pokazać język
Jambon de bosses, speck, bazzone, barbozza, castenovese. Z Carpegnii, Monti Nebrodi, Cormons, Sauris, Cosentino. Ale też z Modeny, Parmy i San Daniele.W encyklopedii produktów włoskich wydanej przez Prezydium Slow Food, znalazłam 33 rodzaje prosciutto, wszystkie wpisane na listę produktów tradycyjnych, wiele z nich objętych ochroną, a więc ze znaczkami DOP i IGP.

Głównie ze świni, ale też z gęsi (lombardzkie prosciuttino d'oca), dzika, kozy lub owcy i wtedy nie mówimy prosciutto tylko violino (skrzypce) di capra lub violino di pecora.

w co zapakować
Jedni przechowują je w workach jutowych, wcześniej  nacierając szałwią i rozmarynem (jambon de bosses z Val d'Aosta), inni szynkę pieką w tajemniczej mieszance ziół (prosciutto arrosto z prowincji Cuneo). Prosciutto della Val d'Ossola (nadal Piemonte) wędzone w dymie z drewna bukowego. Prosciutto z Vigezzo (Piemonte) przyprawiane jest jałowcem, cynamonem, gałką muszkatułową i goździkami. Prosciuttino d'oca moczone jest w marsali, a speck z Górnej Adygi nabiera odpowiedniego smaku dzięki dodatkowi ziela angielskiego i cukru.

Co kto lubi
Livio od kilku lat próbuje znaleźć producenta viollino di capra z górskich dolin Lombardii, R. twierdzi, że najlepsza jest violino di pecora, robiona z mięsa miejscowej rasy owiec cornella bianca). My lubimy prosciutto di San Daniele z Friuli, ale pamiętamy również smak szynki z okolic Benevento, przyprawianego ostrą papryczką, i smak prosciuttino d'oca, szyneczki gęsiej, kupionej na targu w Pavii.

nieoznakowana szynka z Guarcino

W Guarcino (Erzinio, producent dobrych prosciutti z Lacjum) powiedziano mi, że najlepsze szynki we Włoszech robi się na Sycylii z czarnych miejscowych świń. Przyprawia się je czosnkiem, dzikim fenkułem, oregano i pieprzem. No i są jeszcze prosciutti z Basilicaty: dojrzewające w idealnych warunkach klimatycznych. Bo prosciutto lubi suche, chłodne górskie powietrze. Dlatego najlepsze szynki w Lacjum robione są w Ciociarii, a więc w Guarcino. I choć szynki z Guarcino nie mają oznakowań DOP i IGP, to napewno smakują lepiej niż te z okolic Amatrice. Tak twierdził sprzedawca z Erzinio, układając płaty prosciutto na przekrojonym kawałku miejscowej pizzy, a więc foccaccii.

I z czym

figi mi koty zeżarły, a świnię znalazłam w Trydencie
Na kawałku pizzy, jak w to robią w Erzinio, ale też jako zakąska, z obranymi świeżymi figami. Białymi (tak podano nam prosciutto w Umbrii), lub ciemnymi. Lub prosciutto i kulka świeżutkiej mozzarelli. Ale jak się nie ma fig i mozzarelli to można też z dojrzałym melonem. I nie jest to zestawie kulawe :D

Polecana lektura:
Atlante Slow Food dei prodotti italiani. Repertorio della produzione gastronomica regionale. Slow Food Editore, 2012
Mediolan świątecznie Rzymski

Jest zimno i  słonecznie. W barze Sport pachnie kawą, a w wioskowych cantinach nowym winem i świeżą oliwą. Padre Pio ma nowy szaliczek, a okoliczne wzgórza zimowe kolory. 

Kupiliśmy już panettone oraz wiśnie i skórkę pomarańczową w czekoladzie. Elisenlebkuchen przyjechały z Bawarii. Zamówiłam ryby i jagnięcinę, kupiłam karczochy, a Galardi dostarczył wino.  Proszę mnie nie wydać przed wioską, ale w wigilię podaję doradę pieczoną w skorupce z ziemniaków. Rezygnuję też z tradycyjnego suszonego dorsza i marynowanego węgorza. Gina obiecała przynieść nam fritelle z kalafiorem, a od Annamarii dostałam już ciasteczka na czerwonym winie. Udekorowałam nawet stół, wkładając bombki do wazy bez dekla, ale była to dekoracja jednodniowa. Dzisiaj rano zmiataliśmy ich zwłoki i trzepaliśmy kocie futerka z błyszczyka.

Miłych świąt. Bawcie się dobrze, przynajmniej tak dobrze jak my w Ginestrze
podobno jesteśmy najruchliwszymi mieszkańcami wioski. Ciągle nas nosi, a Gina nawet specjalnie nas podpytuje dokąd się wybieramy, by potem roztrząsać z przyjaciółkami nasze turystyczne nawyki. No ale. Gdybyśmy nie byli tacy jacy jesteśmy, to do tej pory siedzielibyśmy na niderlandziej prowincji, patrząc na zagony kapusty i wspominając przez tydzień zająca co leciał z prawej strony na lewą, a potem wzdłuż bruzdy. I pewnie omawialibyśmy je tak samo wnikliwie z holederskimi sąsiadami, jak w tej chwili, z perspektywy Ginestry, omawiamy z Giną nasze marszruty.



Siedzimy w kuchni, oparci o kafelki pamiętające pierwsze rządy Andreottiego, popijamy kawę i opowiadamy o popołudniowym wypadzie do klasztoru Sant'Andrea in Flumine (wie ktoś, gdzie wsadziłam zdjęcia?), który skończyliśmy na spacerku po Filacciano - miasteczku puzderku, miasteczku jak z bajki o królewnie mieszkającej w pudełku po butach.

Jakiś dobry architekt je projektował, bo i proporcje miało miłe, i główna ulica wiodąca do bramy prezentowała się jak elegancka poczekalnia w biurze prezesa, lub, bardziej adekwatnie, jak gabinet królewny mieszkającej z pudełku po butach. To w Filacciano znalazłam ul bez ścian, z plastrami miodu przyczepionymi do kabli. Gina o Filacciano nigdy nie słyszała, ale ona nawet do Rieti nie chce jeździć, bo wszystko ma w Ginestrze. A jeśli nie ma, to znaczy, że nie powinna tego mieć.

Prosta filozofia. Tak prosta jak pszczele rozwiązania architektoniczne w Filacciano.
----------------------
oficjalna strona jest w budowie. Pewnego dnia pojawić się może informacja o mieście i wtedy dowiemy się, kto je projektował i gdzie mieści się informacja turystyczna. Na razie można poglądać numerki na stronie Tuttiitalia
1.
Wzdłuż drogi parasole i siedzące na składanych krzesełkach kobiety. Nad głową krzykliwy nylon parasoli, a za plecami pstrokate zasłony w drzwiach betonowych budynków. Szły do nich z mężczyznami gmerającymi przy rozporkach, kołysząc się na wysokich szpilkach.

