tragedia designerska nr 1.
W łazience musi być brodzik, bo gdzieś trzeba schować rury. Można oczywiście podnieść podłoge, robiąc wylewkę cementową, ale wtedy a) czy strop to udźwignie? b) drzwi do wymiany c) napis 'uwaga stopień' konieczny. Decydujemy się na brodzik porcelanowy.

Tragedia designerska nr 2.
Superwąska umywalka jest naprawdę supewąska.

Tragedia designerska nr 3.
Mario nie może znaleźć kranu, który kupiliśmy do kuchni. Kupi coś innego. Wolałabym sama, bo mam wątpliwości co do jego wyborów estetycznych.

Za to: nie ciekną kaloryfery. Gres w spiżarni wygląda wystarczająco dobrze (czyli prawie go nie widać). Zerwano paskudna boazerię na parterze i różową tapetę. Trzymała w kupie popękany tynk, więc gdzieniegdzie mamy widok na cegłę.

Murarz z kielnią wkracza w przyszłym tygodniu.
Dach trzeba będzie jednak robić. Sporo uszkodzonych dachówek, więc nie da się dachu połatać ze strychu. Trzeba postawić rusztowanie. A jak już je stawiać to i warto wszystko zrobić: dach, tynk, balkon i malowanie.

Tak więc robimy dach. Mamy już w pazurkach wycenę. W/g mnie nie najgorszą, ale holenderska dusza męża jęczy, że trzeba znów płacić. W końcu argumentem ucinającym dyskusję jest koszt stawiania rusztowania. Jeśli teraz nie zrobimy wszystkiego, to za rok, dwa trzeba będzie płacić kilka tysięcy euro za kolejne ustawianie rusztowania.

Umowa jest króciutka. Hans chciałby wszystko wyszczególnić. W końcu udaje mi się go przekonać, że jeśli Francesco chce umowy bez detali, to znaczy że będzie to na naszą korzyść. Rzeczywiście, w trakcie negocjacji okazuje się, że można wykorzystać fakt zmiany rat płatności. Giancarlo zmienił, bez konsultacji z architektem, ustalony wcześniej harmonogram 10-20-50-20 na 10-30-40-20 procent. W zamian Giancarlo nie będzie wyceniał dodatkowo za ew. reperowanie konstrukcji pod dachówkami, uszczelni okno (kto wpadł, żeby na naszym strychu wstawić okno? Przecież tam zmieści sie jednie kot i to z opuszczonym ogonem) położy tynk, pomaluje fasadę od ulicy i przy okazji zrobi cały balkon (kafelki, kamień, od nowa przykręcona balustrada).
symbolicznie, bo to nie moja ręka i nie mój młotek. Mario rozpoczął burzenie ścian w kuchni (wywalenie łuku alkowy), łazienki (wszystko do wyrzucenia) i likwidację ubikacji przy kuchni.

Nie obyło się bez ofiar:
  • stłuczony zabytkowy kafelek (mój ulubiony)
  • w kuchni wyburzono całą scianę a nie tylko łuk. Najwyraźniej ktoś nie czytał planów architekta.
  • w ubikacji z rozpędu skuto wszystkie(!) kafelki. Te w fioletowe sceny ogrodowe też.

I tak:
  • spiżania przy kuchni będzie otynkowana i wygresowana
  • kafelkowi nikt i nic życia nie przywróci. Spisany na straty
  • Postawiono nową sciane (już bez łuku)
Powered by Blogger.