poukładałam obrazki kojarzące mi się z rokiem dwa tysiące dziesiątym; nie ustawiałam ich według klucza, nie próbowałam racjonalizować a tym bardziej medytować. Jest w zestawie jakaś nieskładna historia, choć brakuje w niej głównych elementów: moich obrazów, portretów Peppera i Muscat. Jeśli czegoś żałuję to tego, że obydwu kotom nie robiłam zdjęć.
Czego nam życzę na rok następny? Chociażby fotela Aalto obitego tkaniną Josepha Franka. Że o różowej Vespie nie wspomnę :-)
Czego nam życzę na rok następny? Chociażby fotela Aalto obitego tkaniną Josepha Franka. Że o różowej Vespie nie wspomnę :-)
31 Dec 2010
12:17
do gotowej bazy (upieczona dynia rozgotowana w bulionie) wkruszyć kawał gorgonzoli. Wlać marsalę. Pogotować kilka minut. Posypać grzankami z parmezanem. Lub nie.
Albo wkruszyć stilton. Wlać porto. Pogotować kilka minut. Posypać grzankami. Lub nie.
Proporcje: na zupę z dyni 1,5 kg potrzeba 150-200 gr gorgonzoli; mniej, jeśli dodaje się ostrzejszy ser. Alkoholu wedle upodobania (mnie pasowało jakieś 1/4-1/3 szklanki).
jak zrobić zupę
16 Dec 2010
18:56
Poggio Moiano ma jedną porządną restaurację: Da Maria Fontana, słynącą z makaronów i coratelli. Coratella to siekanka z podrobów, najczęściej jagnięcych. Samo określenie pochodzi z Lacjum, ale trudno dojść gdzie wymyślono pierwszą coratellę. coratellę. Zna ją bowiem Sardynia, Abruzja, Marche oraz południowa Toskania (Dizionario delle Cucine Regionali Italiane).
Do restauracji trafiliśmy na makarony, a konkretnie na maccheroncini. Maccheroncini to cieniutko pokrojony makaron. Ręcznie (!) cieniutko pokrojony makaron. Samo wałkowanie i rozciąganie ciasta na makaron jest sztuką; równe pokrojenie jest cudem. Wiem, bo próbowałam kroić fettuccine.
Tak jak trudno jest pokroić dobrze makaron, tak sztuką jest posiekanie coratelli. Nie może być za gruba, nie powinna być posiekana na miazgę. Czyli ma być w sam raz. Podsmażona na oliwie,podduszona w winie, przyprawiona peperoncino, najlepiej smakuje z chlebem.
Coratella w Da Maria Fontana jest pikantna i soczysta. Czyli dobra. Ale lepszą jedliśmy w Osteria di San Cesario, gdzie podają najlepsze l’abbacchio, znane w pozostałej części Włoch jako l’agnello, oraz najcudowniejszą pieczoną wieprzowinę. I to mówię ja, mieszkanka Bawarii znanej z pieczeni wieprzowej z sosem piwnym :-)
na zdj. coratella i maccheroncini w Da Maria Fontana
====================
Adresy:
Da Maria Fontana
v.le Manzoni 13
Poggio Moiano
tel. 0765876169
Osteria di San Cesario
via F. Corridoni 60
San Cesareo
tel. 069587950
www.osteriadisancesario.it
Do restauracji trafiliśmy na makarony, a konkretnie na maccheroncini. Maccheroncini to cieniutko pokrojony makaron. Ręcznie (!) cieniutko pokrojony makaron. Samo wałkowanie i rozciąganie ciasta na makaron jest sztuką; równe pokrojenie jest cudem. Wiem, bo próbowałam kroić fettuccine.
Tak jak trudno jest pokroić dobrze makaron, tak sztuką jest posiekanie coratelli. Nie może być za gruba, nie powinna być posiekana na miazgę. Czyli ma być w sam raz. Podsmażona na oliwie,podduszona w winie, przyprawiona peperoncino, najlepiej smakuje z chlebem.
Coratella w Da Maria Fontana jest pikantna i soczysta. Czyli dobra. Ale lepszą jedliśmy w Osteria di San Cesario, gdzie podają najlepsze l’abbacchio, znane w pozostałej części Włoch jako l’agnello, oraz najcudowniejszą pieczoną wieprzowinę. I to mówię ja, mieszkanka Bawarii znanej z pieczeni wieprzowej z sosem piwnym :-)
na zdj. coratella i maccheroncini w Da Maria Fontana
====================
Adresy:
Da Maria Fontana
v.le Manzoni 13
Poggio Moiano
tel. 0765876169
otwarci tylko na obiady od wtorku do niedzieli włącznie
Osteria di San Cesario
via F. Corridoni 60
San Cesareo
tel. 069587950
www.osteriadisancesario.it
zamknięci w niedzielę wieczorem i cały poniedziałek
nieczynni w okresie letnim od 15 do 31 sierpnia
rezerwacja konieczna
nieczynni w okresie letnim od 15 do 31 sierpnia
rezerwacja konieczna
15 Dec 2010
13:55
to nie zapowiada się najlepiej.Mamy jechać: cztery koty, 80 saszetek z Almo Nature i kilka z Miamor (znalazłam, kupiłam, spróbujemy), pudło z książkami, wyprana pościel i my.
