Dach trzeba będzie jednak robić. Sporo uszkodzonych dachówek, więc nie da się dachu połatać ze strychu. Trzeba postawić rusztowanie. A jak już je stawiać to i warto wszystko zrobić: dach, tynk, balkon i malowanie.
Tak więc robimy dach. Mamy już w pazurkach wycenę. W/g mnie nie najgorszą, ale holenderska dusza męża jęczy, że trzeba znów płacić. W końcu argumentem ucinającym dyskusję jest koszt stawiania rusztowania. Jeśli teraz nie zrobimy wszystkiego, to za rok, dwa trzeba będzie płacić kilka tysięcy euro za kolejne ustawianie rusztowania.
Umowa jest króciutka. Hans chciałby wszystko wyszczególnić. W końcu udaje mi się go przekonać, że jeśli Francesco chce umowy bez detali, to znaczy że będzie to na naszą korzyść. Rzeczywiście, w trakcie negocjacji okazuje się, że można wykorzystać fakt zmiany rat płatności. Giancarlo zmienił, bez konsultacji z architektem, ustalony wcześniej harmonogram 10-20-50-20 na 10-30-40-20 procent. W zamian Giancarlo nie będzie wyceniał dodatkowo za ew. reperowanie konstrukcji pod dachówkami, uszczelni okno (kto wpadł, żeby na naszym strychu wstawić okno? Przecież tam zmieści sie jednie kot i to z opuszczonym ogonem) położy tynk, pomaluje fasadę od ulicy i przy okazji zrobi cały balkon (kafelki, kamień, od nowa przykręcona balustrada).
Powered by Blogger.
0 comments:
Post a Comment