wygląda na to, że wymyślili i opatentowali ją równolegle i Włosi i Niemcy na początku lat 30. dwudziestego wieku, pierwsi nazwali ją Luminator, ci drudzy indi-leuchten. Początkowo był to jedynie system oświetlenia bezcieniowego złożone z cylindra działającego jako reflektor i żarówki. Wkrótce jednak ktoś przyprawił cylindrowi nogę i powstała lampa stojąca popularna do dziś, choć pewnie mało kto zdaje sobie sprawę, że czarne paskudztwo ze złotą obrączka, oświetlające sufit, to arystokracja oświetlenia. Wersje luminatora stworzyły sławy: Luciano Baldessari, Piero Chiesa, Achille i Pier Giacomo Castiglioni, Luigi Caccia, Vittoriano Vigano, Ettore Sottsass oraz cudzoziemcy: Marc Newson i Alfredo Häberli (chochoć nadal dla włoskich firm). Niektóre projekty wróciły do łask po latach nieobecności; np. luminator Luciano Baldessari jest znów w produkcji.

na podstawie Italian Lighting Design 1945-2000; autor Alberto Bassi, wyd. Electra architecture
jak uczy nas historia były następujące:
  1. początkowo armia papieska była jedyną siłą gwarantującą ład i porządek (choć niekoniecznie sprawiedliwość) w Rzymie
  2. Państwo papieskie (w przeciwieństwie do drugiej siły na Półwyspie, czyli cesarstwa) dawało miastom więcej swobód obywatelskich; sugeruje się że różnice w mentalności Północy i Południa są wynikiem władzy absolutnej (cesarstwo) i dużej dozy swobody gospodarczej (papiestwo).
  3. Po zjednoczeniu Włoch i okrojeniu Watykanu do obecnej wielkości, państwo kościelne dostarcza mniej lub bardziej wdzięcznego tematu do dyskusji na temat korupcji i wpływu kurii na włoską politykę (lewica) oraz na temat wpływu kościoła na wynik wyborów po 2.Wojnie Światowej, gdy Włochom groziło zwycięstwo komunizmu (prawica).

Punkt 1 i 2 pochodzą z mądrych książek i od mądrych autorów, ale tytułów i nazwisk nie podam a wszystko jest w Ginestra. Moja pamięć też
jak do tej pory głosiłam chwałę oliwy zagrodowej i DOPów wszelakich; pora powiedzieć o słów kilka o oliwie korporacyjnej. Nie jestem ich miłośniczką, ale też z nią nie walczę, bo ma swoje określone miejsce w porządku tego świata. Nazwisko na nalepce gwarantuje jakość, choć niekoniecznie jakość którą marketing korporacji chciałby im przypisać. Nie można się w nich doszukać smaku karczochów lub migdałów; trudno też w nich znaleźć nutę owocową lub świeżą, zieloną. JeZnajdź swoją ulubioną oliwę i masz zagwarantowaną kontunuację smaku. Z roku na rok niezmiennie, choć nie ekscytująco.

Mort Rosenblum w cytowanej już przy innych okazjach Olives. The Life & Lore of a Noble Fruit opisuje ’produkcję’ oliwy w Caparelli; skupują oliwę z całego świata, mieszając ją w odpowiednich proporcjach aby uzyskać smak który wyrobił im markę. Pilnują jakości; nazwa zobowiązuje i jest - choć dla mnie nie do końca - oczywiste, że oliwa będzie zawierała oliwę, a nie domieszkę olejów mniej szlachetnych w kolorze podrasowanym chlorofilem, jak to się często zdarza w oliwach marki oliwa. Nie wiem ile oliwa ’markowa’ kosztuje w Polsce. We Włoszech można ją kupić po 3,5-7 euro za litr.

Najbardziej znane 'nazwiska, gwarantujące przynajmniej minimum jakości to: Berio, Bertolli,
Caparelli, Di Cecco, Monini

Czy takich oliw używam? Tak. do smażenia. Którą lubię? Wszystkie i żadnej. Kupuję zaś Di Cecco bo ma ładną nalepkę.

piękna bryła budynku nawiązująca do innego sławnego budynku, czyli Haus der Kunst, wątpliwej urody budynku w którym Hitler pokazywałał miastu sztukę zdegenerowaną. Haus der Kunst przetrwał do naszych czasów; wystawia się w nich sztukę nowoczesną. Pinakothek der Moderne idzie w kierunku bycia muzeum designu, choć nadal mają przyzwoitą kolekcję sztuki współczesnej (Frisch, Polke, Baselitz, Richter, Kounellis), ale zaczynają pokazywać więcej designu i architektury.

