gwóźdź śniadania

podejścia były dwa. Za pierwszym razem zapomniałam dodać jajko, więc ciasto - tłuste od wgniecionego masła - ślizgało się w misie, na co odpowiedziałam dosypując łyżkę mąki i szczyptę drożdży. Masło potrzebne do listkowania ciasta rozwałkowałam zbyt cienko, więc zrobiło się zbyt miękkie. I jeszcze wstawiłam gotowe rogaliki do piekarnika. 200 stopni, termoobieg i 15 minut pieczenia. To co wyciągnęłam z piekarnika było zbyt chrupiące by nazwać je cornetti.

Następnego dnia powtórka z uwzględnieniem wniosków wyciągniętych z pomyłek: składniki uszykowane, w kubku mocna kawa na pobudzenie komórek, cierpliwość włączona, bez termoobiegu i dodatkowej mąki. I choć pomysł z nadzieniem z konfitury pomarańczowej nie był najlepszym rozwiązaniem, to cornetti były takie jakie powinny być. Nie za maślane i nie za drożdżowe. Słodkawe, ale nie słodkie. Może ciut więcej listkowania i mniej glutowata glazura z frużeliny porzeczkowej......albo, jeszcze lepiej, frużelina morelowa.....



Cornetti czyli brioche (przepis z Jul's Kitchen)
roboty niewiele, ale trzeba ją rozłożyć na dwa dni
125 g mąki pszennej (typ 00)
125 g mąki chlebowej (ja dałam 550)
4 g soli
1/2 opakowania suszonych drożdży (płaska łyżeczka)
50 g mleka pełnotłustego
40 g letniej wody
1 jajko, lekko rozmącone
50 g cukru
skórka 1 pomarańczy
laska wanilii
30 g + 125 g masła

  1. Mąki, sól i cukier wymieszać. 
  2. Dodać do nich suszone drożdże rozpuszczone w mleku, wodę i rozmącone jajko. Zagniatać przez kilka minut. 
  3. Dodać 30 g miękkiego masła wymieszanego z nasionkami wanilii i skórką pomarańczową. Zagnieść jeszcze raz. Jeśli ciasto jest zbyt suche, dodawać po kropli wody, aż ciasto zbije się w gładką kulę. 
  4. Ciasto włożyć do dużej plastikowej torebki (musi mieć miejsce by wyrosnąć) i wstawić do lodówki na 24 godziny. Resztę masła, a więc 125 g włożyć między dwa kawałki pergaminu i rozwałkować na kwadrat. 
  5. Rozwałkowane masło wstawić do lodówki. 

I tu uwaga

wydawało mi się, że kwadrat powinien być cieniutki, natomiast w innym przepisie  wyczytałam, że kwadrat nie musi być duży, ale powinien być gruby.

24 godziny później:
  1. Ciasto zagnieść jeszcze raz, rozwałkować na kwadrat dużo większy niż powierzchnia schłodzonego masła. Na płacie ciasta ułożyć centralnie masło i brzegi ciasta założyć na nie jak rogi koperty. Skleić brzegi ciasta. 
  2. Rozwałkować tak, by ciasto miało tę samą szerokość, a wyciągnęło się wzdłuż (3 razy szerokość). W wyobraźni dzieląc ciasto na 3 części (stąd ta długość), placek składamy właśnie na trzy. 
  3. Złożony odwracamy o 90 stopni i znów rozwałkowujemy, tym razem na 4x szerokości. I składamy ponownie: dwie kawałki z brzegów składamy do środka, a potem to wszystko składamy na pół. 
  4. Ciasto zawijamy w folię i odstawiamy do lodówki na godzinę.

Schłodzone ciasto rozwałkowywujemy (ciasto powinno mieć 1/2 cm grubości), kroimy na trójkąty i zwijamy rogaliki, pamiętając że robimy włoskie cornetti, a więc porcje powinny być na 3-4 gryzy, rogi podwijamy, układamy na wyłożonej pergaminem blaszce i odstawiamy do wyrośnięcia na dwie godziny (mają podwoić wymiary). Pieczemy w nagrzanym do 200 stopni piekarniku. 15 minut powinno wystaczyć, by cornetti się ładnie zrumieniły. Jeszcze gorące posmarować roztopioną w rondelku frużeliną.

