pokazać język
Jambon de bosses, speck, bazzone, barbozza, castenovese. Z Carpegnii, Monti Nebrodi, Cormons, Sauris, Cosentino. Ale też z Modeny, Parmy i San Daniele.W encyklopedii produktów włoskich wydanej przez Prezydium Slow Food, znalazłam 33 rodzaje prosciutto, wszystkie wpisane na listę produktów tradycyjnych, wiele z nich objętych ochroną, a więc ze znaczkami DOP i IGP.

Głównie ze świni, ale też z gęsi (lombardzkie prosciuttino d'oca), dzika, kozy lub owcy i wtedy nie mówimy prosciutto tylko violino (skrzypce) di capra lub violino di pecora.

w co zapakować
Jedni przechowują je w workach jutowych, wcześniej  nacierając szałwią i rozmarynem (jambon de bosses z Val d'Aosta), inni szynkę pieką w tajemniczej mieszance ziół (prosciutto arrosto z prowincji Cuneo). Prosciutto della Val d'Ossola (nadal Piemonte) wędzone w dymie z drewna bukowego. Prosciutto z Vigezzo (Piemonte) przyprawiane jest jałowcem, cynamonem, gałką muszkatułową i goździkami. Prosciuttino d'oca moczone jest w marsali, a speck z Górnej Adygi nabiera odpowiedniego smaku dzięki dodatkowi ziela angielskiego i cukru.

Co kto lubi
Livio od kilku lat próbuje znaleźć producenta viollino di capra z górskich dolin Lombardii, R. twierdzi, że najlepsza jest violino di pecora, robiona z mięsa miejscowej rasy owiec cornella bianca). My lubimy prosciutto di San Daniele z Friuli, ale pamiętamy również smak szynki z okolic Benevento, przyprawianego ostrą papryczką, i smak prosciuttino d'oca, szyneczki gęsiej, kupionej na targu w Pavii.

nieoznakowana szynka z Guarcino

W Guarcino (Erzinio, producent dobrych prosciutti z Lacjum) powiedziano mi, że najlepsze szynki we Włoszech robi się na Sycylii z czarnych miejscowych świń. Przyprawia się je czosnkiem, dzikim fenkułem, oregano i pieprzem. No i są jeszcze prosciutti z Basilicaty: dojrzewające w idealnych warunkach klimatycznych. Bo prosciutto lubi suche, chłodne górskie powietrze. Dlatego najlepsze szynki w Lacjum robione są w Ciociarii, a więc w Guarcino. I choć szynki z Guarcino nie mają oznakowań DOP i IGP, to napewno smakują lepiej niż te z okolic Amatrice. Tak twierdził sprzedawca z Erzinio, układając płaty prosciutto na przekrojonym kawałku miejscowej pizzy, a więc foccaccii.

I z czym

figi mi koty zeżarły, a świnię znalazłam w Trydencie
Na kawałku pizzy, jak w to robią w Erzinio, ale też jako zakąska, z obranymi świeżymi figami. Białymi (tak podano nam prosciutto w Umbrii), lub ciemnymi. Lub prosciutto i kulka świeżutkiej mozzarelli. Ale jak się nie ma fig i mozzarelli to można też z dojrzałym melonem. I nie jest to zestawie kulawe :D

Polecana lektura:
Atlante Slow Food dei prodotti italiani. Repertorio della produzione gastronomica regionale. Slow Food Editore, 2012
Mediolan świątecznie Rzymski

Jest zimno i  słonecznie. W barze Sport pachnie kawą, a w wioskowych cantinach nowym winem i świeżą oliwą. Padre Pio ma nowy szaliczek, a okoliczne wzgórza zimowe kolory. 