2,

zamknięte w sobie
3.
Wzgórza Murge (zgaduję, że po polsku to może nazywać się Murgia) szaro-żółte w okolicach Ruvo di Puglia, szaro-czarne w kierunku Venosy. Bruzdy przeoranej ziemi na wzgórzach i bruzdy popękanego asfaltu pod oponami. Znaki drogowe, których nie daje się odczytać, szeleszczące na wietrze plastikowe płachty w oknach szarych betonowych budynków, poustawianych równo jak klocki na brzegu pól. Setki opuszczonych  klocków pod wielkim niebem i jeden traktor ciągnący pług. Nie pamiątam, czy za pługiem skakały jakieś ptaki. Chyba nie, bo pewnie bym je słyszała, a pamiętam jedynie terkotanie traktora, szum opon na porytej szosie. I świst plastikowych taśm i folii na tylnych drzwiach auta.

4.

wysokie niebo

element ludzki


5,
Samochód zostawiliśmy na parkingu tuż przy zamku i poszliśmy szukać naszego B&B, które miało się znajdować tuż na obrzeżach centro storlco. Zabraliśmy ze sobą bagaże i gps, zostawiając w bagażniku kartony z winem. Dużo ich nie było: cztery z Torre Vento i dwa z winnicy Tormaresca. Poszliśmy do B&B, który kiedyś był czyimś mieszkaniem o grubych murach i kamiennych posadzkach. Proszę zamykać drzwi wejściowe, ostrzegała dziewczyna przekazująca nam klucze. W ścianie macie sejf na papiery wartościowe i komputer.

Sąsiadka z domu obok ustawiła na ulicy dwa kozły na których oparła stolnicę i, odwrócona plecami do ulicy, lepiła orecchiette. Ulica pachniała lizolem i octem. Nad głową powiewało pranie przykryte płachtami folii plastikowej.

O 18. wróciliśmy na parking by dopłacić za następną godzinę. W aucie wyłamano tylną szybę. JC dzwonił do firmy leasingowej, a przyjmowałam przeprosiny od ludzi, którzy wracali do swoich niezniszczonych aut. Bardzo nam przykro, że was to spotkało. Okradziono was? Przepraszam. Musicie iść fare la denuncia, do carabinieri, ale najpierw zadzwońcie do straży miejskiej.

Czy mogę wam pomóc? To po angielsku od mężczyzny w garniturze. Na imię miał Nicola. Powiedział nam, że samochód musimy koniecznie przeparkować. Zna dobre miejsce, strzeżone, niedaleko od posterunku policji. Pojedzie tam z nami i pójdzie z nami na policję. Chce się upewnić, że dobrze się nami zajmą. Dlaczego to robi? Bo sam wie jak to jest. Kilka miesięcy temu ktoś w Wenecji poskakał po dachu jego auta.  Czy może nam polecić dobrą restaurację? Oczywiście, że tak. Idźcie do Il Sale. Zadzwonił do właściciela i zarezerwował dla nas stolik na 20. Mam się na niego powołać.

Razem z Nicola wypełniamy formularz denucii. Co zginęło z auta? Nic? Policjant jest zdziwiony. Trudno jednak ocenić czy jest zdziwiony faktem uczciwości włamywaczy czy też naszą naiwnością. Na wszelki wypadek pyta jeszcze raz: jesteście pewni, że nic wam nie zginęło? W garażu samochód ustawiają tuż przy budce strażnika. Następnego ranka, odbierając samochód mówię ten z potłuczoną szybą na niemieckich rejestracjach. I słyszę następne przepraszam. W barze też nas przepraszają. Bardzo im przykro, ale mają nadzieję, że do Bari jeszcze wrócimy.

6.

potłuczony samochów w naturze

W salonie bmw nie mają szyby, ale mogą ją na jutro zamówić. Dziękuję, ale chcielibyśmy wrócić dzisiaj do domu. Czy mogliby chociaż tę dziurę jakoś załatać, bo mamy przez sobą jazdę przez góry, więc nie chcemy by nam do auta napadało? Oczywiście, że coś dla was zrobimy. Po godzinie dostajemy auto z powrotem, odkurzone z kawałków szkła i zabezbieczonymi tylnymi drzwiami. Ile się należy? Niente. Nic. Przepraszamy, że nie możemy nic więcej dla was zrobić.

7.
W il Sale zamówiłam talerz surowych owoców morza. Nie byłam w stanie przeżuć malutkich kałamarnic. Skąd miałam wiedzieć, że muszę je drobniutko posiekać, a potem przyprawić oliwą i sokiem z cytryny?
Kłamalam. Mierzyłam siły na zamiary, a te okazały się za krótkie i kiepsko wykonane. Miało nie być o designie. I będzie. Nie umiem pisać o Włoszech bez nawiązania do kuchni i designu.

w miejscowych restauracjach tłok. Rzym odkrył, że w zabitych dechami miasteczkach można zjeść taniej. Na niedzielny obiad w Da Maria Fontana stolik trzeba rezerwować z tygodniowym wyprzedzeniem. Podobnie w Da Alvero. Ale nie w La Ginestra (Ornaro Basso). W niedzielę na obiedzie było nas pięcioro: dwa dwuosobowe stoliki i kelner.

Droższy supermarket SISA otwarty jest teraz w każdą pierwszą niedzielę miesiąca (podobno klienci przenoszą się do diskontów), a bracia Liberatti zamknęli masarnię i delikatesy w Osteria Nuova. Jagnięcinę na święta zamawia się w ich innym sklepie, przy via Salaria.

Według oficjalnych danych, Włosi nie kupują nowych aut, nie podróżują i nie inwestują w sprzęt AGD. Na rynku nieruchomości zastój i ogólna obniżka cen. Dobrze mają się jedynie posiadłości z najwyższej półki. Te idą na pniu. Corriere pisał, że dom w Greve sprzedał się w tydzień i za cenę dużo powyżej ceny wywoławczej, która wynosiła 2,5 miliona (euro).



W designie włoskim minirewolucja. Na salony wchodzi oszczędny styl skandynawski w wersji eko. A więc nie przecierki retro, a prawdziwy recykling. W dodatku wymieszany z klasykami włoskiego designu z lat 50. i 60. I tak w białych wnętrzach surowe drewno i odrapane meble żeni się z gołymi żarówkami Castiglionich.

gołe żarówki braci Castiglionich (zdj. materiały promocyje producenta, czyli Flos)

Wracają do łask melamina i inne plastiki, zwłaszcza te z odzysku. W Ginestrze jednak nasza melaina nie cieszy się dobrą sławą (dlaczego taka odrapana? To NAPRAWDĘ włoski mebel? Nie do wiary!), nikogo nie kręci też stara lampa kaiser. A jedynym komentarzem pomysłu na gołe żarówki nad blatem roboczym, którego się mogę spodziewać, to wzruszenie ramionami : ogrzewają mieszkanie, więc na porządne lampy ich nie stać.

Na zdjęciach skandynawski styl po włosku, czyli wnętrza zaprojektowane przez Civico Quattro z VIcenzy.




postanowiliśmy działać z zaskoczenia. Uderzyć na nich od tyłu, od strony gór. Wiedzieliśmy, że tylko wtedy mamy szansę. Gdybyśmy zdecydowali pociągnąć doliną, miasteczko na wzgórzu znałoby nasze pozycje i nie mielibyśmy żadnych szans, gdyż dysponowaliśmy jedynie 211 koniami.

Ruszyć mieliśmy o 8 rano, ale nastąpiły opóźnienia. Najpierw nie było prądu, potem zabrakło cornetti w barze i musieliśmy czekać na świeże, a jeszcze potem zaciął się satelita i mapa nie funkcjonowała tak jak należy.