Wnioski wyciągnięte
cornetti najlepiej smakują w godzinę po wyciągnięciu z piekarnika, więc wydaje mi się sensowne wstawienie ich do lodówki na ostatnie wyrastanie. Rano wystarczy tylko wyjąć je wcześniej by doszły do temperatury pokojowej, a potem do piekarnika....No i dobrze roztopiona frużelina, smarowanie porządnym pędzelkiem, jeśli nadzienie to z konfitury jagodowej, malinowej ewentualnie morelowej. Pomarańcza zbytnio przytłacza nutę pomarańczową samego ciasta.

12 comments:

  1. Oj, ale piekne! Ale raczej przerasta to moje umiejetnosci

    ReplyDelete
  2. Warte pracy wlozonej? Mocno watpie

    ReplyDelete
  3. Niektórym taka praca sprawia przyjemność. Na pewno wypróbuję przepis!

    ReplyDelete
  4. tego się nie da przeliczyć, bo jak wycenić nabyte umiejętności? Być może trudno zrozumieć zapaleńców, którzy chcą się nauczyć robienia makaronów dla samej tylko dlatego, że mogą, ale zapaleńcy są. I dzięki bogu.

    ReplyDelete
  5. No wlasnie - jakie szczescie, ze sa jeszcze ludzie, ktorym sie chce! I ktorzy nie kupuja wszystkiego w sklepie obok ;)
    Cornetti wrecz wzorcowe! Chapeau bas :)

    ReplyDelete
  6. Naskoczyliscie na mnie, a mnie chodzi jedynie o to, ze rogaliki mozna kupic w kazdym sklepie. Nie wszyscy maja iczas na zagniatanie ciast, kupowanie skladnikow by otrzymac rogalik niewiele rozniacy sie od tych ze sklepow. I nie obrazajac nikogo, rogaliki autorki wygladaja przecietnie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. cornetti robione przez maszyny na pewno są ładniejsze. Natomiast odezwę się w sprawie smaku gotowego produktu: jest różnica w smaku. Jasne, jeśli ma się obok dobrą piekarnę to zagniatanie cornetti mija się z celem, ale nie każdy ma w sąsiedztwie świetną piekarnie. Nieskromnie powiem, że cornetti domowego wyrobu są smaczniejsze nie tylko od tych kupowanych w supermarketach, ale też od tych podawanych do porannego cappuccino w większości znanych mi włoskich barów. No ale...takie jest moje zdanie. Jeśli ktoś nie czuje różnicy między domowym wyrobem a wyrobem fabrycznym, to nic na to nie poradzę, obowiązku zagniatania cornetti jeszcze nie ma :D

      Delete
  7. netykieta wymaga podania autora zdjęć

    ReplyDelete
  8. Ok, planuję wziąć się do roboty. Ile cornetti wychodzi (oby!) z tego przepisu?

    ReplyDelete
    Replies
    1. wiesz, nie liczyłam :D Ale chyba 12 małych lub 8 dużych. Dopisałam w przepisie, że ciasto powinno być grubości 1/2 cm, bo wcześniej zapomniałam o tym napisać.

      Delete
  9. Ja też w końcu nie policzyłem, ale wyszło coś wspaniałego:D Dzięki za przepis, na pewno będą powtórki.

    ReplyDelete
    Replies
    1. gratuluję. Moje następne próby okazały się mniej spektakularne. Zapomniałam, że listkowanie wymaga chłodnego pomieszczenia a nie kuchni nagrzanej do 29 stopni :D A gdy schłodziłam masło, to z kolei było tak twarde, że porwało mi ciasto z opłakanym skutkiem dla listkowania :(

      Delete

Powered by Blogger.