czekolada na języku

Wypada zacząć od tego, że poleciałam do Gandawy na film. Na prawdę to pojechałam do Gandawyodwiedzić przyjaciółkę i ukochane gandawskie śmieci, czyli zobaczyć po raz kolejny moją prywatną grande bellezza. I przy okazji obejrzałam La Grande Bellezza, najnowszy film Paolo Sorrentino.


Gdybym częściej chodziła do kina, a więc jakiś raz, dwa razy w roku, miałabym prawo napisać, iż był to najlepszy film jaki kiedykolwiek widziałam. Ale że w kinie jestem rzadziej niż w kościele, więc wolno mi jedynie powiedzieć, że jestem pod wrażeniem. Jako ktoś, kogo kręcą obrazy, ale nie ruchome, a te statyczne, powieszone na ścianie, mogłabym film pociąć - klatka po klatce - na zdjęcia: gardło chórzystki; przezroczyste krzesło i striptizerka;  twarz pisarza; krzyżyk i starcze dłonie na stopniach schodów. Hamak i Colosseum. Skarpetki i półbuty Jeba.  Ramię w żółtej marynarce.


La Grande Bellezza to również gra aktorska, zwłaszcza Toniego Servillo. No i muzyka. Oraz dialogi w oryginalnej wersji językowej, których zrozumienie czasami sprawiało mi kłopoty. Więc film obejrzę jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze raz: najpierw żeby zrozumieć wszystkie słowa, potem by rozszyfrować klucz muzyczny. A potem, by zobaczyć w którym momencie Jeb Gambardella zmienia maski, z bezwyrazowej na bolesną....i by zobaczyć czy aby na pewno jest to jego ostatnia maska....


Gdy wszystkie elementy sobie poukładam, obejrzę La Grande Bellezza jeszcze raz. By posmakować film jak czekoladki od Yuzu: rozpuszczając kawałek czekolady na języku, rozcierając o zęby kandyzowaną skórkę yuzu. I wolno połykając....

EDIT:
Prywatnie zajmuję się naganianiem przyjaciół do kina. Do wszystkich piszę: idź. A potem podpisz petycję o przywrócenie słowa sovramagnificentissimamente (tłumaczenie tu). Rozważam też wyjazd do Polski w trybie natychmiastowym, gdyż od tygodnia film grany jest w Polsce.

7 comments:

  1. film chyba interesujący, ale zdjęcia mogłabyś dać lepsze

    ReplyDelete
  2. Ale mówimy o stronie technicznej czy wyborze tematu? Jeśli o tym pierwszym, to zawsze jestem gotowa na przyjęcie uwag warsztatowych. Jeśli o to drugie, to zawsze lubiłam wiersze Grochowiaka, a więc pociąga mnie rozkład. Stąd też pewnie fascynacja nie do końca odrestaurowaną Italią.

    ReplyDelete
  3. taak, jeden raz to stanowczo zbyt mało...

    ReplyDelete
    Replies
    1. wpada się w zachwyt i nie można potem z niego wyjść. Ostatni raz tak miałam po przeczytaniu Morfiny. Albo jeszcze wcześniej.

      Delete
    2. jeden raz to za mało,więc poszedłem do kina drugi raz. Teraz czas budować własną salę kinową, zdobyć kopię filmu, siąść i oglądać, oglądać...

      Delete
  4. To najlepszy film Sorrentino, powalił mnie na kolana. Niesamowity, niezapomniany. Koniecznie do powtórzenia.

    ReplyDelete
  5. No więc ile razy widzieliście? Bo ja 10. Analizując sceny i tło muzyczne, wgryzając się w język, w końcu tłumacząc z włoskiego na nasz ostatni monolog Jepa.

    ReplyDelete

Powered by Blogger.