Tymczasem
Sypie śnieg. Sypie i tu i tam, czyli i w Austrii i górach wzdłuż B3a.
Wyjeżdżamy w pojutrze? Niekoniecznie: w piątek Brenner i Bagno di Romagna mają być słoneczne, ale południowa Umbria i Sabina już nie. Prognoza nie wygląda najlepiej: 10 cm śniegu w górach między Terni a Rieti.
Sobota nie pasuje. Pogoda ma być lepsza, ale jadąc w sobotę nie kupimy chleba (choć kawa, mleko i wędlina do dostania w Cafe Lo Sport). Rozsądek przegra z żołądkiem; ruszamy w piątek.
Jutro kupujemy łańcuchy. I saperkę z logo Audi :-).
15 Dec 2010
10:46
Kawaler Charles de la Motte chlapnął jęzorem i przeszedł do historii nazwając Włochów tchórzami. Odpowiedział mu Ettore Fieramosca, w imieniu honoru włoskiego wyzywając Francuzów na pojedynek.
13 lutego roku 1504, czyli w czwartym roku Drugiej Wojny Włoskiej, na polach między Corato a Andrią toczy się turniej o honor. 13 Francuzów pod wodzą Charles-a de la Motte (Włosi nazywają go Charles de Torques) nadchodzi od strony Ruvo di Puglia. Fieramosca, rodem z Capui, kondotier na usługach króla Neapolu z drużyną włoską idą od Andrii. Mają walczyć do krwi, zwycięzca zabiera konie i kaukcję w wysokości 10 dukatów od głowy. Nad wszystkim czuwa ciało sędziowskie: Zurlo, Vela Spinola, Lopez (po stronie włoskiej), Broglio, Mutibrach, Bruet and Sutte (strona francuska). Walkę rozpoczęto na koniach i z lancami; skończono pieszo na miecze i topory. Wygrali Włosi; nie wiem z jaką przewagą.
Choć wynik wojny poznano dopiero rok później, Barletta znała już swoją przyszłość. Wiedziała, że od tego dnia będzie uroczyście świętować, każdej ostatniej niedzieli czerwca, rocznicę Disfida di Barletta.
Na zdj. wrześniowa Barletta.
13 lutego roku 1504, czyli w czwartym roku Drugiej Wojny Włoskiej, na polach między Corato a Andrią toczy się turniej o honor. 13 Francuzów pod wodzą Charles-a de la Motte (Włosi nazywają go Charles de Torques) nadchodzi od strony Ruvo di Puglia. Fieramosca, rodem z Capui, kondotier na usługach króla Neapolu z drużyną włoską idą od Andrii. Mają walczyć do krwi, zwycięzca zabiera konie i kaukcję w wysokości 10 dukatów od głowy. Nad wszystkim czuwa ciało sędziowskie: Zurlo, Vela Spinola, Lopez (po stronie włoskiej), Broglio, Mutibrach, Bruet and Sutte (strona francuska). Walkę rozpoczęto na koniach i z lancami; skończono pieszo na miecze i topory. Wygrali Włosi; nie wiem z jaką przewagą.
Choć wynik wojny poznano dopiero rok później, Barletta znała już swoją przyszłość. Wiedziała, że od tego dnia będzie uroczyście świętować, każdej ostatniej niedzieli czerwca, rocznicę Disfida di Barletta.
Na zdj. wrześniowa Barletta.
14 Dec 2010
17:12
gdyby komuś nie wystarczało włoszczyzny lub, odpukać w niemalowane (po polsku) lub w żelazo (po włosku), włoszczyzna mu się kompletnie przejadła, to jest w sieci trochę polskich blogów o tematyce włoskiej. Po sąsiedzku czytam inifinita letizia della mente candida (i stregatti) z Apulii oraz Kuchnię pod wulkanem z Campanii.
Są też blogi toskańskie: Dom w Toskanii (ukazała się książka pod tym samym tytułem, której nie czytałam i raczej czytać nie będę), Toskańskie Zapiski Spełnionych Marzeń (jest też książka, widziałam na półce w Empiku; nie pamiętam tytułu) oraz opowieść o domu w okolicach Cortony czyli blog W Stronę Toskanii.
Już nie po polsku, ale za to w dwóch wersjach językowych, jest w sieci La Cucina Italiana, do której zaglądam w poszukiwaniu wiedzy. Tu zwracam uwagę publiczności na artykuł o kawie oraz o oliwach.
Są też blogi toskańskie: Dom w Toskanii (ukazała się książka pod tym samym tytułem, której nie czytałam i raczej czytać nie będę), Toskańskie Zapiski Spełnionych Marzeń (jest też książka, widziałam na półce w Empiku; nie pamiętam tytułu) oraz opowieść o domu w okolicach Cortony czyli blog W Stronę Toskanii.
Już nie po polsku, ale za to w dwóch wersjach językowych, jest w sieci La Cucina Italiana, do której zaglądam w poszukiwaniu wiedzy. Tu zwracam uwagę publiczności na artykuł o kawie oraz o oliwach.
13 Dec 2010
14:10
Powered by Blogger.