przyjechał geometra z ekipą budowlaną żeby porozmawiać o remoncie. Wytłumaczyliśmy sobie czego od siebie nawzajem oczekujemy. Porozmawialiśmy o potrzebie wymianie dachu, naprawie balkonu i polerowaniu marmurów a przy okazji padło pytanie o kotłownię =pomieszczenie z bojlerem. Myśmy czegoś takiego na planach nie widzieli. Ekipa remontowa, bardziej zorientowana w realiach grzewczych, wymyśliła, że nasza caldaia musi być za metalowymi drzwiami pod tarasem sąsiada. Na wszelki wypadek zapytałam kilku sąsiadek. Więc na pewno nasz bojler jest w miejscu, które do nas nie należy.
impreza u notariusza, nazywana potocznie podpisywaniem aktu notarialnego. Imprezowiczów dużo i tak:
  • my, sztuk dwie
  • 1 tłumaczka aktu notarialnego
  • 1 agent nieruchomości, czyli Stefano, który ucharakteryzował się na naszego świadka a w rzeczywistości był tam jedynie aby potwierdzić, że otrzymał od nas pieniądze
  • 1 właścielka domu z 2 świadkami
  • 1 notariusz z różowym zegarkiem na ręku, garniturze od Armaniego i o wyglądzie amanta

Notariusz czytał umowę z predkościa karabinu maszynowego, potem Suzie tłumaczka czytała angielskie tłumaczenie, potem wszystko zostało podpisane i rozpoczęła się główna część spotkania, czyli wymiana adresów restauracji i dyskusja o kawie. A potem ja zadałam głupie pytanie o klucz do domu. Właścielka go nie miala, notariusz też nie. Zadzwoniono więc do agencji która obiecała dostarczenie klucza do Ginestra Sabina między 15 a 16, ale nie później niz 16:30. Po czym rozeszliśmy sie w kierunku restauracji, bo pora była obiadowa.
Powered by Blogger.