Granicę przekraczaliśmy z ponad godzinnym opóźnieniem.

Na pierwszym postoju sprawdziliśmy przeciwnika.: kawę mają bardzo dobrą, cornetti przyzwoite, może tylko za dużo w nich konfitury. Podejmujemy decyzję, by - rezygnując tym samym z sugestii nawigacji satelitarnej - pojechać doliną rzeki Nery i w Sant'Anatolia di Narco odbić w lewo, na Monte di Patrico.

skarbiec
Nic nie wskazywało na to, że przeciwnik spodziewał się naszego ataku. W barze przy SS209 rozmawiano z nami przyjemnie, pytano o urlop i plany. Wskazano właściwą drogę i wytłumaczono gdzie ustawiono radary prędkości. Jechaliśmy pewni zwycięstwa. Czuliśmy je w ustach. Tak więc rzucona na drogę kolczatka w postaci starego drogowskazu Abbazzia di San Pietro in Valle zaskoczała nas zupełnie. Zarzuciło sprzętem ciężkim, 211 koni zawyło, zaśmierdziało palącą się gumą. Stare schody prowadzące z parkingu do klasztoru zmieniły wojowników w kupców:

Dwa bilety
Dwa euro. Nie mam wydać z pięciu
Rozmowa z dziewczyną, która siedziała na trawie, oparta o ścianę przy drzwiach.
To w takim razie płacimy pięć, ale ty mi pozwalasz na fotografowanie wszystkiego.

Trzy euro kosztował mnie 'wynajem' odpowiednich reflektorów, doświetlających ołtarze rzymskie i lombardzkie, podświetlające sarkofagi, kolumny, schody, sklepienia. Po prawej stronie widziałam freski przedstawiające sceny z Nowego Testamentu, po lewej ze Starego. Do wglądu mieliśmy wydruki z inwentaryzacji świątyni: a więc opis podłóg, każdego fresku, kamieni ułożonych pod ścianą.

W zabudowaniach klasztornych zrobiono hotel. Krużganek stanowi część sali jadalnej.

farbką i dłutem

Nie skręciliśmy już w lewo w kierunku Monte di Patrico. Nie dojechaliśmy do Spoleto. Miało być atrakcyjnie i według przewodników, a było tak jak zwykle: spacer po nieznanym, choć pełnym skarbów. I nie po raz pierwszy upewniliśmy się, że negocjowanie cen idzie nam lepiej niż podbijanie terytoriów. A Umbria,  widziana z odpowiedniej perspektywy potrafi być tak piękna jak Lacjum :D

Abbazzia di San Pietro in Valle włoska wiki
dodatkowe informacje ze strony Bella Umbria
http://www.cistercensi.info/abbazie/abbazie.asp?ab=2030&lin=pl
i na blogu Trusia w Umbrii, pod datą 8 października 2009, jest opowieść o podróży Valnerina, czyli Doliną Czarnej Rzeki.
Dieter i Heidi kupili dom w górach, w wiosce tak małej, że Ginestra wydaje się przy niej metropolią. Mają dom z kamienia i ponad hektar gruntu zwanego ogrodem, którym w końcu postanowili się zająć. Kupili więc bawarską drewnianą szopę zwaną zabudowaniem gospodarczym i wysłali ją do włoskiej posiadłości. Dieter wytłumaczył jeszcze jak jechać do M., położonego na granicy Emilii i Toskanii.

Dostawę przewidziano na ubiegły wtorek.

renesansowe dziwadło (zamek Beseno, Trentino)

We wtorek o  11:00 Dieter zadzwonił do sprzedawcy, by sprawdzić jak idzie ustawianie szopy. Kierowca jeszcze w drodze. O 13:00 również. O 13:30 nadal. O 14:00 stracono kontakt z kierowcą. O 15:00 wciąż brak kontaktu. O 15:30 też. O 16:00 Dieter zadzwonił do włoskich sąsiadów i poprosił o zorganizowanie akcji poszukiwania samochodu dostawczego w szeroko rozumianej okolicy.

O 18:00 ciężarówkę zlokalizowano. Stała przechylona, prawe koła zaryte po osie w błocie.

Kierowca zignorował instrukcje i pojechał tak, jak mu zasugerował gps, a więc drogą o 3 kilometry krótszą. Akurat było po deszczu, grunt miękki, droga wąska, ciężarówka wielka, a więc pobocze, osunięcie, zarycie po ośki i brak zasięgu, bo w górach komórki czasami nie działają. Ponieważ było już ciemno i robiło się zimno, więc nie czekając na decyzję czynników, wioska zorganizowała dwa traktory i ciężarówkę postawiono na nogi. Kierowcę przyjął pod dach Marcellino. O 21:30 kierowca spał snem sprawiedliwego po przeżyciach, a wioska rozmawiała o wydarzeniach i rozmiarze ciężarówki.

Sądzimy, Dieter, Heidi, JC i ja, że od ubiegłego wtorku M. odmierza inaczej czas. Coś wydarzyło się Przed lub Po  Ciężarówce Wyciąganej z Błota.

Zgodnie twierdzimy też, że Włosi tak chętnie przyjmują cudzoziemców, gdyż ci dostarczają im tematów do długich dyskusji w barze. Dieter przygotowuje już podziękowanie dla mieszkańców wioski: w tajemnicy zamówił katering i wino na imprezę w szopie. Nie chciałam mu psuć przyjemności, ale nie sądzę by niespodzianka była niespodzianką. Wioska już o imprezie wie i pewnie ją dokładnie omawia w wioskowym barze. Przynajmniej tak to się robi w Ginestrze.
e młotek dziadek i śnieg
i tym optymistycznym akcentem kolorystycznym kończę posty o designie, więcej nie będzie. Resztę grudnia poświęcę kuchni i plotom, czyli rzeczom na których się znam.

Na zdjęciach ostatnie zdobycze ebayowe. I moja choinka. Krzesło przecudnej urody o wdzięcznej nazwie Hammer (proj. Arne Jacobsen) przeznaczone jest do kuchni w Ginestrze.

11.grudnia: jednak nie kończę. O designie jednak jeszcze będzie.
w imbryku do parzenia herbaty uszko mi się.
Szukam więc porcelany, która przejmie obowiązki.
Od tygodni grzebię w śmieciach.
Dzisiaj wygrzebałam bombę. Stylistyczną, ma się rozumieć.
Nie wiem jak się w tym parzy herbatę; nie wiem nawet czy toto jest posiasne, jak mawiają na Kujawach, a więc czy da się z tego herbatki nalać. Ale, niezależnie od wszystkiego, dzbanek Colorado to dzbanek, który nie tylko powala.

On kładzie wszystko pokotem.

Za kilka marnych eurasków można pozbyć się rodziny z dobrym gustem i obrazić przyjaciół.

trotyl, kabelek i budzik


I żeby nie było, że faworyzuję Colorado, do zestawu dołączam Hollywood i inne dzbanki Marco Zaniniego. jednego z przedstawicieli Grupy Memphis, projektującego dla Bitonto.

I jak na osobę, która ze wszystkiego wyprodukowanego przez projektantów związanych z Memphis lubi jedynie Shivę i Habitat Sottsassa, piszę o Memphis po raz drugi. A o Arte Povera, który lubię, postu jeszcze nie było. Może więc wkrótce oda do trolli włoszczyzny?
Carabinieri - pokazuje na granatową kafetierę z czerownymi elementami - to rzadkość. Tu ma pani ponad 60.letnią napoletanę. W dobrym stanie, można jej nadal  używać, A ta tutaj to vesuviana.

