turkusowe kółeczka (warte odwiedzin), pomarańczowe romby - jadłodajnie, liliowe gwiazdki - winnice. Tych ostatnich jakoś mało na mapie....Trzeba więcej pić :D

Przydatne czy przejaw głupiego gadżeciarstwa? Brakuje czegoś? Prosimy o listę uzasadnionych wymagań  lub pobożnych życzeń. Krytykę przyjmiemy na klatę, życzenia postaramy się uwzględnić.


przerywamy nadawie programów o Wenecji. bo żygać się chce od ciągłego siedzenia na łodzi i  włoszczyzna musi  zacerować dziury w wiedzy o mieście. Tak więC teraz pogadamy o makaronach:


orecchiette, orecchini, orecchie di prete, taparelle

A jeszcze konkretniej o uszkach, czyli o orecchiette (orecchio to po włosku ucho), choć w Apulii, która z nich słynie, zwane są różnie. I tak okolicach Foggi mówi się na nie cicatelli, in Bari fenescecchie, recchie lub strascenate zaś w Taranto małe orecchiette to chiancarelle, a duże  - pociacche (lub pochiacche), by wymienić kilka najprostszych do wymówienia nazw miejscowych.  Oriecchiette robione są też w Rzymie, Abruzji, Molise, Campanii i Basilicacie. Ta ostatnia nazywa je orecchie di prete.

SKĄD?
Orecchiette, niezależnie od tego jak się je zwie, wydają się być spokrewnione z prowansalskimi crosets i najprawdopodobniej dotarły do południowych Włoch za sprawą Andegawenów. Po raz pierwszy o dziwnych kluskach z Bari pisze Gianbattista del Tufo z Neapolu w drugiej połowie XVI wieku.

JAK?
Orecchiette robi się z semoliny (czasami mieszanej z mąką razową lub z mąką z palonej pszenicy, czyli tzw. grano arso). Znalazłam też przepis na orecchiette z dodatkiem mąki gryczanej. Wbrew powszechnym opiniom twierdzę, że zagniatanie ciasta z samej semoliny jest możliwe w warunkach domowych. A ponieważ ciasto powinno być w twarde, elastyczne i gładkie, więc zagniatanie ręczne jest wskazane, zwłaszcza w końcowej fazie projektu.

Ponieważ mąka mące nierówna, trudno więc powiedzieć 'weź 60 dag mąki i szklankę ciepłej wody', bo ciasto może się okazać za luźne, generalnie przyjmuje się zasadę proporcji 1 do 3, a więc jedna miarka wody, trzy miarki mąki, z założeniem, że dosypuje się mąki, gdy ciasto się klei i dolewa mąki, gdy sypią się z niego wióry. Zagniatamy ciasto (im dłużej tym lepiej), zawijamy w folię lub przykrywamy miseczką i odstawiamy na godzinę lub dwie, dla odpoczynku naszych wymęczonych nadgarstków i dla glutenu. Potem odrywamy kawałki ciasta, turlamy z nich wałeczki (im cieńsze tym zgrabniejsze orecchiette) i zwykłym nożem odkrawamy kawałeczki ciasta. Końcówką noża naciskamy na odkrojony kawałek ciasta aż ciasto zacznie się zwijać w rulonik. Rulonik odwracamy na drugą stronę wkładając go na palec i lekko naciągając Zgrabnie zrobione orecchiette przypominają nowy kondom....

W Bari orecchiette gotuje się razem z liśćmi brukwi, a potem podsmaża na oliwie aromatyzowanej czosnkiem i ostrą papryczką. Conversanto orecchiette z mąki razowej podaje z sardelami. Gdzie indziej orecchiette polewane są gęstym sosem z wykastrowanego barana; mięso, z dodatkiem aromi i kawałka słoniny, gotuje się długo i powoli w w glinianym garze. Lub robi się sos pomidorowy z jagnięciną  i mozzarellą (orecchiette alla materna). Moje orecchiette podałam z podsmażonymi na oliwie pomidorkami koktajlowymi i polane sosem z ruccoli zmiksowanej z czosnkiem i oliwą, co jest również tradycyjnym przepisem apulijskim.

