie ja, bo jakoś do jabłek miłości wielkiej nie mam. Czasami powzdycham do smaków koszteli, malinówek i kronselek z dzieciństwa, ale z taką samą łezką w oku wspominam klucz od mieszkania zawieszony na szyi, zapach pierwszego tornistra i smak pierwszego jabola pitego na ławce w parku.

Ale....

O dżemie cytrynowo-antonówkowym powiedziała mi Zuzanna, która przepis dostała od JSWM (tej od kulinarnego bloga, który wetknęłam w miejsce wydające mi się w danym momencie miejscem-łatwym -do-znalezienia). Miałam skrzynkę niezagospodarowanych antonówek, bo do ketchupu potrzebny był kilogram a nie tona, a genialna zupa antonówkowo-pomidorowa w końcu się przejadła. Tak więc kupiłam niepryskane cytryny, w szafce na przyprawy odszukałam pojemniczek z nasionkami kardamonu i słoiczek z napisem kruidnagel, (goździk )i wzięłam się za krojenie cytryn i obieranie jabłek.

Nie będę opowiadać o tym jak po raz kolejny przypaliłam garnek, bo która kucharka lubi się tym chwalić, i uratowany prawie-dżem przełożyłam do kamionkowych garnków by dokończyć dzieła w piekarniku. To moja ulubiona metoda na robienie sosu pomidorowego i dżemów: piec w piekarniku przez całą noc.

Przepis na dżem z antonówek i cytryn (zmodyfikowany, bo nie wiedziałam czy moje jabłka są duże czy też średnie i wzięłam ich trzy kilo):
5 cytryn
3 kg antonówek
1-1½ kg cukru
8 nasionek kardamonu, lekko potłuczonych
5 goździków
Całe cytryny, a więc ze skórką, pokroić w cienkie plasterki, zalać 3 szklankami wody i gotować, aż się kompletnie rozgotują. Antonówki obrać, pokroić (najlepiej nierówno, bo to gwarantuje, że część jabłek będzie w kawałkach), dodać do nich rozciapciane cytryny, przyprawy i cukier. Gotować, aż zgęstnieje.

I żeby nie było, że faworyzuję koneksje polsko-włoskie (a faworyzuję), więc dodaję przepis na naleśniki Michela Roux, znaleziony w książce Eggs:
125 g mąki
15 g cukru
szczypta soli
325 ml mleka
100 ml słodkiej śmietany
klarowane masło do smażenia
Ze składników zrobić ciasto, odstawić na min. godzinę. Smażyć cieniutkie naleśniki (im cieńsze, tym lepsze) na klarowanym maśle.

tym razem Puńsk

w czerwcu, gdy ze względu na temperatury w Rzymie nie dawało się żyć, pojechaliśmy doTrastavere, czyli na Zatybrze, by odwiedzić świętą Cycylię i przy okazji zajść do naszej ulubionej knajpki Le mani in pasta. Samo Trastavere, a zwłaszcza jego centralne rewiry, zrobiło się modne na kiepską modłę. Co druga trattoria i bar serwuje American breakfast, a na ulicach stoją człowieczki z trampkach ortopedycznych i podciągniętych prawie pod pachy szortach, które z tylu wcinającą się w pośladki, a z przodu napinają bawełniane polo w pastelowe paski, czekających w towarzystwie wielkich walizek na taksówkę. I choć w Le Mani przybyło stolików i rozdzielane są one według klucza - tu miejscowi, tam przyjezdni Włosi, a gdzie indziej cudzoziemcy, to jednak w Le Mani nadal można zjeść niedrogo i dobrze. O czym przekonaliśmy się zamawiając sałatkę z ośmiornicy i cieciorki oraz pieczoną rybę w ziemniakach. A że kucharz ugotował za dużo fettucine, więc dostaliśmy jeszcze miskę z makaronem w sosie mięsnym. Danie piątkowe to nie było, ale smakowało bardzo. Popiliśmy je prosecco, poprawiliśmy grappą i kawą, które - jak twierdził kelner - pozwalają lepiej znosić upały. Gdy JC płacił rachunek, ja stałam na zewnątrz z kucharzem: Znam z widzenia twoją twarz. Masz dobrą pamięć, bo ostatni raz zagłądałam do twojej kuchni wybierając homara. Siedziałam wtedy przy tym samym stoliku pod ścianą, piłam to samo prosecco.Tylko restauracja była wtedy przestronniejsza. Tak to już jest: albo podnosisz ceny albo dostawiasz stoliki. Ceny wynajmu poszły w górę, nawet na tym zadupiu. A do nas nadal zachodzą miejscowi.Smakowało wam ragu? Smakowało, ale nie pasowało nam ani do ryby ani do pory roku. No bo tak to już jest z turystami. W upał zamawiają sos mięsny i steka. I to w piątek!