Tak na targu staroci rozpoczęła się pierwsza lekcja poświęcona kafetierkom włoskim. La moka, sławna kafetierka Bialettiego to jedynie wstęp. O wiedzę na temat reszty trzeba zabiegać. Grzebać długo i cierpliwie.

fot: Alessi, Bialetti, sourcedeviestgab,Mikael Janvier, Goccia Celeste oraz Illy
Mamy w domu kafetierę od Alessiego. I nie mogę znaleźć, kto ją zaprojektował, Alessi już jej nie sprzedaje, choć ma nadal w ofercie  Cupolę, projektu Aldo Rossiego. Te najstarsze cupole, z początku lat 80. sprzedają się teraz za ponad 100 euro. Droższe są jedynie kafetierki Cini Boeri, zaprojektowane dla La Pavoni. No i kafetierki Atomic.

O ile kafetierka Alessiego, czy la Pavoni to model pokrewny z la moką Bialettiego, w którym zaparzona kawa zbiera się w dzbanku na górze, to kafetierki typu vesuviana przypominają prymitywne ekspresy ciśnienowe. Pojemnik na wodę, od niego odchodząca rura kończąca się filtrem z kawą, a pod nim kranik przez który do dzbanuszka leje się kawa. Dzbanuszek może być z tego samego materiału co cała kafetierka.
 
Vesuviana w wersji podręcznej ma dwa kraniki przypominające wystające ząbki królika i tackę na dwie filiżanki. No i jest jeszcze vesuviana w wersji deluks:Na główce ma etykietkę z napisem Atomic. Wtedy mówimy o czymś, co warto mieć w kolekcji, bo kolekcja bez atomica, to jak Włoch bez telefonu komórkowego.

OttoPhokus (rz.1), ASurroca (rz2), rz3 od lewej: Flashmotus, Tonx i INeedCoffee
Ewolucyjnie rzecz biorąc la moka, czy to aluminiowa klasyka Bialettiego,  czy ze stali nierdzewnej lub ewentualnie czarnej szczotkowanej od Alessiego, pochodzi od napoletany.  A napoletana to dzbanek (lub też pojemnik) ustawiony do góry nogami na dzbanku wypełnionym wodą. Między nimi jest filter z kawą. Woda wrze, odwracamy dzbanki...itd....Proste. Najczęściej spotykane są napoletany z aluminium. Zaczęto je produkować po wojnie. Te z lat 50., jeśli w dobrym stanie, kosztują 20-40 euro.


I tak ja w przypadku La Moki, Alessi ma w ofercie napoletanę. Ucho przy pojemniku na wodę, zgrabna rączka przy dzbanku na kawę, żeniąc w ten sposób dwa rodzaje uchwytów wykorzystywanych w napoletanie. Połysk stali nierdzewnej i nazwisko Riccarda Dalissi z Potenzy jako projektanta. Odbija się to na cenie: 300 euro trochę dużo jak na ładny przedmiot z którego prawdopodobnie skorzystałoby się raz.

gorący styl? Not
Kafetierkę ze stali nierdzewnej, kupioną w Cortonie prawie 15 lat temu, trzymamy z przyzwyczajenia. Nigdy dobrej kawy nie robiła. Tak więc napoletany 90018 Alessiego pewnie nie kupimy. Ja chciałabym upolować prawdziwego włoskiego atomica. Znalazłam stronę, na której tłumaczą jak rozpoznać oryginał: kranik do spieniania mleka z brązu, równomiernie rozmieszczone dziurki na filtrze, solidne pokrętła i symetrycznie rozmieszone litery logo. Warto też pamiętać, że Atomic to produkt międzynarodowy. Podobno najlepiej sprzedają się atomiki z Włoch i z Kuby. Te, jak niektóre samowary, pamiętają jeszcze czasy przedrewolucyjne.
Z powodu optymalizacji, racjonalizacji, utylizacji, cięcia kosztów i setki innych powodów, których nazwy nie umiem znaleźć w słowniku, w roku 2014 będziemy mieszkać gdzie indziej. 

Niby będzie ta sama wioska, ta sama ulica i ten sam dom, ale adres zmieniony. Nie prowincja Rieti, a prowincja Viterbo. Nie tylko my. Z mapy Lacjum znika też prowincja Latina, a wszystkie jej posiadłości przechodzą w ręce Frosinone.

najszybciej jak można

I tak w całych Włoszech,  jedni wcześniej, drudzy rok później, a inni jeszcze później. W ramach racjonalizacji, cięcia kosztów i optymalizacji  w przyszłym roku nie będzie prowincji Asti, Varese, Massa Carara, Benevento, Foggia, Catanzaro. A z powodu rzeczonej restrukturyzacji prowincje  dostaną komisarza, który będzie pomagał w zmianie obecnego administracyjnego stanu rzeczy,  choć -  jak twierdzi Giuseppe Castiglione, prezes Związku Prowincji - proces łączenia jest zbyt delikatny by pozwolić komisarzowi się nim zajmować.

sprzęt jest, maszynisty (chyba) brak

I jak to we Włoszech: jedni twierdzą, że będzie lepiej, drudzy że to zamach na demokrację, a trzeci zastanawiają się jak to wplynie na politykę. Bowiem wszyscy są zgodni: racjonalizacja i optymalizacja to jedno, a na tychmiastowe polityczne rezultaty to drugie. Czyżby chodziło o to, by łatwiej było rządzić i wprowadzać reformy? Sprawa jest delikatna i nie potwierdzona. Więc na razie spekulujemy. I próbujemy zapamiętać, że za niecałe dwa lata będzie casa di giuseppe (VT).
 ------------
dane: artykuł w Corriere della Sera z 23.X.2012
najszybiej jak można: widok na Dolomity, dolina Rieti, Salarią przez granicę Lacjum i Abruzji
pokrętła już są: zdjęcia z Gandawy (Joepie Platteau)
bardzo szlachetny plastik
w roku 1967 Mario Bellini zaprojektował cztery stoliki, Można je było na sobie stawiać, ale dało się je chować jeden pod drugi. Wiadomo, projektował je architekt, więc wiedział jak to będzie działać w przestrzeni. Quattro gatti (4 koty) wypuściła na rynek nowo powstała firma C & B, która niecałe 10 lat później zmieniła nazwę i profil, choć stoliki Belliniego nadal produkują.

Rodolfo Benetto był obiecującym muzykiem jazzowym, ale zdecydował przerzucić się na wzornictwo przemysłowe. I miast walić w bębny projektował samochody, telefony, maszyny do pisania i meble.  Za wzornictwo zbierał nagrody, a w roku 1970 zaprojektował fotel z jednego kawałka włókna szklanego. Nazwał go melaina.

Prawa do sprzedaży melainy miała i nadal ma firma Driade: Od kilku lat nowe melainy dostępne są na rynku. Czy są tak samo solidnie robione jak te z lat 70.? Nie wiem, Nigdy nowej melainy nie widziałam.  Nie jestem nawet pewna czy żółte melainy na zdjęciu są oryginalnym produktem. Wiem jedynie, że krwistoczerwona melaina to kolor wybrany przez Benetto.

prawie wszystko zdobyczne

Mamy w Ginestrze melainę w krwistym kolorze, wylicytowaliśmy ją za grosze na włoskim ebayu. W niedzielę zdobyliśmy dwa z czterech kotów Mario Belliniego. Też za grosze. Tym razem na niemieckim ebayu. Czujemy się szczęściarzami.