Kupiliśmy już panettone oraz wiśnie i skórkę pomarańczową w czekoladzie. Elisenlebkuchen przyjechały z Bawarii. Zamówiłam ryby i jagnięcinę, kupiłam karczochy, a Galardi dostarczył wino.  Proszę mnie nie wydać przed wioską, ale w wigilię podaję doradę pieczoną w skorupce z ziemniaków. Rezygnuję też z tradycyjnego suszonego dorsza i marynowanego węgorza. Gina obiecała przynieść nam fritelle z kalafiorem, a od Annamarii dostałam już ciasteczka na czerwonym winie. Udekorowałam nawet stół, wkładając bombki do wazy bez dekla, ale była to dekoracja jednodniowa. Dzisiaj rano zmiataliśmy ich zwłoki i trzepaliśmy kocie futerka z błyszczyka.

Miłych świąt. Bawcie się dobrze, przynajmniej tak dobrze jak my w Ginestrze
podobno jesteśmy najruchliwszymi mieszkańcami wioski. Ciągle nas nosi, a Gina nawet specjalnie nas podpytuje dokąd się wybieramy, by potem roztrząsać z przyjaciółkami nasze turystyczne nawyki. No ale. Gdybyśmy nie byli tacy jacy jesteśmy, to do tej pory siedzielibyśmy na niderlandziej prowincji, patrząc na zagony kapusty i wspominając przez tydzień zająca co leciał z prawej strony na lewą, a potem wzdłuż bruzdy. I pewnie omawialibyśmy je tak samo wnikliwie z holederskimi sąsiadami, jak w tej chwili, z perspektywy Ginestry, omawiamy z Giną nasze marszruty.



Siedzimy w kuchni, oparci o kafelki pamiętające pierwsze rządy Andreottiego, popijamy kawę i opowiadamy o popołudniowym wypadzie do klasztoru Sant'Andrea in Flumine (wie ktoś, gdzie wsadziłam zdjęcia?), który skończyliśmy na spacerku po Filacciano - miasteczku puzderku, miasteczku jak z bajki o królewnie mieszkającej w pudełku po butach.

Jakiś dobry architekt je projektował, bo i proporcje miało miłe, i główna ulica wiodąca do bramy prezentowała się jak elegancka poczekalnia w biurze prezesa, lub, bardziej adekwatnie, jak gabinet królewny mieszkającej z pudełku po butach. To w Filacciano znalazłam ul bez ścian, z plastrami miodu przyczepionymi do kabli. Gina o Filacciano nigdy nie słyszała, ale ona nawet do Rieti nie chce jeździć, bo wszystko ma w Ginestrze. A jeśli nie ma, to znaczy, że nie powinna tego mieć.

Prosta filozofia. Tak prosta jak pszczele rozwiązania architektoniczne w Filacciano.
----------------------
oficjalna strona jest w budowie. Pewnego dnia pojawić się może informacja o mieście i wtedy dowiemy się, kto je projektował i gdzie mieści się informacja turystyczna. Na razie można poglądać numerki na stronie Tuttiitalia
1.
Wzdłuż drogi parasole i siedzące na składanych krzesełkach kobiety. Nad głową krzykliwy nylon parasoli, a za plecami pstrokate zasłony w drzwiach betonowych budynków. Szły do nich z mężczyznami gmerającymi przy rozporkach, kołysząc się na wysokich szpilkach.

2,

zamknięte w sobie
3.
Wzgórza Murge (zgaduję, że po polsku to może nazywać się Murgia) szaro-żółte w okolicach Ruvo di Puglia, szaro-czarne w kierunku Venosy. Bruzdy przeoranej ziemi na wzgórzach i bruzdy popękanego asfaltu pod oponami. Znaki drogowe, których nie daje się odczytać, szeleszczące na wietrze plastikowe płachty w oknach szarych betonowych budynków, poustawianych równo jak klocki na brzegu pól. Setki opuszczonych  klocków pod wielkim niebem i jeden traktor ciągnący pług. Nie pamiątam, czy za pługiem skakały jakieś ptaki. Chyba nie, bo pewnie bym je słyszała, a pamiętam jedynie terkotanie traktora, szum opon na porytej szosie. I świst plastikowych taśm i folii na tylnych drzwiach auta.