Pinakothek der Moderne
Barerstrasse 40
Monachium
godziny otwarcia:
wtorek-niedziela 10:00-18:00
w czwartek do 20:00
cena biletów: 10 euro bilet normalny, 7 dla młodzieży i emerytów z legitymacją, 1 euro w niedzielę
nie znam się, ale wiem co lubię
a nie znam się na bardzo wielu rzeczach, między innymi na biżuterii. Co prawda odróżniam złoto od srebra a rubiny od szafirów, ale nie mam pojęcia o historii, trendach, nazwiskach które powinno się znać. Wiem natomiast co lubię, a lubię biżuterię nowoczesną i industrialną: branzoleta ze stali nierdzewnej, pierscionek z nakrętki, kolia z pończochy? To dla mnie.



W niedzielę miałam okazję zobaczyć piękną (jeśli kawał srebra rozkuty młotem może być piękny :-)) biżuterię Giampaolo Babetto, podobno ikony biżuteryjnego designu. Podobała mi się złota branzoleta rozbita na papierek, z wyraźnie widocznymi śladami młotka, o nierównych brzegach; wewnętrzna jej strona pokryta była piękną czerwoną farbą lub emalią. Podobała mi się sama wystawa: oszczędna, grająca światłem i formą.
Tyle ode mnie; nie jestem w stanie więcej napisać. Za bardzo się nie znam :-)


Giampaolo Babetto: L’Italianita dei Gioielli
06.03.2010 – 30.05.2010
Pinakothek der Moderne
Monachium

Więcej o Giampaolo Babetto i wystawie na stronie vernissage tv
Więcej o muzeum
w niedzielę i do Pinakothek der Moderne wchodzi się za 1 euro.
Festa del Carciofo w Capaccio (Salerno) 4 dni gdzieś w okolicach 1. maja. W tym roku świętowano 22 do 25 kwietnia, w przyszłym roku zaznaczyć trzeba 23 do 26. Też kwietnia. To może być to: karczochy na wszystkie sposoby wśród ruin Paestum.

Sagra del fungo di San Giorgio w Cerreto Sannita (BN), w pierwszych tygodniach maja (7-9. V. 2010)

Lemon Tour organizowany przez Consorzio di Tutela Limone Costa d'Amalfi IGP pod koniec maja. Tak podaje książka, nie byłam w stanie zweryfikować danych. Strona consorzio, wydawałoby się najwiarygodniejsze źródło informacji, przyjmuje zapisy na wycieczkę w roku 2007 :-) Mnie nie po drodze, ale jakby ktoś chciał zabrać się po Amalfi vehikułem czasu, to pisać można http://www.limonecostadamalfiigp.com/lemonlife/informazioni.php

Fiera della Mozzarella w centrum Pastorano (CE), dwa-trzy dni końcem maja, początkiem czerwca (w tym roku 7/8 czerwca), czyli się nie załapię, bo z Włoch wyjeżdżamy 5. Bardzo mi smutno z tego powodu, bo oliwę też będą świętować

Sagra della Sfogliatella na via Campo Sportivo S.Croce, Castel San Giorgio (SA); trzeci weekend czerwcu. I znów nie mogę zweryfikować dat. Castel San Giorgio nadal weryfikuje daty sprzed 2 lat :-), a szkoda, bo święto ciasta listkowego brzmi zachęcająco.
o Laudemio, czyli konsorcjum wybrańców, zwanych Gli Olivanti. Do Laudemio mogą być dopuszczeni jedynie producenci z regionu znanego jako Colli della Toscana Centrale (definicję i region określiło Ministerstwo Rolnictwa w 1984 roku). Oliwy Laudemio są zbierane ręcznie przed 15. grudnia, tłoczone mechanicznie, filtrowane dokumentnie, rozlewane do kryształowych butelek i sprzedawane w cenach równie luksusowych jak ich opakowanie. Oliwy są soczyście zielone, świeże w smaku, o pikantnej nucie. Czyli usobienie oliwy toskańskiej. Tyle marketingu i wirtualnej rzeczywistości. Real wygląda następująco:

do konsorcjum należy 20 producentów. Każdy z nich rozlewa własną oliwę, którą tłoczył z frantoio, moraiolo lub leccino. I każdy z nich odpowiedzialny jest za dystrybucję oliwy z nalepką Laudemio. I tak na starcie przegrywają mali producenci, którzy nie mają sieci dystrybucyjnej. Sprawdziłam w Monachium: rzeczywiście wszystkie Laudemio, które widziałam w sklepach, pochodzą od Marchesi de’ Frescobaldi lub Antinori.

