w czwartek przyjechaliśmy na żałobę

drużyna włoska wraca do domu na tarczy; po raz pierwszy widziałam ginestrowego karka, wygolonego na glacę, z tatuażem na ramionach, płaczącego na ramieniu kolegi w białych adidasach i spodniach od dresu z zielonym lampasem. Relacji z meczu słuchaliśmy w drodze. Na początku trudno było, ale po pierwszej połowie już wiedziałam, że montolivo to nie góra oliwna, a rossi to nie przezwisko nadane drużynie przeciwnika. W tym ostatnim przypadku czuję się usprawiedliwiona, gdyż Włosi mówią w własnej drużynie azzurri.

Il Massaggero z Rieti poświęcił la grande tragedia całe 4 strony; o nieudanych próbach stworzenia rządu koalicyjnego w Holandii ani słowa, ale za to cała strona o szansach pomarańczowych na puchar.

Wracając dzisiaj do domu A22 mieliśmy dla siebie. Wszyscy patriotyczni i futbolowi Niemcy zostali w domach, więc byliśmy na drodze my i trochę niezrzeszonych Austriaków. Jak podróżować to tylko w okresie mistrzostw w piłce nożnej.

1 comment:

  1. Takiez nastroje w Anglii. Wczoraj na 10 minut przed rozpoczeciem meczu z Niemcami bylam jeszcze w trasie i tez uwazam, ze nie ma lepszego czasu na podrozowanie. :)

    ReplyDelete

Powered by Blogger.