walą drzwiami i oknami. Kradną. Pan doktor, z młodą i atrakcyjną żoną, kradnie elektronikę, choć sam twierdzi, że jedynie wynosi. Kasztanom nie przychodzi do głowy, że elegancki pan wyjdzie z toasterem w ręku. Opowiada mi o tym jego kolega, który nie kryje zachwytu nad zimną krwią doktora. Pewnie dlatego, że w swoim kraju był chirurgiem. Jego młoda żona nigdzie pracowała, zajmowała się domem.
Patrząc na B. nikt by nie powiedział, że jest imigrantką. Ciemne włosy ufarbowane na jasny blond, nienaganny makijaż, zawsze świetnie ubrana. Dzisiaj, na przykład, ma na sobie irchowe spodnie i białą koszulę. Do tego rozpinany, kaszmirowy zapewne, bladoróżowy sweterek z drobnymi perłowymi guziczkami. B. ubiera się u Z., który kradnie na zamówienie w luksusowych butikach.
W weekendy lepiej wychodzić na miasto. Jest tam spokojniej, bo nikt nie wyrzuci przez okno butelki lub starego telewizora jak to się czasami zdarza w obozie.
Do pensjonatów odsyłane są dziewczyny lub rodziny, dlatego wielu samotnych tworzy z dziewczynami 'pary narzeczeńskie' i dzięki temu zamiast siedzieć w obozie dla uchodźców pod Wiedniem, mieszkają teraz w pensjonacie niedaleko Linzu. Warunki dobre, wioska spokojna, wiele pokojów z własnymi łazienkami i balkonami. Właściciel po raz pierwszy ma grupę uchodźców, więc nie nauczył się jeszcze, że szufladę z papierosami i barek z alkoholami trzeba zamykać na klucz.
O pracę się walczy. K. pracuje za 4 na godzinę; A. idzie do pracodawcy i mówi, że będzie robił za 3,80. Więc pracę dostaje. A potem przychodzi B., który pracę A. zrobi za 3,50. I tak dalej...
Nawet przy nocnym sprzątaniu sklepów można sobie dorobić, na przykład kradnąc towar z półek. Ochrona sprawdza kieszenie i torby, ale nie sprawdza worków w odkurzaczach. Trzeba tylko z odkurzaczem wejść do toalety, tam gdzie nie ma kamer.
Pani z opieki społecznej odwiedzająca koczujących na skwerach, nie daje sobie rady. Nie jest w stanie do wszystkich dotrzeć i porozmawiać, więc ogranicza się informowania, że ogony grillowanych szczurów są niejadalne.
Jedzą pasztety dla kotów. Dla kotów są lepsze; bardziej treściwe, o większej zawartości mięsa.
W miejscowym sklepie spożywczym pojawia się ogłoszenie: prosimy nie kraść, w języku imigrantów.
Mury śmierdzą moczem, skwery też. Aż dziwne; przecież mogli iść do toalety w sklepie lub pobliskiej knajpce.
Na azyl czeka się dwa lata. W tym czasie rząd zapewnia zasiłek i zakwaterowanie w blokach socjalnych. Gdy podanie o azyl zostaje rozpatrzone negatywnie, imigranci muszą wracać do kraju pochodzenia i wtedy wyrywają z podłogi toalety i spłuczki, od ścian odkręcają umywalki i krany.
Brzmi znajomo? Powinno; to opowieści nie o obecnej fali uciekinierów, a o tej z 1981 roku. A więc, między innymi, o Polakach. Czyli tych 'cywilizowanych'. Dwie z opowieści: o Polakach wyrywających umywalki z mieszkań socjalnych w Norymberdze i o pracownicy socjalnej z Londynu uczącej koczujących Polaków by nie jedli ogonów szczurów opowiedziała mi B. Reszta to moje własne doświadczenia. Znałam osobiście świetnie ubraną B., M. kradnącego papierosy i doktora J. wynoszącego sprzęt z miejscowego sklepu. Napis po polsku: prosimy nie kraść, wisiał w sklepie spożywczym w Pittsburgu w Kalifornii. Nie pamiętam jedynie czy był to sklep Lucky czy może Safeway.
Już dawno nie byłam tak wkurwiona jak po przeczytaniu wątku na forum o Włoszech. Wątku nie linkuję; jak kogoś przypili, sam sobie wątek znajdzie. Sprowokował mnie do napisania o imigrantach. Na forum też się dopisałam, ale okazało się że nawet moderatorka przyjęła za prawdziwą notkę z jednego portalu, w której powoływano się na relację z 'Bild' o ostrzeżeniach włoskich służb specjalnych w sprawie planowanych ataków na plaże włoskie, hiszpańskie i francuskie. Bild miał słyszeć o włoskim ostrzeżeniu od kogoś zbliżonego do niemieckich służb specjalnych. Okazało się, że cała sprawa była tylko i wyłącznie plotką. Czyli dyskusja na forum była o dupie maryny. A że przy przy okazji powyłaziły fobie i rasizm? Chyba nie za bardzo jestem zdziwiona, choć mam cichutką nadzieję, że ten festiwal kołtuństwa, tak widoczny na forach i komentarzach, to jedynie objaw lepszej zmiany, powstawania z kolan, zrywania z polityczną poprawnością i pedagogiką wstydu. I że minie niebawem, jak mam nadzieję, miną rządy Prezesa. Tego sobie i Polsce życzę.