4.

wysokie niebo

element ludzki


5,
Samochód zostawiliśmy na parkingu tuż przy zamku i poszliśmy szukać naszego B&B, które miało się znajdować tuż na obrzeżach centro storlco. Zabraliśmy ze sobą bagaże i gps, zostawiając w bagażniku kartony z winem. Dużo ich nie było: cztery z Torre Vento i dwa z winnicy Tormaresca. Poszliśmy do B&B, który kiedyś był czyimś mieszkaniem o grubych murach i kamiennych posadzkach. Proszę zamykać drzwi wejściowe, ostrzegała dziewczyna przekazująca nam klucze. W ścianie macie sejf na papiery wartościowe i komputer.

Sąsiadka z domu obok ustawiła na ulicy dwa kozły na których oparła stolnicę i, odwrócona plecami do ulicy, lepiła orecchiette. Ulica pachniała lizolem i octem. Nad głową powiewało pranie przykryte płachtami folii plastikowej.

O 18. wróciliśmy na parking by dopłacić za następną godzinę. W aucie wyłamano tylną szybę. JC dzwonił do firmy leasingowej, a przyjmowałam przeprosiny od ludzi, którzy wracali do swoich niezniszczonych aut. Bardzo nam przykro, że was to spotkało. Okradziono was? Przepraszam. Musicie iść fare la denuncia, do carabinieri, ale najpierw zadzwońcie do straży miejskiej.

Czy mogę wam pomóc? To po angielsku od mężczyzny w garniturze. Na imię miał Nicola. Powiedział nam, że samochód musimy koniecznie przeparkować. Zna dobre miejsce, strzeżone, niedaleko od posterunku policji. Pojedzie tam z nami i pójdzie z nami na policję. Chce się upewnić, że dobrze się nami zajmą. Dlaczego to robi? Bo sam wie jak to jest. Kilka miesięcy temu ktoś w Wenecji poskakał po dachu jego auta.  Czy może nam polecić dobrą restaurację? Oczywiście, że tak. Idźcie do Il Sale. Zadzwonił do właściciela i zarezerwował dla nas stolik na 20. Mam się na niego powołać.

Razem z Nicola wypełniamy formularz denucii. Co zginęło z auta? Nic? Policjant jest zdziwiony. Trudno jednak ocenić czy jest zdziwiony faktem uczciwości włamywaczy czy też naszą naiwnością. Na wszelki wypadek pyta jeszcze raz: jesteście pewni, że nic wam nie zginęło? W garażu samochód ustawiają tuż przy budce strażnika. Następnego ranka, odbierając samochód mówię ten z potłuczoną szybą na niemieckich rejestracjach. I słyszę następne przepraszam. W barze też nas przepraszają. Bardzo im przykro, ale mają nadzieję, że do Bari jeszcze wrócimy.

6.

potłuczony samochów w naturze

W salonie bmw nie mają szyby, ale mogą ją na jutro zamówić. Dziękuję, ale chcielibyśmy wrócić dzisiaj do domu. Czy mogliby chociaż tę dziurę jakoś załatać, bo mamy przez sobą jazdę przez góry, więc nie chcemy by nam do auta napadało? Oczywiście, że coś dla was zrobimy. Po godzinie dostajemy auto z powrotem, odkurzone z kawałków szkła i zabezbieczonymi tylnymi drzwiami. Ile się należy? Niente. Nic. Przepraszamy, że nie możemy nic więcej dla was zrobić.

7.
W il Sale zamówiłam talerz surowych owoców morza. Nie byłam w stanie przeżuć malutkich kałamarnic. Skąd miałam wiedzieć, że muszę je drobniutko posiekać, a potem przyprawić oliwą i sokiem z cytryny?
Kłamalam. Mierzyłam siły na zamiary, a te okazały się za krótkie i kiepsko wykonane. Miało nie być o designie. I będzie. Nie umiem pisać o Włoszech bez nawiązania do kuchni i designu.

w miejscowych restauracjach tłok. Rzym odkrył, że w zabitych dechami miasteczkach można zjeść taniej. Na niedzielny obiad w Da Maria Fontana stolik trzeba rezerwować z tygodniowym wyprzedzeniem. Podobnie w Da Alvero. Ale nie w La Ginestra (Ornaro Basso). W niedzielę na obiedzie było nas pięcioro: dwa dwuosobowe stoliki i kelner.

