Bruno, idziemy na piwo


szkołę średnią zaliczyłam dawno (lub, jak kto woli, bardzo dawno) temu. Wspominać nie będę, bo i tak w necie jest za dużo opowieści z łezką w oku. Powiem jedynie, że w liceum, jako nawiedzona nastolatka, czytałam Stachurę. W sobotę pojechaliśmy do Czech, właśnie na piwo, Stachura się przypomniał: moja młodość i moje okolice. Ruszaj się Bruno, idziemy na piwo, niechybnie .....i takie tam.

Przejechaliśmy sobie wzdłuż bawarskiej granicy: Prochatice-Klaty. Piwo wypił JC w Prochaticach (ja nie, bo kierowca), zagryzając je gulaszem z knedlikami.

Prochatice i okolice były na tyle śliczne, że w przyszłą sobotę chcemy pojechać do Českych Budziejowic (czy jak się to pisze), tam nas jeszcze nie było, od stania w miejscu nie jeden zginął kwiat. No i uwielbiam Szwejka.

3 comments:

  1. Podoba mi się klimat tych zdjęć...

    ReplyDelete
  2. podobno piwo tez bylo OK :-D

    ReplyDelete
  3. Lubię takie czeskie klimaty...piwo trochę mniej, knedlików z modrą kapustą wcale:)

    ReplyDelete

Powered by Blogger.