Fred Buscaglione, tak jak Rai, pochodził z Turynu, a zginął tragicznie 9 lat przed debiutem innego sławnego włoskiego eksportu: kreskówki La Linea.
Narysował ją Osvaldo Cavandoli, który wcześniej pracował dla Alfa Romeo (poznajecie tę kreskę?). Przez pierwsze 8 odcinków Mr. Linea reklamował garnki Lagostina, potem się usamodzielnił, ale nadal marudził własnym językiem, czyli mieszanką burczenia i dialektu lombardzkiego, w którym czasem udało się usłyszeć niechętne grazie. W tle przygrywało Baiubadu Franco Godiego, a główny bohater marudził głosem Carlo Bonomiego, tego od Pingu, a więc Mr. Linea jest skoligacony nie tylko z pingwinami, ale też Szwajcarami :)
Tu wypadałoby dodać, że pan Linea należał do kreskówek pokazywanych w bloku reklamowym Il Carosello. A ponieważ nazwa reklamowanego produktu pokazywana była na początku i przez ostatnie 5 sekund dwu i półminutowej kreskówki, więcCarosello traktowane było jako odpowiednik naszej dobranocki. Myśmy szli spać po Gąsce Balbinie, a dzieci włoskie po Rycerzach Okrągłego Stołu. Myśmy seplenili czeszć balbyna co robysz, a mali Włosi pytali come mai non siamo in otto? (dlaczego nigdy nie jesteśmy w ośmiu?), cytując kreskówkę o rycerzach Okrągłego Stołu reklamującą krakersy Gran Pavese.
Czy nie piękne? Zwłaszcza gestykulacja króla Artura. Niezorientowanych w języku gestów odsyłam do słownika. I żeby nie było zbyt słodko, chciałabym poinformować, tak nas jak i naszych rówieśników z Ginestry wysyłano do łóżek po dobranocce i po Il Carosello. A więc myśmy szli spać o 20, a Włosi o 21. Tak więc już od wieku przedszkolnego mieliśmy przerąbane. I kto nam krzywdę wynagrodzi?
Dobranoc.
0 comments:
Post a Comment