EDIT: to już chyba czwarta edycja tej notki. Jak na razie nie doszłam jeszcze do momentu, w którym mogłabym zrezygnować z wulgaryzmów.
Patrząc na B. nikt by nie powiedział, że jest imigrantką. Ciemne włosy ufarbowane na jasny blond, nienaganny makijaż, zawsze świetnie ubrana. Dzisiaj, na przykład, ma na sobie irchowe spodnie i białą koszulę. Do tego rozpinany, kaszmirowy zapewne, bladoróżowy sweterek z drobnymi perłowymi guziczkami. B. ubiera się u Z., który kradnie na zamówienie w luksusowych butikach.
W weekendy lepiej wychodzić na miasto. Jest tam spokojniej, bo nikt nie wyrzuci przez okno butelki lub starego telewizora jak to się czasami zdarza w obozie.
Do pensjonatów odsyłane są dziewczyny lub rodziny, dlatego wielu samotnych tworzy z dziewczynami 'pary narzeczeńskie' i dzięki temu zamiast siedzieć w obozie dla uchodźców pod Wiedniem, mieszkają teraz w pensjonacie niedaleko Linzu. Warunki dobre, wioska spokojna, wiele pokojów z własnymi łazienkami i balkonami. Właściciel po raz pierwszy ma grupę uchodźców, więc nie nauczył się jeszcze, że szufladę z papierosami i barek z alkoholami trzeba zamykać na klucz.
O pracę się walczy. K. pracuje za 4 na godzinę; A. idzie do pracodawcy i mówi, że będzie robił za 3,80. Więc pracę dostaje. A potem przychodzi B., który pracę A. zrobi za 3,50. I tak dalej...
Nawet przy nocnym sprzątaniu sklepów można sobie dorobić, na przykład kradnąc towar z półek. Ochrona sprawdza kieszenie i torby, ale nie sprawdza worków w odkurzaczach. Trzeba tylko z odkurzaczem wejść do toalety, tam gdzie nie ma kamer.
Pani z opieki społecznej odwiedzająca koczujących na skwerach, nie daje sobie rady. Nie jest w stanie do wszystkich dotrzeć i porozmawiać, więc ogranicza się informowania, że ogony grillowanych szczurów są niejadalne.
Jedzą pasztety dla kotów. Dla kotów są lepsze; bardziej treściwe, o większej zawartości mięsa.
W miejscowym sklepie spożywczym pojawia się ogłoszenie: prosimy nie kraść, w języku imigrantów.
Mury śmierdzą moczem, skwery też. Aż dziwne; przecież mogli iść do toalety w sklepie lub pobliskiej knajpce.
Na azyl czeka się dwa lata. W tym czasie rząd zapewnia zasiłek i zakwaterowanie w blokach socjalnych. Gdy podanie o azyl zostaje rozpatrzone negatywnie, imigranci muszą wracać do kraju pochodzenia i wtedy wyrywają z podłogi toalety i spłuczki, od ścian odkręcają umywalki i krany.
Brzmi znajomo? Powinno; to opowieści nie o obecnej fali uciekinierów, a o tej z 1981 roku. A więc, między innymi, o Polakach. Czyli tych 'cywilizowanych'. Dwie z opowieści: o Polakach wyrywających umywalki z mieszkań socjalnych w Norymberdze i o pracownicy socjalnej z Londynu uczącej koczujących Polaków by nie jedli ogonów szczurów opowiedziała mi B. Reszta to moje własne doświadczenia. Znałam osobiście świetnie ubraną B., M. kradnącego papierosy i doktora J. wynoszącego sprzęt z miejscowego sklepu. Napis po polsku: prosimy nie kraść, wisiał w sklepie spożywczym w Pittsburgu w Kalifornii. Nie pamiętam jedynie czy był to sklep Lucky czy może Safeway.
Już dawno nie byłam tak wkurwiona jak po przeczytaniu wątku na forum o Włoszech. Wątku nie linkuję; jak kogoś przypili, sam sobie wątek znajdzie. Sprowokował mnie do napisania o imigrantach. Na forum też się dopisałam, ale okazało się że nawet moderatorka przyjęła za prawdziwą notkę z jednego portalu, w której powoływano się na relację z 'Bild' o ostrzeżeniach włoskich służb specjalnych w sprawie planowanych ataków na plaże włoskie, hiszpańskie i francuskie. Bild miał słyszeć o włoskim ostrzeżeniu od kogoś zbliżonego do niemieckich służb specjalnych. Okazało się, że cała sprawa była tylko i wyłącznie plotką. Czyli dyskusja na forum była o dupie maryny. A że przy przy okazji powyłaziły fobie i rasizm? Chyba nie za bardzo jestem zdziwiona, choć mam cichutką nadzieję, że ten festiwal kołtuństwa, tak widoczny na forach i komentarzach, to jedynie objaw lepszej zmiany, powstawania z kolan, zrywania z polityczną poprawnością i pedagogiką wstydu. I że minie niebawem, jak mam nadzieję, miną rządy Prezesa. Tego sobie i Polsce życzę.
EDIT: to już chyba czwarta edycja tej notki. Jak na razie nie doszłam jeszcze do momentu, w którym mogłabym zrezygnować z wulgaryzmów.