pasta sabina



Licenza, okolice Tivoli, słynie-już od czasów rzymskich-z hodowli farro (zwany po angielsku emmer, choć niektórzy obstają przy nazywaniu go-niewłaściwie-spelt, po polsku zwany płaskurką). Arystokracja zbóż, lubiąca wysokości w Licenza przybiera postać sagne, czyli fettucine z mąki płaskurkowej, podawanego na gorąco w rosole lub na zimno w sałatkach.

Sagne ma swój festiwal we wrześniu
.

W Orvinio robi się z kolei makaron z ciasta chlebowego na zakwasie: cecamariti. Kawałki ciasta owija się wokół kawałka drutu, formując coś w rodzaju krótkich bucatini. Podaje się je z sosem l'agniole: czosnek i ostra papryczka smażone w dużej ilości oliwy; pod koniec dorzuca się pomidorki, i smaży aby zmiękły ale nie skapciały.

4 comments:

  1. Farro ostatnio stało sie bardzo modne i sporo jest dyskusji tu i ówdzie co to właściwie jest. Fajnie, że masz blisko do źródła :) A ja chyba prawdziwego farro nigdy nie jadłem..

    ReplyDelete
  2. jak to u mnie bywa: probowalam farro na polnocy Toscanii, w Garfagnana. I od razu zastanawiam sie czym sie rozni farro stamtad od tego z Lacjum

    ReplyDelete
  3. Ja o płaskurce dowiedziaam się niedawno, czytając Tessę.

    Pisz, pisz o takich makaronowych ciekawostkach. Zaraz ogarniam resztę tej tutaj włoszczyzny :)

    pozdr!

    ReplyDelete
  4. Zemfiroczko, witaj.

    Im wiecej czytam na temat tym mniej wiem. Najwyrazniej trzeba sobie kupic dzielo naukowe o makaronach i takich tam :-)

    ReplyDelete

Powered by Blogger.