Do Ginestry pojechały już krzesła kinowe (odkupione od przyjaciółki), a na święta do pomarańczowego dzbanka dołączy wazonik we wróbelki. Wróbelki to przykład na to, że nawet nudny Hummel miał kiedyś w swojej przeszłości świetliste momenty. Tak z resztą jak i B &B Italia, która w czasach młodości górnej i chmurnej produkowała moje due z quattro gatti.

Zdjęcia melainy pochodzą z retro to go, ddcnyc a zdj. quattro gatti z iCollector.
1000 postów. Wiele zrobiłam. Poznałam ludzi. Zapracowałam też uczciwie na krytyków, trolli i wrogów.

Lewe -6,50 Prawe -1,25

Już 1000 postów, a jeszcze tyle nie ruszone: gdzie o wystawie Artemisii Gentileschi w Mediolanie, tegorocznym salonie del gusto, wspomnienia z lektur i szkoły, notatka o maserati i ferrari, przepis na crostatę i ciasto z jabłkami Annamarii, adres do restauracji Tito, historia wojny domowej na szczeblu powiatowym i opis tego, co się naprawdę wydarzyło w Rocca Sinibalda?

1000 postów to szacunkowo 2000 godzin. A więc przepierdoliłam przed komputerem 83,33 dni.

różowe okulary w szare paski

Wychodzi na to, że pisałam cały grudzień, styczeń i pół lutego. Bez przerwy na kawę, siku, rozmowę z mężem, spotkanie z przyjaciółmi pod choinką.

Nie wiedziałam, qwa, że jestem taka pracowita. I taka głupia.

Gdybym te 2000 godzin przepracowała dla poprzedniego pracodawcy, byłabym o jakieś sto kawałków bogatsza. Jasne że na papierze, bo więcej połowę z tego zabrałby urząd podatkowy i leczenie na oddziale zamkniętym, ale i tak wystarczyłoby na sycylijski weekend, wymarzoną Vespę, kilka torebek od Prady, Gabs i innych Balenciag, kolekcję szminek, modnych kolorów na paznokciach i korespondencyjny kurs korespondecji.

Przesiedziałam przed komputerem 120000 minut. Hemoroidów się jednak nie dorobiłam. Niedowładu nadgarstków też nie, żylaków nie stwierdzono, mąż nadal ze mną rozmawia, przyjaciele dzwonią, wada wzroku się ustabilizowała, a więc nie ślepnę.

co kogo kręci

Nie potrafię sobie wyobrazić życia bez włoszczyzny. Z czego jestem najbardziej dumna? Ze wszystkiego, a ostatnio z imajla komentującego ateistyczny post sprzed roku: szczekanie bezbożnej suki, bóg to słyszy i cię pokaże  ... jak ja lubię korespondencję od czytelników. Miau, miau.....;D

-------
Da Capo, to ode mnie, o blogu
--------
instrukcja oglądania obrazków:

dioptrie to Bari

Różowe okulary w szare paski
rząd 1 gaj oliwny w Apulii, cement z Bari,  pies łódzki, kolory gandawskie
rząd 2 deski z Montereale, w drodze do domu, żółty w Trydencie

co kogo kręci
rząd 1 flagi dla Bari, wystawa błękitów włoskich, perspektywa kropki
rząd 2 Klein był niedawno w Gandawie, w Bari u Mikołaja, ostre Piglio
rząd 3 szmaty i klamerka, gandawskie dekoracje i światowy design w winiarni Lageder
Sabina o 7 rano
bo zima.

Annamaria pisze, że będzie zimno. Telewizja wczoraj zapowiedziała. Więc ok. 15. grudnia Anna pójdzie włączyć ogrzewanie w casa di giuseppe.

Sąsiadka też mi o ostrej zimie mówiła. Dowiedziała się od kotów, które wiedzą i już w październiku szykowały sobie grube futerka.

Trza więc otrzepać baranią skórę ze zdechłych moli, poszukać w szufladzie grubaśnych skarpet do pocerowania i przestawić budżet domowy by na kalesony wystarczyło. Za trzy tygodnie będziemy 50 km na wschód od Rzymu,  a więc barani kożuch, wełniane skarpety i kalesony będą przydatne. W ubiegłym roku na święta mieliśmy w Sabinie przymrozki. A dwa lata temu padał śnieg.....
Ofiaruj drobne z kieszeni (100 tys. minimum) i jesteś oficjalnym sponsorem sterczyny* na katedrze mediolańskiej. Pewnie z czasem pojawi się jakiś przewodnik z nazwiskam, lub przy starczynach pojawią się plakietki z nazwiskami. Miejmy nadzieję, że będzie to w lepszym guście niż w Licheniu. Na razie jednak trwa zbiórka pieniędzy i każda ofiara jest mile widziana.

zaadoptuj pan cegłę
Przejście do potomności jest proste: wchodzisz na stronę Adoptuj Sterczynę, Adotta la Guglia (po włosku lub po angielsku) i wybierasz opcję Le Guglie (The Spires) i dalej , idąc po strzałkach, dochodzisz do strony na której wpisujesz ile chcesz sterczynie ofiarować. Płacić możesz on-line Visą, MasterCard, AmEx lub przez PayPal. Ewentualnie czekiem, gotówką na miejscu lub przelewem na konto (informacje poniżej).

Podobno możesz też sobie wybrać własną sterczynę. Tu jednak trzeba się spieszyć, bo najlepsze biorą Włosi, Francuzi i Hiszpanie.

A więc co, adoptujemy sterczynę? 

Przelew bankowy na konto Veneranda Fabbrica del Duomo di Milano
Banca Intesa SanPaolo spa
IBAN: IT31 N030 6909 4921 0000 0000 696
BIC: BCITITMM

Wpłaty gotówkowe:
via Arcivescovado w Mediolanie, od poniedziałku do piątku włącznie, od 9:00 do 13:00 i od 14:00 do 17:00

*sterczyna, pinakiel, fiala. Tak nazywa ją polska wiki.
Listę tego co warto zobaczyć we Włoszech znalazłam Między rumiankiem a karambolą

