Czerstwy chleb i czerstwa kawa

Włosi niczego nie wyrzucają. Pewnie dla tego zachowało się u nich tyle zabytków, bo nikt nie chciał burzyć budowli które, choć niemodne, nadal były użyteczne lub jeszcze się nie sypały. Włosi niczego się nie pozbywają: drutują, skręcają i łatają. Pewnie dlatego nieudacznicy polityczni zawsze mają szanse na bycie premierem.

Nie wylewa się zimnej kawy, wczorajsze spaghetti przerabia się na fittatę, risotto przetwarza się w krokiety, A z czerstwego chleba robi się zupy lub sałatkę.


Od sąsiadek z Ginestra nauczyłam się gotować pancotto i cytrynową stracciatellę. Pierwsza jest robiona z czerstwego chleba. Druga wykorzystuje resztki sera i jajko. Moim własnym dodatkiem jest wkruszenie doń przedwczorajszej foccacci. Sąsiadki będą ze mnie dumne; ja zaś mam nieskromne wrażenie, że przeszłam do następnej klasy w szkole włoskości.

Stracciatella al sapor di limone (porcja na 3 osoby)
Podobny przepis podaje Anna Del Conte w Amaretto, Apple Cake and Artichokes
1 l rosołu
1 jajko
2 łyżki startego parmezanu
1 łyżka semoliny
skórka starta z 1/2 cytryny
sól, pieprz
kawałki foccacci

Rosół doprowadzić do wrzenia. Jajko dobrze roztrzepać w miseczce, dodać resztę składników, dobrze wymieszać na gładką masę. Dodać kilka łyżek rosołu, rozprowadzić aby nie było grudek. Zmniejszyć ogień i do lekko bulgocącego rosołu wlać zawartość miseczki. Natychmiast zamieszać, żeby się nie zrobiła jajecznica. Ciągle mieszając gotować przez ok. 5 min (zupa powinna być prawie wrząca i nie powinno być czuć surowej mąki). Pokruszoną foccaccię zalać zupą, odczekać kilka minut aż ciasto lekko zmięknie i podawać. Miseczka parmezanu obok, odrobina świeżej mięty lub majeranku do przyprawienia....



Notorycznie parzę za dużo kawy.

Kawy wylewać nie można bo mi pozwolenia na pobyt we Włoszech nie dadzą jeśli się wyda, że marnotrawię. Tiramisu to nie jest to. W końcu La dea nera del caffe podsunęła mi kilka przepisów na wytrawne sosy kawowe (do wypróbowania pozostała jeszcze linguine+kawa+szpinak+fasolka szparagowa; zaliczone już: kawa+dorsz+morele, kawa+jagnięcina z risotto, kawa+scampi oraz pierś kaczki z kawą i z figami), a ja, natchniona, wyprodukowałam marynatę kawową:
mocna kawa
odrobina czosnku
miód (u mnie lawendowy)
peperoncino
odrobina octu winnego domowej produkcji

Dzisiaj wysmarowałam nią wylataną kurę z gospodarstwa. Odstawiłam na kilka godzin. Upiekłam, od czasu do czasu smarując marynatą.Zjedliśmy, zapijając Primitivo.

Nadmiar marynaty dobrze przechowuje się w lodówce w szczelnie zakręconym słoiku. Wiem, bo za dużo mi się marynaty zrobiło ostatnim razem (miesiąc temu).

W najgorszym przypadku można poranną zimną kawę zanieść do baru. Jeśli się ma szczęście dostanie się w zamian dobre shakerato

3 comments:

  1. Jo.hanno, włoszczyzna to Twój blog? Dopiero odkryłam to powiązanie przez GP, oglądając Twe mroczne gruszki :)

    Pozdrawiam! Vespertinee :)

    ReplyDelete
  2. Aniu, witaj we wloszczyznie. Rzeczywiscie, w cywilu mam na imie Maja i pisze o mojej duchowej ojczyznie-obczyznie Wloszech.

    ReplyDelete
  3. Jak mi się podobają te zdjęcia kawy!

    ReplyDelete

Powered by Blogger.