Droższy supermarket SISA otwarty jest teraz w każdą pierwszą niedzielę miesiąca (podobno klienci przenoszą się do diskontów), a bracia Liberatti zamknęli masarnię i delikatesy w Osteria Nuova. Jagnięcinę na święta zamawia się w ich innym sklepie, przy via Salaria.

Według oficjalnych danych, Włosi nie kupują nowych aut, nie podróżują i nie inwestują w sprzęt AGD. Na rynku nieruchomości zastój i ogólna obniżka cen. Dobrze mają się jedynie posiadłości z najwyższej półki. Te idą na pniu. Corriere pisał, że dom w Greve sprzedał się w tydzień i za cenę dużo powyżej ceny wywoławczej, która wynosiła 2,5 miliona (euro).



W designie włoskim minirewolucja. Na salony wchodzi oszczędny styl skandynawski w wersji eko. A więc nie przecierki retro, a prawdziwy recykling. W dodatku wymieszany z klasykami włoskiego designu z lat 50. i 60. I tak w białych wnętrzach surowe drewno i odrapane meble żeni się z gołymi żarówkami Castiglionich.

gołe żarówki braci Castiglionich (zdj. materiały promocyje producenta, czyli Flos)

Wracają do łask melamina i inne plastiki, zwłaszcza te z odzysku. W Ginestrze jednak nasza melaina nie cieszy się dobrą sławą (dlaczego taka odrapana? To NAPRAWDĘ włoski mebel? Nie do wiary!), nikogo nie kręci też stara lampa kaiser. A jedynym komentarzem pomysłu na gołe żarówki nad blatem roboczym, którego się mogę spodziewać, to wzruszenie ramionami : ogrzewają mieszkanie, więc na porządne lampy ich nie stać.

Na zdjęciach skandynawski styl po włosku, czyli wnętrza zaprojektowane przez Civico Quattro z VIcenzy.




postanowiliśmy działać z zaskoczenia. Uderzyć na nich od tyłu, od strony gór. Wiedzieliśmy, że tylko wtedy mamy szansę. Gdybyśmy zdecydowali pociągnąć doliną, miasteczko na wzgórzu znałoby nasze pozycje i nie mielibyśmy żadnych szans, gdyż dysponowaliśmy jedynie 211 koniami.

Ruszyć mieliśmy o 8 rano, ale nastąpiły opóźnienia. Najpierw nie było prądu, potem zabrakło cornetti w barze i musieliśmy czekać na świeże, a jeszcze potem zaciął się satelita i mapa nie funkcjonowała tak jak należy.

Granicę przekraczaliśmy z ponad godzinnym opóźnieniem.

Na pierwszym postoju sprawdziliśmy przeciwnika.: kawę mają bardzo dobrą, cornetti przyzwoite, może tylko za dużo w nich konfitury. Podejmujemy decyzję, by - rezygnując tym samym z sugestii nawigacji satelitarnej - pojechać doliną rzeki Nery i w Sant'Anatolia di Narco odbić w lewo, na Monte di Patrico.

skarbiec
Nic nie wskazywało na to, że przeciwnik spodziewał się naszego ataku. W barze przy SS209 rozmawiano z nami przyjemnie, pytano o urlop i plany. Wskazano właściwą drogę i wytłumaczono gdzie ustawiono radary prędkości. Jechaliśmy pewni zwycięstwa. Czuliśmy je w ustach. Tak więc rzucona na drogę kolczatka w postaci starego drogowskazu Abbazzia di San Pietro in Valle zaskoczała nas zupełnie. Zarzuciło sprzętem ciężkim, 211 koni zawyło, zaśmierdziało palącą się gumą. Stare schody prowadzące z parkingu do klasztoru zmieniły wojowników w kupców:

Dwa bilety
Dwa euro. Nie mam wydać z pięciu
Rozmowa z dziewczyną, która siedziała na trawie, oparta o ścianę przy drzwiach.
To w takim razie płacimy pięć, ale ty mi pozwalasz na fotografowanie wszystkiego.