Włochy, a przede wszystkim Rzym, są w dużej mierze kolebką naszej europejskiej cywilizacji, więc lista zabytków, miast i ciekawych obiektów będzie tym razem bardzo długa.
Rzym - zaczynamy od stolicy Włoch. Do obejrzenia: Plac Navona, Plac Hiszpański, schody hiszpańskie oraz słynna fontanna Barcaccia i jeszcze słynniejsza Fontanna di Trevi (Rzym barokowy), Kapitol, Koloseum, Forum Romanum, Panteon i Łuk Konstantyna (Rzym antyczny). Dla wielbicieli Sienkiewicza - obowiązkowe Trastevere, czyli Zatybrze słynne z powieści "Quo Vadis".
Watykan - przede wszystkim Muzea Watykańskie, Bazylika Świętego Piotra i Kaplica Sykstyńska wraz z freskami Michała Anioła (robią niesamowite wrażenie).
Wenecja - warto obejrzeć słynny Plac Świętego Marka, Pałac Dożów, Wieżę Dzwonniczą, Most Westchnień i Most Rialto, a obowiązkową atrakcją powinien być oczywiście rejs gondolą po Canale Grande. Na wyspie Murano można zwiedzić hutę szkła, a wyspa Burano słynie z wyrobu delikatnych koronek.
Florencja - Kościół Świętego Krzyża, Most Złotników oraz Katedra Santa Maria del Fiore.
Asyż - Bazylika Świętego Franciszka, średniowieczna zabudowa, urokliwe, wąskie uliczki.
Piza - do obejrzenia warto polecić Pole Cudów oraz oczywiście Krzywą Wieżę.
Monte Cassino - miejsce słynnej bitwy, na którym można obejrzeć grób generała Andersa i cmentarz polskich żołnierzy, a także muzeum Historiale di Cassino.
Neapol - Plac Municipio, Pałac Królewski oraz słynny symbol tego miasta, czyli Castel Nuovo.
Pompeje - antyczne miasto pozostałe (co prawda po wybuchu wulkanu) w niezmienionym kształcie do dziś.
Capri - urocza wyspa z pięknymi ogrodami Augusta, Łukiem Miłości oraz Faraglionami (skałami sterczącymi z morza).
Padwa - największy europejski plac, czyli Prato della Valle, Bazylika Świętego Antoniego i jeden z najstarszych uniwersytetów.
Werona - dziedziniec domu słynnej Julii, wieża Torze de Lamberti, Palazzo del Capitano oraz Palazzo degli Scaligieri.
Mediolan - Plac Katedralny z gotycką katedrą, słynna opera La Scalla oraz zamek Castello Sforzesco.
Bolonia - Piazza Maggiore, Piazza del Nettuno z fontanną Neptuna, bazylika San Petronio, katedra San Pietro, słynne wieże na Piazza di Ravegnata.
Lukka - urokliwa Starówka, Piazza Napoleone, Piazza Amfiteatro wybudowany w miejscu dawnego rzymskiego amfiteatru, katedra San Martino i kościół San Michel in Foro, a także Palazzo Guinigi oraz Torre Guinigi.
Volterra - Muzeum Etrusków, Piazza del Priori oraz katedra.
Siena - plac Il Campo i gotycka katedra.
Orvieto - podziemne miasto Orvieto Underground, katedra i najstarszy oraz największy włoski wodospad - Wodospad Marmurowy.
Spoleto -  warto obejrzeć katedrę i Most Dwóch Wież.
Gubbio - dzielnica świętego Marcina z Fontanną Szaleńców i katedra.
Sycylia (ogólnie)- Teatr Antyczny, piękna Starówka, wulkan Etna i słynny kurort Taormina.
Palermo - przede wszystkim piękna katedra.
Katania - oryginalna zabudowa z kamienia wulkanicznego oraz do zwiedzenia kościół świętej Agaty.
Syrakuzy - katedra z okresu Baroku i przepiękna Starówka, Park Archeologiczny, kamieniołomy z grotą Ucho Dionizjusza.
Alberobello - piękne miasteczko, Groty Castellana oraz "trulle" - kamienne domy w kształcie uli.
San Giovanni Rotondo - klasztor Santa Maria della Grazie słynny z uwagi na to, że był klasztorem Ojca Pio.
San Marino - najstarsza republika na świecie.
Bari - katedra San Sabino, bazylika San Nicola, w której znajduje się grobowiec królowej Bony.
Mesyna - Piazza Duomo z katedrą i wieżą oraz Fontanna Oriona. 
Cefal - katedra z bizantyjskimi freskami.
Segesta - teatr grecki i dorycka świątynia.
Agrigento - Dolina Świątyń.
Erice - średniowieczne, urokliwe miasteczko.
Sardynia - Alghero (urokliwe miasteczko, warte obejrzenia katedra, kościół świętego Michała, Jaskinia Neptuna), Ortisano (pomnik księżnej Eleonory, Torre di Mariano i katedra), Costa Smeralda, La Maddalena, Caprera (dom Garibaldiego), Tharros (ruiny miasta), Cagliari (średniowieczne uliczki, mury obronne, katedra, rzymski amfiteatr), Barumini (zabytki kultury nurskiej), Posada (Castello Della Fava), Santa Giusta (romańska bazylika).
Korsyka - Bonifacio (stare miasto z murami obronnymi), Bastia (Pałac Gubernatora, katedra, Terra Vecchia), Corte, przełęcz Vizzavona, Ajaccio (dom rodzinny Napoleona, pomnik Napoleona i katedra, w której został ochrzczony cesarz Francuzów).

Poszczególne miejsca warte zwiedzenia na Sycylii rozbiłam na mniejsze miasta, natomiast zabytki na Korsyce i Sardynii wymieniłam zbiorowo. Udało się stworzyć szeroko rozbudowany plan zwiedzania, na którego zrealizowanie zapewne życia nie starczy, ale zawsze warto być dobrej myśli...
Bez odbioru. Idę się załamać.
Macie ulubione włoskie lodziarnie?  Ja jeżdżę do Rieti.

Na przeciwko S. Agostino, tuż przy parkingu, zaraz przy wyjeździe z centro storico, a więc na rogu Piazza Oberdan, otwarto niedawano sklep z czekoladkami, jadalnymi prezentami i lodami. Czekoladki do których można dokupić pudełko, zestaw herbat (drogie!), pojemniki na herbaty
(ładne) i różne smarowidła czekoladowe i orzechowe. Wszystko, z wyjątkiem pudełek i pojemników, robione lub zbierane ręcznie.

Napolen w Rieti

Lody gęste, bogate, pachnące. JC lizał śmietankowe i cynamonowe. Aurea z kremu pistacjowego i czekolady, ja poprosiłam o gałki pistacjowego i z kandyzowanych kasztanów. A ponieważ pozwoliliśmy sobie na wymianę lizania, więc mogliśmy ocenić. Wszystkie były doskonałe,

Najbardziej smakowały nam cynamonowe i z kremu pistacjowego. Pistacjowe były delikatniejsze, bardziej kremowe. Te z kremu pistacjowego kojarzyły się z masłem orzechowym. I z prażonymi pistacjami.

A na lody w Rzymie? Polecam blog Katie Parla

Gelateria - pasticeria Napoleone
via S. Agnese 4
Rieti
strony internetowej nie mają, godzin otwarcia nie zapisałam
chyba dostanę egzemplarz twojej książki? Gdy się ukaże, proszę przyjść na obiad. Będziemy świętować. No i poproszę wtedy o autograf.

Poszłam z książką zawiniętą w papier. Pomarańczowe samochodziki i szara wstążka.
Dziękuję też za przedstawienie mnie Valle Reale. Mają świetne wina.
Mam dla ciebie wino do spróbowania. Derthona z Piemontu.

To kiedy świętujemy?
W środę i czwartek jesteśmy w Bari.
W wtorki i piątki uczę w akademii kulinarnej.
W sobotę więc?

Wino Derthona wypiliśmy do kolacji

kompletny brak tradycji kulinarnych

Nie o nagrody chodzi, ale o smak wina

Baliśmy się, że nie przyjdziecie...
Przepraszamy, korki w Rieti,
Na co macie ochotę?
Czy mógłbyś nam coś zasugerować?
Comiciamo con la colazione. Cappuccino z dyni, pianka z wędzonej ricotty.

