Rzym zasypany, w Ginestrze lodowato. Gina pewnie chodzi po mieszkaniu w płaszczu i wełnianej chustce, ja boję się zadzwonić do Annymarii, bo mogę się dowiedzieć, że na parterze mamy lodowisko i rury wymieniane cztery lata temu są do wymiany.
W Wasserburgu, oprócz porannego skrobania zamarzniętych szyb, prób rozruszania silnika, walki z kotami o miejsce na kaloryferze, w soboty robimy zdjęcia, bo zima może i jest bardzo zimna, ale ładnie wygląda, zwłaszcza z samochodu z podgrzewanymi siedzeniami.
Byliśmy na sankach (pożyczyliśmy od sąsiadów). To nie był dobry pomysł, zwłaszcza na górce pełnej małolatów z rodzicami. Śnieg okazał się być bardzo mokry, wszechobecny i bardzo twardy.
JC nie umie prowadzić sanek i w dodatku nie chce się do tego przyznać, więc ciągle sprawdzałam jak bardzo twardy jest śnieg, a obydwoje - jak smakuje, gdy się w nim twarzą zaryje. Aha...kaszmirowe skarpetki ładnie wyglądają w sklepie, gorzej gdy trzeba za nie placić, a są kompletnie nieużyteczne, gdy w butach są kilogramy topiącego się śniegu.
Powered by Blogger.
Po takim przemoczeniu i przemarznieciu dobrze jak pecherz nie zaszwankuje, bo jezeli to tylko witamina c i furagina co znam z autopsji i czego nie zycze wrogowi. Zdrowia zyczy Ewelina
ReplyDeletePęcherz ma się dobrze, gorzej z ramieniem, odezwało się zapalenie stawu barkowego. Chyba bez zastrzyków ze sterydów się nie obejdzie. Tak więc sanek nam na ten rok kalendarzowy wystarczy :D
ReplyDeleteMayu, ramie daje ci sie we znaki nadal? Zastrzyki bolesne?
ReplyDeleteramię boli, ale jeszcze nie na tyle by zgodzić się na strzykawkę i igłę jak dla konia. Biorą tabletki i trzymam kciuki. Na zastrzyk pójdę gdy będę bliżej śmierci i zostaną mi tylko dwie opcje: amputacja albo zastrzyk.
ReplyDeleteNo patrz mam podobne refleksje tyle ze na temat moich bolacych kolan. Bronie sie przed wizyta u lekarza, bo wiem co zaleci i tak zwlekam, zwlekam az ... wiadomo :)
ReplyDelete