W książce Gennaro's Italian Home Cooking znalazłam przepis na orecchiette z fenkułem i cytryną:

na gorącej oliwie podsmażyć zmiażdżony  ząbek czosnku aż nabierze koloru. Wyjąć czosnek, a na aromatyzowanej nim oliwie podsmażyć cienko pokrojone plastry fenkułów (1-2, w zależności od wielkości). Gdy fenkuły zrobią się miękkie (ok 5-7 minut smażenia), skropić jes sokiem z cytryny, wyjąć je na talerz a na oliwę wsypać grubo zmieloną świeżą bułkę. Smażyć, aż się zezłoci, dodać podsmażone wcześniej fenkuły i wsypać pokruszoną ostrą papryczkę. Osobno ugotować orecchiette (ta porcja warzyw jest na 400 g orecchiette), wymieszać z sosem, posypać startym serem pecorino.
Giorgio Locatelli twierdzi, że orecchiette dobrze jest podać ze zrumienioną pancettą,  zielonym groszkiem i czarnymi truflami. Anna del Conte zaś lubi orecchiette z kafalofiem podsmażonym z orzeszkami piniowymi i solonymi sardelami.

DODATEK SPECJALNY
Na zakończenie wywodu dodam, że w Bari do robienia orecchiette używa się specjalnego noża bez rączki zwanego la sferre.

Z orecchiette da się wróżyć, ale tylko w przypadku określenia płci potomka. Na wrzącą wodę wrzuca się kawałek ziti i jedną orecchiettę (uszko jest rodzaju żeńskiego, la orecchietta, le orecchiette). Jeśli najpierw wypłynie ziti - będzie chłopiec, orecchietta - dziewczynka. PS: wiem, że ziti to liczba mnoga i że powinnam pisać o zite, czyli jednej nitce makaronu, ale ponieważ są ziti i zite, panowie młodzi i panny młode, więc rezygnuję z poprawności językowej.

***********
Jak robić orecchiette i wpędzić się w kompleksy? Obejrzeć film z Marlacucina lub NonnaStella

Informacje:

  • Dizionario delle Cucine Regionali Italiane (Slow Food Editore)
  • Encyclopedia of Pasta Oretty Zanini de Vita (University of Californi Press)
  • Cucina Regionale, Il Cucchiaio d'Argento (Editoriale Domus)
przepisy:
  • Gennaro Contaldo Gennaro's Italian Home Cooking(wyd. Headline, 2012)
  • Anna del Conte Classic Italian Recipes (wyd. Hamlyn, 2011)
  • Giorgio Locatelli Made in Italy (wyd. Fourth Estate, 2006)


moment na heinekena

Nad rzeką stoi dom,
Który zbudował Tom.

To jest pies podwórzowy, Burek,
Który szczeka na cały dom,
Który zbudował Tom.

A to jest kot z podwórka,
Który podrapał Burka,
Który szczeka na cały dom,
Który zbudował Tom. 

I tak dalej. 

Tyle że nie dom, a statek. I nie nad rzeką, a w porcie Wenecji. I nie Tom, tylko Gianluigi Aponte, właściciel Mediterranean Shipping Company. Statek nazywa się MSC Divina (podobno na cześć Sofii Loren) i jest w pierwszej dziesiątce największych statków rejsowych. 


godzilla w Wenecji

Szczeka nie Burek, a Venice in Peril, organizacje eko różnej maści, UNESCO oraz komitet No Grandi Navi. Ci ostatni, jak kot który nie podrapał Burka ale chciał podrapać Toma, próbują blokować dostęp wielkich statków rejsowych do portu w Wenecji. Jest oczywiście piketowanie 'nie wchodź na ten statek', ale też są i potarczki z policją. Tak No Grandi Navi jak i Venice in Peril twierdzą, że tego rodzaju turystyka zagraża Wenecji i ekosystemowi laguny. I podają fakty: statki rejsowe odpowiedzialne są za 14-15% spalin. Pogłębianie kanałów przelotowych by wielkie statki mogły zawijać do portu zmienia ekosystem laguny, ubywa terenów podmokłych, zwiększa się zasolenie (więcej wody morskiej niż wody z rzek), acqua alta jest bardziej alta, zalewane są coraz większe obszary miasta, a że woda bardziej słona...itd...itd.