Trzy euro kosztował mnie 'wynajem' odpowiednich reflektorów, doświetlających ołtarze rzymskie i lombardzkie, podświetlające sarkofagi, kolumny, schody, sklepienia. Po prawej stronie widziałam freski przedstawiające sceny z Nowego Testamentu, po lewej ze Starego. Do wglądu mieliśmy wydruki z inwentaryzacji świątyni: a więc opis podłóg, każdego fresku, kamieni ułożonych pod ścianą.

W zabudowaniach klasztornych zrobiono hotel. Krużganek stanowi część sali jadalnej.

farbką i dłutem

Nie skręciliśmy już w lewo w kierunku Monte di Patrico. Nie dojechaliśmy do Spoleto. Miało być atrakcyjnie i według przewodników, a było tak jak zwykle: spacer po nieznanym, choć pełnym skarbów. I nie po raz pierwszy upewniliśmy się, że negocjowanie cen idzie nam lepiej niż podbijanie terytoriów. A Umbria,  widziana z odpowiedniej perspektywy potrafi być tak piękna jak Lacjum :D

Abbazzia di San Pietro in Valle włoska wiki
dodatkowe informacje ze strony Bella Umbria
http://www.cistercensi.info/abbazie/abbazie.asp?ab=2030&lin=pl
i na blogu Trusia w Umbrii, pod datą 8 października 2009, jest opowieść o podróży Valnerina, czyli Doliną Czarnej Rzeki.
Dieter i Heidi kupili dom w górach, w wiosce tak małej, że Ginestra wydaje się przy niej metropolią. Mają dom z kamienia i ponad hektar gruntu zwanego ogrodem, którym w końcu postanowili się zająć. Kupili więc bawarską drewnianą szopę zwaną zabudowaniem gospodarczym i wysłali ją do włoskiej posiadłości. Dieter wytłumaczył jeszcze jak jechać do M., położonego na granicy Emilii i Toskanii.

Dostawę przewidziano na ubiegły wtorek.

renesansowe dziwadło (zamek Beseno, Trentino)

We wtorek o  11:00 Dieter zadzwonił do sprzedawcy, by sprawdzić jak idzie ustawianie szopy. Kierowca jeszcze w drodze. O 13:00 również. O 13:30 nadal. O 14:00 stracono kontakt z kierowcą. O 15:00 wciąż brak kontaktu. O 15:30 też. O 16:00 Dieter zadzwonił do włoskich sąsiadów i poprosił o zorganizowanie akcji poszukiwania samochodu dostawczego w szeroko rozumianej okolicy.

O 18:00 ciężarówkę zlokalizowano. Stała przechylona, prawe koła zaryte po osie w błocie.

Kierowca zignorował instrukcje i pojechał tak, jak mu zasugerował gps, a więc drogą o 3 kilometry krótszą. Akurat było po deszczu, grunt miękki, droga wąska, ciężarówka wielka, a więc pobocze, osunięcie, zarycie po ośki i brak zasięgu, bo w górach komórki czasami nie działają. Ponieważ było już ciemno i robiło się zimno, więc nie czekając na decyzję czynników, wioska zorganizowała dwa traktory i ciężarówkę postawiono na nogi. Kierowcę przyjął pod dach Marcellino. O 21:30 kierowca spał snem sprawiedliwego po przeżyciach, a wioska rozmawiała o wydarzeniach i rozmiarze ciężarówki.

Sądzimy, Dieter, Heidi, JC i ja, że od ubiegłego wtorku M. odmierza inaczej czas. Coś wydarzyło się Przed lub Po  Ciężarówce Wyciąganej z Błota.

Zgodnie twierdzimy też, że Włosi tak chętnie przyjmują cudzoziemców, gdyż ci dostarczają im tematów do długich dyskusji w barze. Dieter przygotowuje już podziękowanie dla mieszkańców wioski: w tajemnicy zamówił katering i wino na imprezę w szopie. Nie chciałam mu psuć przyjemności, ale nie sądzę by niespodzianka była niespodzianką. Wioska już o imprezie wie i pewnie ją dokładnie omawia w wioskowym barze. Przynajmniej tak to się robi w Ginestrze.
e młotek dziadek i śnieg
i tym optymistycznym akcentem kolorystycznym kończę posty o designie, więcej nie będzie. Resztę grudnia poświęcę kuchni i plotom, czyli rzeczom na których się znam.