Le mani in pasta
via dei Genovesi 37
Roma
otwarci: 12:30 - 15 i 19:30 -23:30 od wtorku do niedzieli
strona internetowa: www.lemaniinpasta.com

http://wloszczyzna.blogspot.de/2010/04/wygnanie.html w kwietniu 2010 wybierałam się do Le mani in pasta by sprawdzić czy nadal dobrze gotują
i jeszcze http://wloszczyzna.blogspot.de/2009/07/rzym-2.html
z ubiegłorocznej podróży po Polsce, a więc Wiżajny, Sejny i Giby
garnek kamionkowy to kulinarny must-have w Sabinie i, podejrzewam, w innych regionach Włoch. Wrzuca się do niego namoczoną fasolę, liść laurowy i kawałek szperki. Lub kawałki jagnięciny, czosnek, pomidory i oliwki. Lub mięso, ziemniaki i kawałki cytryny. Lub czerstwy chleb, pomidory i miętę. Lub ślimaki, czosnek, peperoncino i pomidory. I ustawia w kominie, podsypując żarzącymi się jeszcze polanami.

W centralnych Włoszech garnki kamionkowe można kupić wszędzie: w Castoramie i Brico, supermarketach i hipermarketach, na stacjach benzynowych w Abruzji i z dostawczej nyski ustawionej przy trasie przelotowej. Pokrywkę kupuje się osobno :D

Mój garnek kupiłam w Varese Ligure. Zapłaciłam za niego 12,99 (pokrywka gratis) i był to najlepszy zakup ostatnich dwóch lat. Używam go do przetworów, zimą robię w nim gulasze. Ostatnio zaś mieszam ziemniaki, pomidory, suszone cytryny i owoce morza i, ustawiając temperaturę piekarnika na 100 stopni, tworzę coś pośredniego między bardzo gęstą zupą a bardziej mokrym gulaszem. A we wrześniu robię w nim zupę z pomidorów i antonówek: obrane antonówki i pomidory (proporcje 1:3, więc ma być 3 razy więcej pomidorów niż jabłek))kroję w kawałki, dodaję pokrojoną w ćwiartki cebulę, ząbek czosnku lub dwa, garść ziół plus liść laurowy i pod przykryciem duszę do miękkości bez dodatku wody. Mieszankę miksuję lub nie, w zależności od nastroju, i wrzucam do niej garść ryżu lub drobnego makaronu (wtedy trzeba ją jeszcze pogotować). Lub ugotowaną cieciorkę (wtedy gotowanie nie jest konieczne). Czasami dosypuję świeżych ziół (lubimy kolendrę, choć bazylią też nie gardzimy), czasami zmielonych goździków, cynamonu i kminu. Nie próbowałam jeszcze świeżego imbiru i ostrej papryczki. Ale tę zrobię w przyszłym roku. Kończą mi się dobre pomidory i nie mam już antonówek, a więc nadchodzi pora na wrzucanie do garnka jagnięciny, dyni, brukwi i pietruszki....
Puńsk
Casa Talia, Capri Suite, Moravola i Casa Olivi
jak to miło popatrzeć na ładne wnętrzarsko wnętrza. Zwłaszcza we Włoszech, bo tam często panoszy się styl pseudotoskański, propagowany przez Frances Mayes. Nie żeby wysiłki Frances były powodem nagromadzenia przecierek, firaneczek, baldachimów, foteli w białych pokrowcach. Ten styl był znany od lat, zdjęcia z Bramasole go jedynie rozpowszechniły do tego stopnia, że można go uznać za parodię. Dlatego też z przyjemnością patrzę na wnętrza z nowoczesnymi krzesłami zamiast ikei robionej na italię, włoskimi lampami bez kretonowych abażurków i umiejętnie zachowanymi elementami dawnego wnętrza.

Na zdjęciach wnętrza z Casa Talia (Sycylia), Capri Suite (Kampania), Moravola (Umbria) i Casa Olivi (Marche). Chyba zacznę grać w lotka :D
Byłam, widziałam. Nie podziwiałam. Mieszanka patriotyzmu, katolicyzmu i marzeń o zrywie powstańczym jest niestrawna. Bardziej smakował mi rosół królewski u Najsztuba.
Nalepka ze znakiem Polski Walczącej wygląda tak samo źle na garsonce jak i mundurze. Wolę wdzianka szyte przez dziewczyny z Kiss the Frog.
powrót discopolo

Syreny pobudzające do powstania wypadałoby zastąpić pianiem kogutów. Budzik pod pachą wyglądałby atrakcyjniej od Naszego Diennika, a pomysł na zrobienie CZEGOKOLWIEK brzmiałby lepiej od inicjatywy BURZENIA WSZYSTKIEGO. 