W sobotę po południu Divina ruszyła kanałem Giudecci. Straszyła z daleka: wlokła się jak wielkie blokowisko, wisząc nad niewysoką zabudową nabrzeża: 333 metrów długości, 7 pokładów, 1637 kabin, 5 i pół tysiąca mieszkańców (w tym 1300 załogi), którzy wylegli na pokłady. Machali co prawda do nas, siedzących nisko nad wodą, ale jakoś nikt nie kwapił się by im odmachnąć. Najwyraźniej na vaporetto 5.1 byli ci, których nie kręci podróżowanie hotelem na falach, w którym - jak twierdzi jeden z komentujących na forum miłośników tego rodzaju urlopów - wszystko można znaleźć pod jednym dachem: sklepy i restauracje, dancingi i baseny olimpijskie, korty tenisowe i centra odnowy biologicznej. I do tego doborowe towarzystwo. Jak twierdzi niejaki Mike, na rejsach poznaje się świetnych ludzi. A w miastach, chociażby takich jak Ateny, jest jedynie ścisk, tłok, kolejki do wszystkiego, smród i hałas. Oraz paskudne miejscowe restauracje, języki obce i w ogóle jest zbyt miejscowo. Znałam kiedyś jedną panią, i to młodą, która z przekąsem wyrażała się o Polsce B i blokowiskach. Ale sama popłynęła na rejs karaibski, właśnie blokowiskiem takim jak widziana w Wenecji Divina.

Następny rejs Diviny rozpocznie się 13. lipca. Wenecja - Bari - Katakolon  - Izmir i Istambuł  - Dubrovnik - i powrót do Wenecji 20. lipca. Ma ktoś ochotę jeśli nie na rejs, to chociażby na piketowanie? Bo ja tak. A ponieważ nie mam 1500 euro na łóżko w najtańszej kabinie, więc chyba zdecyduję się transparent: 'Ziomale pozdrawiają karki z blokowiska'

Wiersz Jana Brzechwy ze strony http://www.wiersze.annet.pl/w,,8804




nowe Stedelijk

przedwczoraj wsiadało się na okręt zwany Stedelijkmuseum w Amsterdamie, a jutro będzie się szukało vaporetto w saunie zwanej Wenecją.

W torbie aparat, mapa, Weneckie Tęsknoty Pollakówny i Venice, Pure City Petera Ackroyda
w Holandii świętuje się stadnie. Jak nowe dziecko, to przed domem stoi bocian. Jak zdany egzamin to flaga i plecak.A na 50. urodziny stawia się abrahama, czyli stracha na wróble z przyklejoną facjatą jubilata(ki) i odpowiedni transparent opisujący tajemnice zawodowe i życie osobiste. W ubiegłą sobotę całe Waarland wiedziało, że Kees jeździ na rowerze, hoduje tulipany, w wolnych chwilach pracuje dla Interpolis i udziela się politycznie w chadekach.Czego nie napisała na folii Anja, to synowie i brat dowiedzieli tworząc własne transparenty. A że w Holandii nikt nie udaje, że nie widzi i nie czyta, więc raz po raz przed domem zatrzymywało się auto lub rower i przy pustej na ogół Schaapskuilweg zrobiło się tłoczno.

holenderska sztuka świętowania

By świętować w Holandii trzeba mieć grubą skórę, bo jeśli jubilata nie obraziły transparenty,  abrahamy i gapiący się przechodnie, to jest szansa, że obrażą śpiewane na imprezie kuplety, w których wyciąga się grzechy przeszłości, wietrzy urazy, komentuje ostatnią fryzurę i krostę na czubku nosa. A ponieważ w Holandii wszystko jest wyważone, więc obrażający muszą - dla równowagi - zrobić z siebie idiotów. Na 50. urodzinach u Kees-a kuplety śpiewało dwóch businessmenów ubranych w kosze na cebulki tulipanów. I z tulipanami zamiast krawatów.