Na zdjęciach ostatnie zdobycze ebayowe. I moja choinka. Krzesło przecudnej urody o wdzięcznej nazwie Hammer (proj. Arne Jacobsen) przeznaczone jest do kuchni w Ginestrze.

11.grudnia: jednak nie kończę. O designie jednak jeszcze będzie.
w imbryku do parzenia herbaty uszko mi się.
Szukam więc porcelany, która przejmie obowiązki.
Od tygodni grzebię w śmieciach.
Dzisiaj wygrzebałam bombę. Stylistyczną, ma się rozumieć.
Nie wiem jak się w tym parzy herbatę; nie wiem nawet czy toto jest posiasne, jak mawiają na Kujawach, a więc czy da się z tego herbatki nalać. Ale, niezależnie od wszystkiego, dzbanek Colorado to dzbanek, który nie tylko powala.

On kładzie wszystko pokotem.

Za kilka marnych eurasków można pozbyć się rodziny z dobrym gustem i obrazić przyjaciół.

trotyl, kabelek i budzik


I żeby nie było, że faworyzuję Colorado, do zestawu dołączam Hollywood i inne dzbanki Marco Zaniniego. jednego z przedstawicieli Grupy Memphis, projektującego dla Bitonto.

I jak na osobę, która ze wszystkiego wyprodukowanego przez projektantów związanych z Memphis lubi jedynie Shivę i Habitat Sottsassa, piszę o Memphis po raz drugi. A o Arte Povera, który lubię, postu jeszcze nie było. Może więc wkrótce oda do trolli włoszczyzny?
Carabinieri - pokazuje na granatową kafetierę z czerownymi elementami - to rzadkość. Tu ma pani ponad 60.letnią napoletanę. W dobrym stanie, można jej nadal  używać, A ta tutaj to vesuviana.

Tak na targu staroci rozpoczęła się pierwsza lekcja poświęcona kafetierkom włoskim. La moka, sławna kafetierka Bialettiego to jedynie wstęp. O wiedzę na temat reszty trzeba zabiegać. Grzebać długo i cierpliwie.

fot: Alessi, Bialetti, sourcedeviestgab,Mikael Janvier, Goccia Celeste oraz Illy
Mamy w domu kafetierę od Alessiego. I nie mogę znaleźć, kto ją zaprojektował, Alessi już jej nie sprzedaje, choć ma nadal w ofercie  Cupolę, projektu Aldo Rossiego. Te najstarsze cupole, z początku lat 80. sprzedają się teraz za ponad 100 euro. Droższe są jedynie kafetierki Cini Boeri, zaprojektowane dla La Pavoni. No i kafetierki Atomic.

O ile kafetierka Alessiego, czy la Pavoni to model pokrewny z la moką Bialettiego, w którym zaparzona kawa zbiera się w dzbanku na górze, to kafetierki typu vesuviana przypominają prymitywne ekspresy ciśnienowe. Pojemnik na wodę, od niego odchodząca rura kończąca się filtrem z kawą, a pod nim kranik przez który do dzbanuszka leje się kawa. Dzbanuszek może być z tego samego materiału co cała kafetierka.
 
Vesuviana w wersji podręcznej ma dwa kraniki przypominające wystające ząbki królika i tackę na dwie filiżanki. No i jest jeszcze vesuviana w wersji deluks:Na główce ma etykietkę z napisem Atomic. Wtedy mówimy o czymś, co warto mieć w kolekcji, bo kolekcja bez atomica, to jak Włoch bez telefonu komórkowego.