I po kieliszku prosecco z Colli Sabini.
Smakowało wino z Vignetti Massa?
To chyba najlepsze białe jakie kiedykolwiek piliśmy.
Powiem właścicielowi, ucieszy się, że wino smakowało. To samo wino do obiadu?

jak przekonać klienta, przyzwyczajonego do postrzegania pstrąga jako ryby dla niemowląt, że na tego pstrąga warto do nas przyjechać?

Karp w skórce makowej. Majonez z czerwonym radicchio
Nie wiedziałam, że surowy karp może być tak smaczny. Karp miejscowy?
Z naszego stawu.

Jajko w w skorupce z puree z topinamburu z miętowym sosem
A chrupiące pędy?
Chmiel smażony na oliwie.

Zaczęliśmy experymentować ze szczupakowym rosołem. W końcu wpadliśmy na pomysł, by rosół przefiltrować przez zioła.

Wędzony królik w cieście makaronowym, mus z pieczonych papryk

gotowany szczupak, z chrupiącą skórką, salsa z surowych warzyw
jak robicie, że skórka jest chrupiąca, a mięso gotowane?
Zapytasz Sandro, to ci wyłumaczy

Desery z warzyw: granita, tarta, ciastko, budyń. Zgadnijcie co jest w czym 

Zgadliśmy jedynie marchewkę w musie, dynię w cieście i buraki w granicie. Już Maurizio dodał, że jedliśmy jeszcze ogórkowe lody i tartę z brukwią.

i w dodatku brak perspektywy

gorgonzola, która tak smakowała twojemu mężowi pochodzi od małego producenta

polecam tomę i pleśniowy. Ricottę owczą zrobiono kilka minut temu, jeszcze ciepła

Przy stoliku zatrzymuje się Sergio, brat Maurizia.

W tym regionie nie mamy wielkich tradycji kulinarnych.
Ale to zmieniacie, prawda?
Podobała się nam filiżanka z dekielkiem, w której podanł kawę. Zapomniałam zapytać Sergio o sposób na szczupaka.

 *
Kolorowe cytaty pochodzą z rozdziału Elegancki obiad u Maurizia Servy. Zdjęcia z restauracji. O La Trota już pisałam

Ristorante La Trota

Rivodutri di Rieti
Via S. Susanna, 33
tel: 0746 685078


Wino Derthona produkuje Vigneti Massa, p.zza G. Capsoni 10, 15059 Monleale (AL), nie mają strony internetowej.
to o czym to jest? a gdzie egzemplarz dla mnie?przyjemnie się czyta PWN żadnego jeszcze bestselera nie wydał bardzo przystępnie napisana zaraz się wezmę za czytanie; teraz czytam Ziemkiewicza, mądrze pisze.....błędy są obrazki ładne duża dociekliwość i dostrzeganie niuansów i zdarzeń, na które kto inny nie zwróciłby uwagi  po chorobie mam problemy z czytaniem

opinie
bardzo piękne zdjęcia
Moje ulubione to to ze św. Franciszkiem
oczekiwałam więcej kulinariów i przepisów 
ale mojego domu na zdjęciach nie ma
piękna oprawa graficzna
alla dottoressa Maya 
obszerna bibliografia, szkoda jedynie, że większość obcojęzyczna 
nie wiedziałam, że kwiaty oliwek są tak ładne 
przetłumacz mi rozdział o SS Trinita 
nie miałam okazji przeczytać całej książki, ale nawet po przerzuceniu kilku kartek widać, że opowieści z włoszczyzny nabrały głębi 

też opinie

za sprawą niezwykle plastycznej formy literackiej przenosi się w świat włoskiej idylli
dla zaawansowanych, a nie początkujących
brakuje mapek
naczynie do zagniatania chleba nazywa się dzieża, a nie niecka
Uśmiałam się czytając o kolaboracji św. Januarego z okupantem
szkoda że twój tato tego nie dożył
gdy zapomni się o tym, że książkę pisała przyjaciółka, odbiór staje się łatwiejszy. Najlepszym komentarzem będzie stwierdzenie, że po skończeniu jednego rozdziału ma się ochotę czytać następny

 I Maurizio Serva:szkoda, że nie rozumiem co napisałaś (ciąg dalszy jutro)
no więc zwłoki wyglądały tak jak trzy lata temu ileś lat temu.  Ani się nie skurczyły, ani nie przybyło im koloru.

litotrofy zapraszają

Miasto, które słynie z tego, że umiera - i to umiera od 400 lat - miało się dobrze w czasach etruskich i rzymskich. W średniowieczu jakoś się jeszcze trzymało, ale renensans zaczął wyznaczać koniec. Nowa zabudowa okazała się zbyt ciężka. Miasto zaczęło się osuwać i pustoszeć. Miejscowi woleli mieszkać w nowoczesnym Bagnoregio po drugiej stronie wąwozu, bo tam ulice były szersze, dojazd łatwiejszy i nie trzeba się było martwić o utratę gruntu pod nogami :D

Cività pustoszała i umierała. Pewnie po jakimś czasie szczerzyłyby się do nas eleganckie ruiny, gdyby nie wybudowany w latach 60. betonowy most łączący Bagnoregio z Cività di Bagnoregio. Początkowo mostem pociągnęli im mieszkańcy Rzymu w poszukiwaniu autentycznych klimatów, a potem przydreptali turyści. A ostatnio zawitał świat mody. Na moście pojawili się piękni ludzie, fotografowie i ci, którzy pamiętają thriller Michaela Jacksona.
Brunello Cucinelli na zimę
Gdy odwiedziliśmy Bagnoregio, pięknych ludzi już nie było. Po moście ciągnęła ape wyładowana workami z cementem. Na ostrym podjeździe spadła z niej puszka po farbie, która potoczyła się - poskakując na łączeniach - w dół, zatrzymując się na bryle gruzu, zapewne zgubionego przez inną ape.

W miasteczku jest kilka restauracji, dwa sklepy z pamiątkami i produktami regionalnymi. W kwietniu miało być otwarte muzeum, ale jego obecności nie stwierdziłam. Nie znaczy, że go nie ma. Ja go nie zauważyłam, zajęta przyglądaniem się spasionym kotom wędrującym uliczkami. Było cicho, słonecznie, sennie, cmentarzowo. Brakowało zniczów i szelestu metalowych wieńców, którymi kiedyś zdobiono w Polsce grobowce.

sztuka rozkładu

Wróciliśmy do Bagnoreggio, które wydawało się żywsze, nawet z porze obiadowej i które sprawia wrażenie, jak by to zapewne określiła pani W, przyjaciółka babci M. 'przekonywującej wdowy na udanym pogrzebie'.

Rzeczywiście, pogrzeb udany: przy wjeździe do centro storico Bagnoregio znalazłam klepsydry Romildy i Septimy. W dniu  śmierci miały 76 i 82 lata. I zapewnie, cytując za panią W, przyjaciółką babci M, 'dobrze wyglądały w trumnie'. Tak jak dobrze wygląda Cività. Tylko że ja  nie chcę patrzeć na  dobrze prezentującego się trupa i udanych żałobników. Trzeciej wizyty w Cività di Bagnoregio nie będzie. Nawet jeśli ubrani będą w dobrze prezentujące się wełny od Brunello Cuccinellego.