Fotorelacja z ostatniej soboty w stodole brata JC, a abrahamy stały trzy-


 na dole strony wisi mapka pokazująca wszystkie miejsca, które włoszczyzna opisywała. No dobra, nie wszystkie, tylko te zapamiętane i znalezione na googlemap. W przyszłości będzie lepiej: prowincjami będzie, z adresami, ze zdjęciami i może podlinkuje odpowiednie posty. Na razie jest tak jak jest, czyli wychodek za stodłą. Lepsze to niż latryna, ale nadal śmierdzi.....

Postęp technologiczny skręcił w prawo i jest tu
większość rzeczy których ci nie mówię są nieprawdą
nie mówię ci ich bo mogłyby być użyte przeciw mnie
- ale nie jesteśmy w sądzie
jest znacznie gorzej, bo jesteśmy małżeństwem. W sądzie przynajmniej zna się zasady i ma się obrońcę

Mogłam wygrać tę rozmowę. Wystarczyło powiedzieć, że czytelne zasady sądowe to niekoniecznie prawidłowość. Na przykład Fiori i Florio, który procesowali się o 10. drzew oliwnych przez lat dwadzieścia. Proces w końcu dobiegł końca. 16. maja zmarł Fiori, a w trzy dni po nim adwokat Florio.

w zależności od tego, kto podaje przepis, supplì* - tradycyjne krokiety ryżowe z Lacjum - mogą być różowe lub białe. Nadziewane samą mozzarellą lub mozzarellą wymieszaną z drobno posiekanym prosciutto. Na przykład Dizionario delle Cucine Regionali Italiane podaje, że ryż na supplì miesza się z sosem pomidorowymi. Oretta Zanini de Vita, czyli autorka książki o kuchni Rzymu i Lacjum, gotuje ryż do którego dodaje starty parmezan, czyli robi białe prawie-risotto, a a mozzarellę miesza z posiekanym prosciutto. Wszyscy moimi sąsiedzi robią supplì z wczorajszego risotto. I tak risotto z salsiccią, radicchio, cukinią, szparagami, grzybami, bobem, ziołami nadaje się na supplì** , wystarczy wbić do niego jedno lub dwa jajka, wyrobić, w mokrych dłoniach uformować kulki (wielkości dużej śliwki) wcisnąć kawałek mozzarelli, zalepić dziurkę, supplì otoczyć w bułce tartej i usmażyć w oliwie. Najlepsza jest oliwa extra vergine i sąsiedzi twierdzą, że musi być miejscowa:D

Lubię supplì, które rozsypuje się pod widelcem, a więc do risottto dodaję jedynie jedno jajko. Przekonałam się jednak, że z delikatne supplì wymagają dużego półmiska, gdyż muszą leżeć jednowarstwowo. Moje pierwsze delikatne supplì przypominały popękane placki z których zwisały nitki stopionej mozzarelli.  Lepiej wyglądało spaghetti wymieszane z zostałą z ubiegłego dnia zuppą di pesce. Ryba co prawda rozpadła się na kawałki, ale owoce morza trzymały formę. Pomijając kształt krokietów, spryskaną oliwą kuchenkę i plamy sosu pomidorowego na ścianie, była to bardzo udana kolacja. Sąsiadka była zachwycona.

*Supplì to nazwa krokietów ryżowych z Lacjum. W Neapolu robi się palle di riso, a na Sycylii sławne arancini. 
** wajątkiem jest risotto risi e bisi, ale risi e bisi to prawie zupa.
Od 1. do 5. maja Orvieto świętowało nieumiarkowanie w jedzeniu (ale nie w piciu).

Orvieto
Orvieto świętowało lody. Najlepsi zamrozili smak i zapach regionu, a Orvieto sprzedawało karnety. Pięć euro za pięć gałek i kolorowy sznurek, na którym wieszało się karnet.