OttoPhokus (rz.1), ASurroca (rz2), rz3 od lewej: Flashmotus, Tonx i INeedCoffee
Ewolucyjnie rzecz biorąc la moka, czy to aluminiowa klasyka Bialettiego,  czy ze stali nierdzewnej lub ewentualnie czarnej szczotkowanej od Alessiego, pochodzi od napoletany.  A napoletana to dzbanek (lub też pojemnik) ustawiony do góry nogami na dzbanku wypełnionym wodą. Między nimi jest filter z kawą. Woda wrze, odwracamy dzbanki...itd....Proste. Najczęściej spotykane są napoletany z aluminium. Zaczęto je produkować po wojnie. Te z lat 50., jeśli w dobrym stanie, kosztują 20-40 euro.


I tak ja w przypadku La Moki, Alessi ma w ofercie napoletanę. Ucho przy pojemniku na wodę, zgrabna rączka przy dzbanku na kawę, żeniąc w ten sposób dwa rodzaje uchwytów wykorzystywanych w napoletanie. Połysk stali nierdzewnej i nazwisko Riccarda Dalissi z Potenzy jako projektanta. Odbija się to na cenie: 300 euro trochę dużo jak na ładny przedmiot z którego prawdopodobnie skorzystałoby się raz.

gorący styl? Not
Kafetierkę ze stali nierdzewnej, kupioną w Cortonie prawie 15 lat temu, trzymamy z przyzwyczajenia. Nigdy dobrej kawy nie robiła. Tak więc napoletany 90018 Alessiego pewnie nie kupimy. Ja chciałabym upolować prawdziwego włoskiego atomica. Znalazłam stronę, na której tłumaczą jak rozpoznać oryginał: kranik do spieniania mleka z brązu, równomiernie rozmieszczone dziurki na filtrze, solidne pokrętła i symetrycznie rozmieszone litery logo. Warto też pamiętać, że Atomic to produkt międzynarodowy. Podobno najlepiej sprzedają się atomiki z Włoch i z Kuby. Te, jak niektóre samowary, pamiętają jeszcze czasy przedrewolucyjne.
Z powodu optymalizacji, racjonalizacji, utylizacji, cięcia kosztów i setki innych powodów, których nazwy nie umiem znaleźć w słowniku, w roku 2014 będziemy mieszkać gdzie indziej. 

Niby będzie ta sama wioska, ta sama ulica i ten sam dom, ale adres zmieniony. Nie prowincja Rieti, a prowincja Viterbo. Nie tylko my. Z mapy Lacjum znika też prowincja Latina, a wszystkie jej posiadłości przechodzą w ręce Frosinone.

najszybciej jak można

I tak w całych Włoszech,  jedni wcześniej, drudzy rok później, a inni jeszcze później. W ramach racjonalizacji, cięcia kosztów i optymalizacji  w przyszłym roku nie będzie prowincji Asti, Varese, Massa Carara, Benevento, Foggia, Catanzaro. A z powodu rzeczonej restrukturyzacji prowincje  dostaną komisarza, który będzie pomagał w zmianie obecnego administracyjnego stanu rzeczy,  choć -  jak twierdzi Giuseppe Castiglione, prezes Związku Prowincji - proces łączenia jest zbyt delikatny by pozwolić komisarzowi się nim zajmować.

sprzęt jest, maszynisty (chyba) brak

I jak to we Włoszech: jedni twierdzą, że będzie lepiej, drudzy że to zamach na demokrację, a trzeci zastanawiają się jak to wplynie na politykę. Bowiem wszyscy są zgodni: racjonalizacja i optymalizacja to jedno, a na tychmiastowe polityczne rezultaty to drugie. Czyżby chodziło o to, by łatwiej było rządzić i wprowadzać reformy? Sprawa jest delikatna i nie potwierdzona. Więc na razie spekulujemy. I próbujemy zapamiętać, że za niecałe dwa lata będzie casa di giuseppe (VT).
 ------------
dane: artykuł w Corriere della Sera z 23.X.2012
najszybiej jak można: widok na Dolomity, dolina Rieti, Salarią przez granicę Lacjum i Abruzji
pokrętła już są: zdjęcia z Gandawy (Joepie Platteau)
Powered by Blogger.