Co polecam? Widoki na Valle dei Calanchi, czyli Dolinę Bruzd. A więc przynajmniej cmentarz jest ładny ;)


24.XI ładnie brzmiało pierwsze zdanie, ale  okazało się nieprawdziwe. Trzy lata temu pisałam o Bagnoregio, ale w mieście byłam dużo wcześniej. Kiedy? Nie wiem. Ustaliliśmy z JC, że to mogło być jeszcze w czasach holenderskich, a więc gdzieś między 1995 a 2000 rokiem. Chyba :D
----------------
Więcej z Cività di Bagnoregio:
włoska wikipedia, Rick Steves ciepło o Cività, włoszczyzna o Bagnoregio, i jeszcze raz o Bagnoregio, strona to tym co zwiedzać (po polsku)
jak patrzyłam



tramwaj
Mówiła całą sobą. Miała piękną mimikę twarzy, czerwone okulary i trampki na nogach. W końcu zapytałam, czy mogę jej zrobić zdjęcie. Chyba poczuła się zażenowana, bo zamilkła na kilkanaście sekund, ale w końcu powiedziała tak. Szkoda, że nie zapytałam jak ma na imię.

refleksje
Od Afryki nadchodzi następny cyklon. Masz 24 - 36 godzin na przygotowanie radia i baterii, zgromadzenie zapasów karmy, napełnienie butelek wodą, kupno świeczek i zapałek, ustawienie kuchenki, ułożenie drewna w kominku, wyciągnięcie koców, naładowanie komórki, z której powinieneś korzystać jedynie w nagłych przypadkach. Masz jeszcze czas na zamknięcie okien i drzwi oraz zatrzaśnięcie okiennic. Czego ci brakuje, to precyzyjnej instrukcji: jakie wino masz do cyklonu otworzyć?
na forum dyskusja o Rzymie, a raczej o jego postępującym rozkładzie. Jak pokazuje przykład Cività di Bagnoregio, upadek Rzymu to sprawa najbliższej przyszłości. W upadającej od 400 lat Cività nie ma graffiti, smrodu, żebrzących. Jest zamożnie, niewymagająco i pachnie swieżą farbą i cytrynowym ajaksem. Licząc więc datę początków osuwania się Rzymu ku odchłani , a więc od 8 listopada br, możemy oczekiwać, że w listopadzie 2412 Rzym osiągnie odpowiedni poziom cywilizacyjny. Restauracje i i sklepy z odpowiednimi pamiątkami będą na każdym rogu, żebraków zastąpią fotogeniczne koty i kwiatki, Ciekawa jestem czy za 400 lat nadal będziemy korzystać z ajaksa o zapachu cytrynowym czy też może przerzucimy się na coś o zapachu rozumu?
Włochy, a w nich trzy wysepki: dwa to niezależne państwa, trzecia wysepka to kolonia hippisowska, koci squat przy Lago di Torre Argentina, któr powstastał jakieś dwadzieścia lat temu z inicjatywy kociej pary, która upodobała sobie zabytki starożytności. Obecnie kociosquat ma ponad 250 mieszkańców.

kocie Bari

Zwołano nadzwyczajne posiedzenie parlamentu. Przemawiał  Vincenzo Vita jako przedstawiciel ciała komisji do spraw kultury: Koty niszczą fasady naszych zabytków. To niewyobrażalne! Problemu kociego do tej pory nie rozwiązano, a zabytki niszczeją!, grzmiał z mównicy.

Podjęto rezolucję i poinformowano odpowiednie urzędy. Zabytki trzeba ratować.  Będzie więc przymusowa sterylizacja (choć koty pod opieką przytułku wybudowanego przy Torre Argentina są sterylizowane) i przesiedlenia. Ale chyba nie prędko, bo sprawa jest bardzo skomplikowana, a koty będą stawiały opór.
----------------------

W innej części Rzymu, przy Via Pietralata, kot odkrył bardzo stary grobowiec, zawierający kość ludzką. Archeolodzy są znaleziskiem zainteresowani, pewnie będą wykopaliska. Kotu przepadła kość i świetna kryjówka.

----------------------
na terenie kompleksu przy Torre Argentina w latach 90. wybudowano przytułek dla bezdomnych kotów. Jako samowola budowlana ma być wyburzony, choć podobno koty cieszą się większą popularnością niż resztki rzymskich świątyń  (więcej na BBC News)


grupa wsparcia z Ginestry

Jeśli będą protesty w sprawie kociosquatu, to napewno pójdziemy się przyłączyć. Kropka i Brunetti już wyrazili poparcie, Paola się waha. Darwin opracowywuje plan logistyczny przedsięwzięcia.
Ebersberg, Bawaria, jesień


W czasach licealnych trafiłam do szpitala powiatowego z podejrzeniem zapalenia wyrostka robaczkowego. Położono mnie na ginekologii. Za ścianą wyła kobieta. Dzień i noc wyła. Salowa powiedziała, że kobieta od tygodnia umiera na raka. Gdy po dwóch dniach wypisywano mnie ze szpitala, kobieta nadal wyła. Prosiła o zastrzyk przeciwbólowy i pielęgniarka odpowiadała, jeszcze godzina, pół, 15 minut. I ta wyjąca kobieta odliczała minuty, 14, 13, 12....Na godzinę spokój. I wycie od nowa. Minęło ponad 35 lat, a ja nadal pamiętam ten głos zza ściany i odliczanie minut. 

Ostatnio dowiedziałam się, że może i wypracowano lepsze metody uśmierzania bólu, ale ludzie i tak umierają w niewyobrażalnym bólu. Tak więc dołączam do akcji społecznej. Na ile potrafię i na ile mogę, pomagam wystartować kampanii o roboczej nazwie Nikt nie powinien tak cierpieć. Bodźcem do akcji jest śmierć Joasi 'Chustki', jednej z twarzy kampanii fundacji Rak n'Roll.

Znany z blogu 'Do czego przyda się Chustka' jako Niemąż, Piotr, tłumaczy konieczność działania:

Moja żona zmarła w wielkim cierpieniu. W Polsce leki są dostępne, a chorzy cierpią. Dlatego proszę Was, o poparcie dla akcji, która może to zmienić.

Codziennie przecieram oczy ze zdumienia. Tyle historii, tyle niepotrzebnych cierpień. Wiedziałem, że akcja jest potrzebna, ale nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo. Jeżeli w Polsce używa się 5 x mniej leków przeciwbólowych niż w innych krajach UE, to znaczy, że z każdych 100 pacjentów jedynie 20 jest osłoniętych, reszta cierpi.
Podaj dalej. Im więcej osób się przyłączy, im więcej osób będzie wiedziało, tym większe szanse na sukces.

PS: jak już pisałam w odpowiedzi na komentarz JSWM, akcja dopiero rusza, a więc format nie jest jeszcze znany, i choć nie wiadomo w jakim kierunku pójdzie akcja, czy zatoczy szersze koło i zacznie zbliżać się do prawa do eutanazji, czy też zatrzyma się na dyskusji o braku wiedzy, to jest to niewątpliwie kampania potrzebna. Zwłaszcza, że jak podaje Piotr, stosowanie opioidów w zapobieganiu bólowi jest w Polsce dużo poniżej europejskiej średniej; komentarze pod postem 920 jedynie potwierdzają potrzebę dyskusji.
Powered by Blogger.