Lody śmietankowe z Emilii, lody orzechowe z Lacjum, lody anyżkowe z Sycylii, lody gruszkowo-winne z Val d'Aosta i lody o smaku oliwy taggiasca z Ligurii.  Na wszystko patrzyły dusze potępione z ze ściany duomo. Lody o smaku torrone z Abruzji, lody polane syropem winnym z Molise, lody z nutellą z Apulii i sorbet cytrusowy z Calabrii. Dusze potępione patrzyły na nas ostrzegawczo.

nogi w Orvieto i Sienie

Ginestra też świętowała. Rano po wiosce przeszedł Jan Ewangelista, a potem jego konterfekt przenosił się z domu Giovanniego do domu najstarszego muzykanta wioski, a na ustawionych pod pocztą stołach świątowano nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. Na parkingach Ginestry zabrakło dla nas miejsca, więc JC zaparkował na brzegu pola, a ja wyszłam popatrzeć czy nie zablokował alfy na mediolańskich rejestracjach. Stanęłam na trawie i jak na sądzie ostatecznym otworzyły się czeluście: pod lewą nogą zarwała się ziemia. Z odchłani wyciągnął mnie i moje spuchnięte kolano JC.

Od tego momentu wspinanie po schodach zajmowało 5 min: po pół minuty na każdy stopień. Potem było lepiej, więc kuśtyłałam sobie po Sienie i po schodach na dach duomo. 90 stopni w górę i 90 stopni w dół, a za mną ciągnęła grupa zwiedzających. Kuśtyk, kuśtyk, przepraszam, że tak wolno, ale....

W Paestum kuśtykałam w kurzu od świątyni Posejdona do świątyni Ateny. W Velii wdrapałam się na wzgórze dawnego akropolu. Ale schodzić pomagał mi JC.

21. maja doktor odesłał mnie do ortopedy. Rentgen pokazał cienką nitkę pęknięcia kłykcia przyśrodkowego kości piszczelowej i kuśtykanie zmieniło się w kicanie: dwie kule ze światełkami odblaskowymi w niebieskich uchwytach oraz zakaz wstawania z łóżka lewą nogą. Wczoraj pokicałam po Monachium. I tak się nakicałam, że teraz bolą mnie ręce.

Informacja o 1.święcie lodów w Orvieto jest tu. Warto sprawdzać, kiedy będzie obchodzone  w przyszłym roku. Przy okazji dodaję, że ja głosowałam na anżykowe sycylijskie, a JC na apulijskie z nutellą. Najmniej nam smakowały lody z oliwą, choć doceniliśmy pomysł.

A jakby ktoś chciał przypomnieć sobie anatomię kolana, to proszę bardzo: polska wikipedia na temat i z ilustracjami

w Wasserburgu lato. Na Ponte Rosso tłok, jak to latem. Dzisiaj mamy obiecaną atrakcję: falę powodziową. Nie wiemy jedynie czy 5,99 6,15 metrów to już jest to, czy będzie lepiej.
 
 Viva l'estate a Wasserburg!

Na razie zalało wyspę na której stał kiedyś klasztor i ścieżki spacerowe wzdłuż rzeki. Po rzece pływają całe drzewa i kawałki łąki (na szczęście bez owiec i krów), a statek spacerowy Christina urwał się ze sznurka i popłynął na wycieczkę. Do zalania nawierzchni mostu brakuje jeszcze jakiegoś metra.

18:21
od godziny most jest zamknięty dla samochodów i dla przechodniów. Przed drzwiami domów położonych w pobliżu rzeki poukładano worki z piaskiem.  Nadal leje.

18:29
dla tych, którzy nie mieszkają w Wasserburgu i nie mogą osobiście uczestniczyć w imprezie, poziom wody prawie na żywo; pegel in Donaugebiet.

20:14 poziom wody opada. Wygląda na to, że kajakiem po Marienplatz pływać nie będziemy. Chyba powinniśmy przeprowadzić się do Pasawy. Tam ma być fala powodziowa na 12 metrów, choć przy zaledwie 7,60 miasto już ciut podtopione.

orvieto wyprane z kolorytu lokalnego

Powered by Blogger.