Czy mam coś pozytywnego do powiedzenia? Tak, mam. Wraca disco polo.

PS: tytuł  pochodzi z piosenki Braci Figo Fagot.


Prośby, groźby i zaklęcia się mnie trzymają, gdyż jestem w Ginestrze. Wracam wraz z Wszystkimi Świętymi, a więc za miesiąc.  Dostawy włoszczyzny będą ograniczone, ale będą. Na przykład 10. października, gdy w w apulijskiej Torre di Vento będę kupowała 3 kartony wina plus jeden dla Beaty i Petera na blogu pojawią się zdjęcia włoskich wnętrz.

L'i.mu czyli Imposta Municipale Unica
Ułatwiono nam życie. Zamiast wysyłanego przez gminę formularza na odprowadzanie podatków, na którym wpisyłam dochód kadastralny, mnożyłam przez ileśtam, i leciałam na pocztę płacić wyliczoną sumę, w tym roku obowiązuje nowa metoda odprowadzania podatków, o czym poinformowała mnie Annamaria, potwierdził Stefano, przypomniał Luca, a potwórzyła Fabiola: mam iść na pocztę, odebrać formularz, wpisać cyferki wyliczone przez odpowiedni program na stronie internetowej gminy. Proste jak budowa kija. I dodatkowo tanie, gdyż podatek można płacić w dwóch a nawet trzech transzach. I czasu mam sporo, bo aż trzy tygodnie, by zapłacić pierwszą ratkę 27, 39 euro.

podobno droga jest najważniejsza
Dwója z egzaminu
W poniedziałek poszłam na pocztę po formularz. Wypełniony odniosłam na pocztę w piątek (poczta otwarta jest tylko w poniedziałki i piątki). Formularza nie przyjęto, bowiem między poniedziałkiem a piątkiem doprecyzowano wymagania i zmieniono wygląd dokumentu. Nie można już było wpisać skrótu nazwy gminy. Trzeba było znać kod. Rodzaj domu miał też swoje oznakowanie, na przykład pierwsza posiadłość oznakowana była 02. Czy jakoś tak. Ale ja wtedy tego nie wiedziałam. Z poprzedniej korespondencji podatkowej z gminą pospisywałam odpowiednie, jak mi się wydawało, cyferki. Zaczęłam je, co prawda, wpisywać w pola przeznaczone na podatek dochodowy, ale się zorientowałam, przekreśliłam i zaznaczyłam intencję zmiany zdania parafką, że to ja niżej podpisana, wprowadzam poprawki.W poniedziałek, już o 8:30, byłam na poczcie. Formularza nie przyjęto: nie wolno skreślać. Zwłaszcza w podatku dochodowym.

 Korepetycje
Antonella wręczyła mi następny formularz, a ja zaczęłam przepisywać z jednego formularza na drugi. Nie wyrobiłam się czasowo, więc z gotowym formularzem wróciłam w piątek. Znowu pała: przepisane cyferki były niewłaściwe. Mam zadzwonić do gminy i zapytać. Zadzwoniłam. Podano mi kody: gminy, domu, posiadłości, kategorii kadastralnej i wytłumaczono, gdzie mam to wszystko wpisać. Z wypełnionym formularzem poszłam na pocztę. Dlaczego masz kod 03, skoro powinien być 02? spytała Antonella. Nie wiem, tak mi powiedziano. To powiedziano ci źle. Zadzwoń do gminy, ale nie rozmawiaj z Anną tylko z Franco. Niestety, Franco był na chorobowym, mnie kończył się termin składania zeznań. I pewnie skończyłoby się na karnych odsetkach, gdyby nie artykuł w Corriere della sera pokazujący prawidłowo wypełniony formularz i tłumaczący co każdy kod oznacza.

W końcu zaliczone
Po 7 wizytach na poczcie, dwóch w gminie i jednej rozmowie telefonicznej, formularz w końcu przyjęto. Antonella musiała go co prawda przepisać, bo nieczytelnie napisałam 7 i 1, ale w końcu mogłam zapłacić 27,39 plus 0,50 kosztów operacyjnych i zacząć się martwić o następną, czyli wrześniową transzę. Czy muszę wypełnić aneks to formularza i czy dwa tygodnie wystarczy, by się z tym uporać?

Pocieszyła mnie Eli: nie martw się, do września pewnie zmienią system....

 Poczytaj o l'imu i wylicz sobie podatek

Na zdjęciach: Dolomity w Górnej Adydze, okolice Rieti i Salaria na granicy Lacjum i Abruzji
Powered by Blogger.