z innego świata

1.
Wzdłuż drogi parasole i siedzące na składanych krzesełkach kobiety. Nad głową krzykliwy nylon parasoli, a za plecami pstrokate zasłony w drzwiach betonowych budynków. Szły do nich z mężczyznami gmerającymi przy rozporkach, kołysząc się na wysokich szpilkach.

2,

zamknięte w sobie
3.
Wzgórza Murge (zgaduję, że po polsku to może nazywać się Murgia) szaro-żółte w okolicach Ruvo di Puglia, szaro-czarne w kierunku Venosy. Bruzdy przeoranej ziemi na wzgórzach i bruzdy popękanego asfaltu pod oponami. Znaki drogowe, których nie daje się odczytać, szeleszczące na wietrze plastikowe płachty w oknach szarych betonowych budynków, poustawianych równo jak klocki na brzegu pól. Setki opuszczonych  klocków pod wielkim niebem i jeden traktor ciągnący pług. Nie pamiątam, czy za pługiem skakały jakieś ptaki. Chyba nie, bo pewnie bym je słyszała, a pamiętam jedynie terkotanie traktora, szum opon na porytej szosie. I świst plastikowych taśm i folii na tylnych drzwiach auta.

4.

wysokie niebo

element ludzki


5,
Samochód zostawiliśmy na parkingu tuż przy zamku i poszliśmy szukać naszego B&B, które miało się znajdować tuż na obrzeżach centro storlco. Zabraliśmy ze sobą bagaże i gps, zostawiając w bagażniku kartony z winem. Dużo ich nie było: cztery z Torre Vento i dwa z winnicy Tormaresca. Poszliśmy do B&B, który kiedyś był czyimś mieszkaniem o grubych murach i kamiennych posadzkach. Proszę zamykać drzwi wejściowe, ostrzegała dziewczyna przekazująca nam klucze. W ścianie macie sejf na papiery wartościowe i komputer.

Sąsiadka z domu obok ustawiła na ulicy dwa kozły na których oparła stolnicę i, odwrócona plecami do ulicy, lepiła orecchiette. Ulica pachniała lizolem i octem. Nad głową powiewało pranie przykryte płachtami folii plastikowej.

O 18. wróciliśmy na parking by dopłacić za następną godzinę. W aucie wyłamano tylną szybę. JC dzwonił do firmy leasingowej, a przyjmowałam przeprosiny od ludzi, którzy wracali do swoich niezniszczonych aut. Bardzo nam przykro, że was to spotkało. Okradziono was? Przepraszam. Musicie iść fare la denuncia, do carabinieri, ale najpierw zadzwońcie do straży miejskiej.

Czy mogę wam pomóc? To po angielsku od mężczyzny w garniturze. Na imię miał Nicola. Powiedział nam, że samochód musimy koniecznie przeparkować. Zna dobre miejsce, strzeżone, niedaleko od posterunku policji. Pojedzie tam z nami i pójdzie z nami na policję. Chce się upewnić, że dobrze się nami zajmą. Dlaczego to robi? Bo sam wie jak to jest. Kilka miesięcy temu ktoś w Wenecji poskakał po dachu jego auta.  Czy może nam polecić dobrą restaurację? Oczywiście, że tak. Idźcie do Il Sale. Zadzwonił do właściciela i zarezerwował dla nas stolik na 20. Mam się na niego powołać.

Razem z Nicola wypełniamy formularz denucii. Co zginęło z auta? Nic? Policjant jest zdziwiony. Trudno jednak ocenić czy jest zdziwiony faktem uczciwości włamywaczy czy też naszą naiwnością. Na wszelki wypadek pyta jeszcze raz: jesteście pewni, że nic wam nie zginęło? W garażu samochód ustawiają tuż przy budce strażnika. Następnego ranka, odbierając samochód mówię ten z potłuczoną szybą na niemieckich rejestracjach. I słyszę następne przepraszam. W barze też nas przepraszają. Bardzo im przykro, ale mają nadzieję, że do Bari jeszcze wrócimy.

6.

potłuczony samochów w naturze

W salonie bmw nie mają szyby, ale mogą ją na jutro zamówić. Dziękuję, ale chcielibyśmy wrócić dzisiaj do domu. Czy mogliby chociaż tę dziurę jakoś załatać, bo mamy przez sobą jazdę przez góry, więc nie chcemy by nam do auta napadało? Oczywiście, że coś dla was zrobimy. Po godzinie dostajemy auto z powrotem, odkurzone z kawałków szkła i zabezbieczonymi tylnymi drzwiami. Ile się należy? Niente. Nic. Przepraszamy, że nie możemy nic więcej dla was zrobić.

7.
W il Sale zamówiłam talerz surowych owoców morza. Nie byłam w stanie przeżuć malutkich kałamarnic. Skąd miałam wiedzieć, że muszę je drobniutko posiekać, a potem przyprawić oliwą i sokiem z cytryny?

3 comments:

  1. Pamiętam moją pierwszą wizytę w Bari. teściowie nie pozwolili mi wejść na teren starego miasta przy katedrze, powiedzieli, że to niebezpieczne, że to 'mondo a parte'...nie mogłam w to uwierzyć. nigdy nie zapomnę też wrażenia, jakie zrobili na mnie ludzie, który wieczorem wystawiali krzesła i całymi rodzinami smażyli 'torcinelli' wzdłuż morskiego deptaka... mondo a parte...

    ReplyDelete
    Replies
    1. nie bałam się starego miasta, ale też nie chodziłam po nim w nocy...I mimo włamania do auta o Bari myślę dobrze. A że inny świat, to pewne...tak jak Neapol. Lub reszta Apulii.

      Delete
  2. Tu znajdziesz link do swietnego artykulu, w ktorym opisuje swoja przygode w Bari Andrzej Stasiuk / we wloskim L'Espresso /.
    http://forum.gazeta.pl/forum/w,206,125139066,125159064,Re_Bari.html

    Po Neapolu chodze sama bez obaw, a po Starowce w Bari jakos mi sie nie zdarzylo. Ostatnio bylam na targach. Tu sa zdjecia:
    http://fotoforum.gazeta.pl/72,2,861,116703133,116703133,0,2.html?v=2
    / gdyby kogos interesowaly :) /

    Linn

    ReplyDelete

Powered by Blogger.