Kropka w paski
on 15:25
3 comments
Dzień przed wyjazdem Kropki nie było pod kołdą, nie spała na fotelu, i nie urzędowała w szufladzie.
Kropka zniknęła. Poszła zwiedzać Ginestrę pachnącą czarnym bzem i skoszoną trawą. Poszła słuchać brzęczenia pszczół i sennego poszczekiwania reksika.
JC ruszył w kierunku podmurza i piwnicy rodzinnej Kropki, a ja zaczęłam kicikiciać.
Odzew był natychmiastowy.
Kropka milcząca miauknęła tak, że poderwały się wróble na dachu.
Kropka prywatna i najczęściej mieszkająca w szuflacie, stała na obrośniętym bluszczem balkonie niczym Julia w pręgi.
Kropka nie lubiąca się przytulać zeskoczyła mi prosto w ramiona i pozwoliła się zanieść do domu.
Najwyraźniej nawet w przypadku kotów, powrót do korzeni nie zawsze jest tym, czego by się oczekiwało.
Powered by Blogger.
zdjęcia fajne, opowieść natomiast taka sobie
ReplyDeleteśliczny tygrysek!
ReplyDeleteA mnie opowieść się podoba. Mój kocur czasem też robi takie akcje a jak po poszukiwaniach wróci, na długo znów zadawala go łóżko, fotel i miseczka.
ReplyDelete