Odgórne narzucanie daty zbiorów też mija się z celem: nie jest się w stanie przewidzieć kiedy najlepsze oliwki będą gotowe do zbioru. Oliwki zbiera się ręcznie, ale tłoczenie to pełna mechanizacja; wymagana jest wirówka, której użycie oburza purystów oliwnych, gdyż podobno niszczy wewnętrzną strukturę oliwy. Filtrowanie daje piękną oliwę, ale ginie przy tym zawiesistość.

Wymóg ręcznych zbiorów podnosi cenę końcowego produktu. Jeśli wierzyć Mortowi Rosenblumowi (Olives. The Life & Lover of a Noble Fruit), M. de’ Frescobaldi planuje się wycofać, nad podobnym posunięciem zastanawia się M. Antinori. Sprawdziłam na stronie Laudemio. Strona prawie nowa (2009). I Antinori i de’ Frescobaldi są podawani jako producenci Laudemio. Mort swoją książkę wydał w 1997. Wygląda na to, że obydwaj producenci nie zrezygnowali z tytułów Gli Olivanti. Albo długo myślą, albo Laudemio zaczęło przynosić znaczące dochody. Butelkę Laudemio od de’ Frescobaldi ze zbiorów ubiegłorocznych można kupić za jedyne $72 na Amazon.com

każdy region ma swoich świętych kulinarnych. A świętuje się przez cały rok. Oto lista wiosenna z Friuli i Wenecji Juliańskiej:

Sagra delle rane w Rivis al Tagliamento fraz. Sedegliano (prow. Udine)
Do spróbowania żaba z rusztu, z głębokiego tłuszczu. No i do spróbowania ortodoksyjne sery oraz prosciuto San Daniele. W tym roku imprezowano w kwietniu (24, 25 i 30) i w maju (1 i 2), można zaś jeszcze podskoczyć i załapać się na 8-9. oraz 15-16. maja.

Festa della funghi di primavera, dell’asparago di bosco e del radicchio di montagna w Arta Terme (prow. Udine) zawsze w drugiej połowie maja (w tym roku 18-22). Nie wiem jak wyglądają leśne szparagi czy górska cykoria. No i te wiosenne grzyby :-D

Sapori pro loco w Villa Manin di Passariano Codroipo (prow. Udine)
w drugiej połowie maja, a konkretnie 15-16 i 22-23 maja 2010, miejscowe kulinaria do spróbowania: gubana, cialzons, dzik z rusztu, ser solankowy.

Festa del vino e delle fragole przy drogach Faedis (Udine)
końcem maja, początkiem czerwca.

Sagra del pane na placach Ampezzo (Udine) pierwszą niedzielę czerwca

Sagra della trota w okolicach i w samej Bagnaroli di Setto al Reghena (prow. Pordennone)
koniec maja-początek czerwca (w tym roku 23-25 maja, 30 maja do 2 czerwca i 6-8 czerwca); pstrąg w roli głównej. m.in. w muzyce (Schuberta będą grali?) :-D

Pedalata enogastronomica w Treppo Grande (Udine), druga sobota czerwca
z opisu (i tytułu) wynika, że wypada mieć rower. I chyba z dużym koszem na zakupy, bo w Treppo Grande pojawi się cały kulinarny region. Pewnie mają gdzieś oficjalną stronę internetową, ale na mnie nie wyskoczyła, więc nie mam czego linkować

nocując w Mantui mieliśmy pokój z widokiem na plac. O ósmej rano zaczęto próby generalne systemów nagłaśniających i orkiestr dętych. Po południu były przemówienia, których nie byłam w stanie z rozumieć z racji braku wyrobienia językowego i buczenia mikrofonów. Tyle wspomnień z pierwszego maja na północy. W Lacjum 1.maja to święto pracy i inauguracja sezonu bobowego, czyli miska mmłodego bobu, świeże pecorino i butelka wina. W takim zestawie nawet przemówienia przeszkadzają.
Powered by Blogger.