włoszczyzna niewiadomej narodowości


Radicchio z Treviso najlepiej smakuje z grilla, skropione oliwą i posypane gruboziarnistą solą. Inny specjał Treviso, Giuliano Carmignola, dobry jest z dysku, ale najlepszy na żywo, nawet wtedy, gdy ciągnąc smyczkiem po stradivariusie, ciągnie barokowy dzwonek komórki Nokii, czyli Cztery Pory Roku Vivaldiego.
Treviso od najsmaczniejszej strony

W ubiegłą sobotę byliśmy w Salzburgu, właśnie na koncercie Carmignoli, ale ponieważ nie wypracowałam języka pisania o muzyce i czytanie nut nadal idzie mi kiepsko, więc omawiania ritornelli, arpeggi i tremoli nie będzie. Będzie natomiast o narodowości.


Z programu koncertu dowiedziałam się, że Vivaldi - z racji miejsca pochówku - był prawdziwym Austriakiem. Pochowano go w Wiedniu -  i nie tak, jak Mozarta, w mogile zbiorowej - a na cmentarzu w pobliżu Karlskirche. Cmentarza już nie ma, stoi na jego miejscu politechnika. Dom, w którym Vivaldi zmarł, został wyburzony sporo lat temu by na jego fundamentach wybudować Hotel Sacher. Tak więc w Wiedniu Vivaldi niby jest, a go nie ma i co najwyżej można udawać, że duch rudzielca szwenda się między budową silnika a całkami, lub podaje kawałek tortu czekoladowego. Najlepsze szczątki Vivaldiego ma jednak Turyn, a nie Wiedeń, gdyż to na piemonckim, a nie austriackim, strychu znaleziono najwięcej rękopisów Vivaldiego.

Ponowne odkrycie muzyki Vivaldiego przypisuje się Fritzowi Kreislerowi, urodzonemu w Wiedniu muzykowi i wirtuozowi, który znany jest nie tylko z koncertu inspirowanego muzyką Vivaldiego, ale chyba przede wszystkim z kandencji koncertu skrzypcowego Beethovena, innego słynnego Austriaka....sam Fritz Kreisler, choć urodził się w Wiedniu,  był jednak Amerykaninem. Zmarł bowiem w Nowym Jorku ;)


0 comments:

Post a Comment

Powered by Blogger.