Znów się nam udało. Kryzys jak się patrzy, banki sępią, a my sobie willę na wzgórzu remontujemy. Zdązyliśmy przez opuszczeniem szlabanu.

To się nazywa Bollinger moment. Szkoda, że butelkę szampana wytrąbiliśmy wczoraj do kolacji....
30. grudnia
wyruszamy w kierunku Wasserburga. Niestety, większość Włochów też jest w trasie. Za Florencją zaczynają się korki i jazda odbywa się na zasadzie: jedynka, hamulec, jedynka, dwójka, hamulec. I wszystko pod górke. W radio podają wiadomość, że w górach między Florencja a Bolonią zdarzył się wypadek. Wiemy więc dlaczego stoimy w milowym korku. W ciągu godziny przesunęliśmy sie 4 km do przodu.

Za tunelem zaczynam czuć zapach palonej gumy, znaczy się jesteśmy blisko wypadku i zaraz może rozładuje się korek. Ciężarówka po naszej prawiej stronie zaczyna trąbić, potem następna i następna, a kierowcy pokazują na nasze auto. Spod maski wydobywają sie kłęby białego dymu i coraz mocniej śmierdzi guma. Z trudem udaje mi sie zjechać na pobocze. Parkuję w śniegu. Hans dzwoni do auto leasing, którzy obiecują skontaktowac się z Audi Service. Po godzinie oczekiwania Audi Service Deutschland oddzwania, że zadzwoni do nas Audi Service Italia. W samochodzie robi sie przeraźliwie zimno. Boję się jednak włączyć silnik. Przyjeżdża pomoc drogowa, pomagają nam zepchnąć samochód jeszcze bardziej na pobocze i zapalają race.

O 15 dzwoni Audi Service Italia. Przyślą nam lawetę, która ściagnie nas do warsztatu. O 16 jesteśmy w garażu pomocy drogowej gdzieś w górach. Sekretarka próbuje znależć otwarty warsztat, ale bez skutku, bo sylwester we Włoszech zaczyna się 30. po południu. Hans próbuje Audi Service. Obiecują, że Audi Service Italia do nas oddzwoni. Właściciel lawety tłumaczy nam, że możemy jechać. Audi maja problemy z przegrzewaniem się sprzęgła. Jest 17. Korek już się rozładował. Decydujemy sie na dalszą jazdę.

0 23, gdy już dawno przekroczyliśmy Appeniny i Dolomity dzwoni do nas Audi Service Deutschland z pytaniem jak się mamy.

Do Wasserburga docieramy na 0:25. Samochód śmierdzi gumą i hamulcami.
27. grudnia
spotkanie z Mario i Francesco. Remont zacznie się zaraz po nowym roku

28. grudnia
Podjeżdżamy jeszcze do Cantina Sociale w Magliano Sabina, żeby kupić oliwę. Przy okazji zaopatrujemy się w 5 litrów miejscowego czerwonego. Kosztuje 13, 00 euro, w tym 1,50 depozytu za butelkę. Oliwa, też miejscowa, choć nie monokultura, kosztuje 32,50 za 5 litrów.

W gospodarstwie położonym tuż za Osteria Nuova, na Via Salaria, kupujemy następne 5 litrów oliwy. Gospodyni nalewa zielony płyn do metalowego kanistra. Podkładam palec pod wazówkę i natychmiast wkładam do ust. Oliwa ma świeży ziołowy smak z mocnym elementem pieprzu.

29. grudnia
jednak wracamy. Wystarczy tego zimna, warunków biwakowych w kuchn. Marzę o ciepłym prysznicu, który zmyje ze mnie sadzę parafinową
tym razem nie działa system komputerowy z racji okresu przednoworocznego. Konta otworzyć dzisiaj nie można. Można jednak skopiować znów paszporty, codice fisale i pozwolenie na pobyt w Niemczech. Obiecujemy wrócić w nowym roku, żeby dokończyć formalności.

kolor zupy pomidorowej ze śmietana i odpadająca tapeta, czyli nasza sypialnia na okres świąt
Mario włączył wodę; mamy prąd, kuchenke polową dwupalnikową, składane łóżka z BoConcept, stół, 2 krzesła, grzejnik na parafinę, puchowe kołdry, garnki, talerze i miski oraz chęć pomieszkania w nowym domu. W wigilię wyruszyliśmy całą piątką na południe. O 20:00 byliśmy na miejscu.

