przydałby się, zwłaszcza do tego z własną firmą budowlaną lub chociażby wypożyczalnią rusztowań, gdyż rusztowania potrzebne przy robotach dachowych wynajmuje się płacąc ileś tam za metr kwadratowy powierzchni. A że dom wysoki i długi (chyba że wymyślą jak robić dach od węższej strony) to i najbardziej kosztowną rzeczą wymiany dachu będzie rzeczone rusztowanie. No ale sufity nam się podniosą. I będzie można w końcu zrezygnować z wiaderka na deszczówkę ustawionego, a jakże, w sypialni.....

PS: bajkowe lasy z okolic Albaching, Bawaria
kamiennie
się lubi Castelmezzano, do którego się jeszcze bardziej przekonało po fakcie, gdy w sieci się znalazło więcej informacji niż podawał przewodnik po Apulii i Bazylikacie. Dodam, że przewodnik po Bazylikacie tylko z nazwy, bo niewiele informacji o rzeczonej Bazylikacie zawierał. Ale, jak się rzekło, w siecie informacje się znalazło, i teraz już wiadomo, że przypadkowo się trafiło na perełkę z widokami, historią i kulinariami.

już wiosennie

W Castelmezzano się było w maju, a się zachciało wrócić do wspomnień gdy w czasie niedzielnego spaceru po lesie padło pytanie zasadnicze: jak teraz wygląda Castelmezzano?
bawarsko i jesiennie
 No i się okazało, że pogoda w nim bawarska: 13 stopni w ciągu dnia, 4 w nocy. Co niespodzianką nie było, gdyż w połowie maja też zimno było i rękawiczki bardzo by się przydały, ale tylko na dwa dni; dnia trzeciego niespodziewanie się zrobiła wiosna i Dolina Basento wymieniła dywan z szarozielonego na soczyście zielony, mieniący się w słońcu - jak na prawdziwy jedwabny dywan przystało - czerwienią miejscowej koniczyny.

O zimie przypominały informacje, że do Pietrapertosy nie dojdziemy - górski trakt dla owiec, osłów i turystów zamknięto z powodu osuniętego zimą zbocza - i przypominały grube łańcuchy przymocowane do ścian domów stojących wzdłuż najostrzejszego podejścia via Regina Margherita, a służące do podciągania się w miesiącach jesienno-zimowych, gdy w Castelmezzano leży śnieg.

zimowo

Się pamięta: stroma Via Regina Margherita, przesmyki uliczek, które są jednocześnie schodami łączącymi tarasy wioski. Długie podejście do punktu widokowego (tylko się nie wie czy to via Marconi czy też inna ulica, której nazwy na mapie wioski nie zaznaczono, bo chyba nie jest to via Margherita?). Pionowe schodki wyryte w wielkiej skale, wiszącej nad domkami poniżej. Domki wryte w skałę, wąski ogródek na półce skalnej.

Później się wyczytało, że schodki należały do zamku normańskiego, sama nazwa wioski pochodzi od Castrum Medianum, zamku średniego, który razem z zamkiem w Pietrapertosa i Brindisi di Montagna pilnował Doliny Basento, oraz że początków Castelmezzano trzeba szukać w Bizancjum i w historii Templariuszy. Nie znalazłam wiarygodnej informacji o powiązaniach tego zakonu z Castelmezzano, ale w kościele Chiesa Madre di S. Maria można obejrzeć wyryty w skale krzyż templariuszy, o czym się dowiedziałam już po powrocie z Castelmezzano. Herb wioska ściągnęła z pieczęci zakonu: dwóch siedzących na jednym koniu rycerzy (co z prawami autorkimi, znakiem zastrzeżonym i tak dalej?)

W Chiesa Madre di S. Maria stoi figurka madonny, w koralowej sukni z błękitnym fartuchem w gwiazdy malowanym. Sama madonna siedzi sztywno jak na królową przystało, długa gruba szyjaprosta jak słup, twarz nieruchoma, z przenikliwym spojrzeniem ciemnych oczu i chyba obietnicą uśmiechu na zaciśniętych wargach. Na kolanach trzyma Jezusa z dojrzałą twarzą zmęczonego mężczyny, ale o dziecięcych stopkach, jedną z których otula dłoń madonny, ale jakby od niechcenia lub jakby madonna wstydziła się tego matczynego gestu.

Czy jest to Madonna dell'Olmo, madonna od wiązów? Chyba tak, choć w sieci znajduję zdjęcia dwóch różnych madonn o tej samej nazwie.

Się rzekło, że do Pietrapertosa nie można było dojść. Więc nie miało się okazji zobaczyć zamku, najstarszej dzielnicy zwanej L'Arabata, w średniowieczu zamieszkałej przez Arabów. Się nie było w Brindisi di Montagna, nie zeszło się do rzeki Basento, ale usłyszało to i owo, chociażby o tym, jak po zjednoczeniu Włoch, gdy rozsypał się jeden system, a jeszcze nie wykształcił drugi, okolice Castelmezzano stały się siedzibą band, miejscowa arystokracja (bo i takowa w Castelmezzano była) albo się przenosiła w inne, bardziej bezpieczne miejsca, albo sprawiała sobie ciężkie bramy i grubsze mury. W dwudziestym wieku ruszyła emigracja, potem zesłania przeciwników faszyzmu do wiosek na południe od Eboli, a jeszcze później akwedukt i kanalizacja i turystyka. Tę ostatnią reprezentują gospodarstwa agroturystyczne i kilka B&B oraz dobra restauracja Al Becco della Civetta, w dziobie sowy, w samym Castelmezzano. Że można tam dobrze zjeść, pisać nie muszę. Dodam jedynie, że pieczoną jagnięcinę uznaliśmy za najsmaczniejszą jaką nam kiedykolwiek podano. A mnie zachwyciły suszone papryki, cudownie chrupiące w zębach i smak krwistego steka. Oczywiście z miejscowych krów...rasy podolskiej ;)

====
Castelmezzano w wiki, w Discover Basilicata, oraz w Slow Europe
Castelmezzano jako jedna z najpiękniejszych wiosek Włoch: i Borghi piu belli d'Italia
O templariuszach w wersji audio  i wideo


Ristorante Al Becco della Civetta
Vico 1° Maglietta, 7 85010 Castelmezzano (PZ)
Tel.: +39 0971 986249

a jako niedrogą noclegownię z miłą obsługą i widokiem na Dolomity polecam Al balcone delle dolomiti, do której wspinaliśmy się via Regina Margherita  wracając z Al Becco della Civetta.




Powered by Blogger.