włoszczyzna o lasowaniu mózgu optyką

Kiedyś było dobrze. Zasady mieliśmy dokładnie opisane: jak mazał po płótnie, to był Artystą. Jak dziobał w kamieniu, to też był Artystą. A jak ktoś wydziabane w kamieniu matki z dzieciakiem i wenusy ze skrzydłami pomalował na kolorowo, to nie był Artystą tylko rzemieślnikiem. I to takim samym jak ten, co heblował meble i malował ściany.

Potem się to pozmieniało, boży porządek rozwalono teorią ewolucji i przy okazji okazało się, że z gatunku rzemieślników wyewoluowały dwa nowe: tych co produkują i tych, którzy wymyślają rzeczy do produkowania. A gdy przyzwyczajaliśmy się do producentów i projektantów, przyroda (bo bóg już wtedy nie żył) zrodziła Marcela Dauchampa, przedstawiciela homo sapiens, kuzyna małpy i nosiciela genów neandertalczyków, który zaprojektowany i wyprodukowany przedmiot nazwał dziełem sztuki, a więc dziełem Artysty. No i poszło w dół jak lawina: puszka zupy pomidorowej na obrazie, Michael Jackson z małpą, i to nie stworzony przez kogoś kto wiedział jak dziubać w kamieniu, tylko przez faceta z pomysłem, który zlecił wykonanie figurki włoskim rzemieślnikom.
Wewerka

Projektant (a może już Artysta?) tworzy krzesło, które niezbyt nadaje się do siedzenia i dlatego nazywa się Golgota (chociaż oficjalnie miało ono komentować sytuację społeczną), a niektórym, w tym i mnie, wydaje się być Całunem Turyńskim na użytek codzienny. Jeszcze inny  artysta (a może nadal projektant?) rozciąga krzesła, wbija je w mur, nakazuje im falować. Czyli bawi się złudzeniami optycznymi, które do sztuki malarskiej wprowadzili Artyści dawno, dawno temu. Tylko że wtedy Artyści na płótnie, tynku lub desce malowali tak, że widzieliśmy wszystko jak żywe: i łuki i kolumny, widoki z okna na krajobrazy, kopuły i aniołki z kwiatami na balustradach, a te nowe pikasy z optyką robiły z ludzi balona tworząc nie tylko obrazy malowane kropkami, ale też takie w czarne pasy, od patrzenia na które mieszało się w głowie.

i Rehberger
Niektórym tak się pomieszało, że nie wiedzieli już czy są artystami, projektantami czy może nadal rzemieślnikami i zaczęli swoje pikasy malować po ścianach, sufitach oraz podłogach. A że nadal czuli, że im wolno ciągnąć sobie łacha z odbiorcy lubiącego Hołd Pruski, więc pikasy we wnętrzach robili na krótko. Zanim człowiek znalazł adres i gotowy był  do protestu, wnętrze zniknęło. A Artysta szedł mieszać w mózgach gdzie indziej.

No dobra, ale co to ma do włoszczyzny? Ano ma, bo Golgotę zaprojektował Gaetano Pesce, który studiował w Wenecji. W Wenecji też, z okazji Biennale, powstał opisany przeze mnie bar. Bar ten już chyba nie istnieje* , ale jego twórca, Tobias Rehberger, malował pikasy w innych miastach: artystyczną interpretację baru Oppenheimer z Franfurtu stworzył w Nowym Jorku (krótki żywot zakończył w połowie lipca), teraz  ma kawiarnię w Baden-Baden. Sama Wenecja, jak wszyscy wiemy, nie tylko buntowała się przeciw władzy papieskiej, długo nie chciała wpuścić do siebie inkwizycji i jeszcze drukowała brzydkie książki z listy ksiąg niedozwolonych, nic więc dziwnego że nagrodziła Rehbergera. 

Ale jakby ktoś chciał jego sztukę oprotestować z powodów obrazy estetyki i burzenia praw naturalnych, tak jak oprostestowano rzeźbę Maurizia Cattelana, to proszę bardzo: wystawa w Staatliche Kunsthalle otwarta jest do listopada. Może warto na protest wypożyczyć Hołd Pruski?

=======
* na stronie Palazzo delle Esposizioni (i innych stronach poświęconych temu wnętrzu Rehbergera) nie znalazłam potwierdzenia, że wnętrze nadal istnieje, natomiast Artek, sponsor wnętrza, twierdzi, że jest to stała wystawa.

** Zdjęcia wnętrz T. Rehbergera pochodzą z Biennale, baru Oppenheimer w Nowym Jorku, kawiarni w Baden-Baden i z wystawy Artek, natomiast zdjęcia krzeseł Stefana Wewerki robiłam w monachijskiej Pinakothek der Moderne.

4 comments:

  1. Nie dałabym rady wysiedzieć w tych wnętrzach więcej niż dwie minuty, ale doceniam pomysł.

    ReplyDelete
  2. ładne są te rozbrykane krzesła i pijane wnętrza. Bardzo chciałabym zobaczyć w rzeczywistości. Pozdrawiam, K.Z.

    ReplyDelete
  3. nie po raz pierwszy Pani wspisy są niesmaczne, obraźliwe i w złym guście. Jest Pani niewątpliwie oczytana, ma Pani dużą wiedzę i umiejętność pisania, czy wobec tego, musi Pani uciekać do tanich erystycznych chwytów? z poważaniem, Mariola L., Jelenia Góra

    ReplyDelete
    Replies
    1. Powód do obrazy miałby może M. Dauchamp, gdyż nazwałam kuzynem małpy. Nie znam pojęcia dobry gust.Niesmaczny jestrozgotowany makaron. Zgadzam się: jestem nasamowicie oczytana, mam wiedzę i umiejętność pisania impertynenckich tekstów i nie korzystam z tanich chwytów, gdyż wiele mnie te posty kosztują. Im bardziej wyuzdane, tym droższe.
      A
      więc, reasumując: po jaką cholerę bierzesz się za upominanie mnie, i to na moim blogu? Przecież i tak ostatnie słowo będzie należało do mnie :D

      Delete

Powered by Blogger.