Wigilia
Dom pachniał wilgocią i był przeraźliwie zimny. Koty wypuszczone z klatek obeszły kąty i stanęły pod drzwiami dając nam do zrozumienia, że możemy już wracać do domu. Hans zaczął uruchamiać grzejnik parafinowy a ja szykowałam łóżka dodając następną warstwę kołder i koców. Grzejnik nie został uruchomiony, bo do tego potrzebne były baterie, których myśmy nie mieli. Ubrani więc pikowane kurtki i poszliśmy do łazienki żeby umyć zęby w lodowatej wodzie. Spaliśmy pod dwoma warstwami kołder i kotami, ja dodatkowo w wełnianych skarpetach, swetrze i spodniach od dresu. Włosy przymarzały do poduszek, a każdy oddech znaczony był widoczną parą.

1szy dzień świąt
cieknie spłuczka w łazience; d..pa przymarza do siedzenia a na głowę kapie lodowata woda . Zakręcamy więc dopływ wody. Będziemy spłukiwać wiadrem. Grzejnik na wodę działa, więc można rozgrzać zgrabiałe ręce i umyć talerze po śniadaniu. Postanawiamy wyruszyć autostradą w kierunku Toskanii. Na którejś ze stacji benzynowych powinni mieć baterie do grzejnika.

Na parterze włazimy w głęboka na kilka centymetrów kałuże wody. Kapie kran przy kominku. Wymiatamy wodę, Hans zakręca kurki. Na zewnątrz jest cieplej niż w mieszkaniu chociaż prószy śnieg.

Baterie kupione, grzejnik działa. Z workow plastykowych konstruujemy system odpływowy do kapiącej wody. Na obiad jemy chłodny makaron z sosem pomidorowym (stygnie jeszcze w czasie odsączania na sicie). Insulinę dla Peppera trzymamy w pokoju na piętrze powyżej. W nocy zamarza tam woda i masło.

Koty siedzą schowane pod kołdrami i nawet nie chcą jeść

2. dzień świąt
pada deszcz, cieknie dach i rura na parterze. Decydujemy że wodę będziemy odkręcać dwa razy dziennie--rano i wieczorem w celu napełnienia wanny i wiader wodą. To będzie nasz mechanizm spłukiwania toalety. Po śniadaniu (kawa stygnie natychmiast, mleko prawie można kroić) wyruszamy zwiedzać okolice, po części z ciekawości, po części dlatego że auto ma ogrzewanie.

Jedziemy do klasztoru w Farfa. W kościele msza, wchodzić nie wolno. Można jednak obejrzeć zabudowania klasztorne i gaje oliwne. W Farfa świeci słońce i jest o wiele cieplej niż w Ginestra.

W drodze powrotnej odkrywam gdzie można kupić świeżą oliwę. Na kolację jemy chleb z salami i pijemy wino. Uczymy się recycling i konserwacji energii: woda od osączania makaronu nadaje się do spłukiwania toalety.

Usprawniamy system. Koordynujemy mycie naczyń, zębów i szyi. Wszystko ma się odbywać w czasie wieczornego odkręcenia wody.

Marzy mi się prysznic z gorącą wodą. W miedzyczasie pechęrz moczowy zaczyna protestować i, chcąc nie chcąc, muszę odbywać częste spacery na górę. Za każdym razem wdziewam kurtkę puchową, a w nocy owijam się jeszcze szalikiem. Niestety, metody na ocieplenie klapy sedesu nie wymyśliłam.

Idąc spać, nie wyłączamy jednak grzejnika.
Powered by Blogger.