o przyjemności (nie) pomagania

Ginestra (nie)pozdrawia
Nowa znajoma powiedziała wiem że nie chcesz pomagać. W znaczeniu: nie chcesz prywatnie udzielać informacji. Ano nie chcę. A właściwie chciałabym, ale mam też wymagania, gdyż z zasady nic nie robię za darmo. I tak chciałabym usłyszeć dziękuję. Albo przeczytać: podobało się nam to i to, ale tam drugi raz wrócić nie chcemy.  Tymczasem fakty są takie, że dziękuję jest zbyt kosztowne,  zaś napisanie drugiego osobistego emaila- bo pierwszy, ten z prośbą o pomoc wyczerpał zasób kurtuazji - jest zbytnim obciążeniem emocjonalnym.


Weźmy taką H, przyjaciółkę znajomej. Mogłaby napisać, podziękować osobiście. Pracowałam nad listą rzeczy wartych zobaczenia w okolicy, sporządziłam przewodnik po restauracjach i miejscach kulinarnych godnych polecenia. Usłyszałam od niej coś osobistego? Nie.

Albo chłopak, który wybierał się objazdem po Europie, z postojem w Gent. Poprosił o listę miejsc wartych zobaczenia. Spisałam, podlinkowałam miejsca, których w przewodnikach nie znajdzie. Więcej się już nie odezwał.

Oczywiście nikt mi nie kazał. Nikt nie zmuszał. Robiłam bo chciałam. Podobno sama przyjemność pomocy powinna wystarczyć. Nie wystarcza. I tak jak nie chciałabym spotkać chłopaka jadącego Gent, pary która wybierała się do Umbrii i prosiła o pomoc w zorganizowaniu marszruty, tak mam nadzieję, że z H. w Ginestrze się nie zobaczymy.

6 comments:

  1. nie tylko ty dziękujesz, są też inni, ale o was nie piszę, tylko o tych pozostałych, którym limity kultury się wyczerpały

    ReplyDelete
  2. Widzę się komuś przelało ...
    a mówiłam: jak się ma wielkie serce trzeba mieć twardą dupę.
    Mylić się co do ludzi w tym wieku to aż passe Droga Pani.
    Ludzie mają nieładną naleciałość: postawę roszczeniową do życia
    i taką samą należy prezentować wdając się w nowe znajomości.
    Dasz palec wezmą rękę.
    Życie.

    ReplyDelete
  3. podobno nadzieja umiera ostatnia, więc jestem usprawiedliwiona :D

    ReplyDelete
  4. Miałam to samo, chociaż nie jestem blogerką. Ktoś mnie spytał o Brukselę, bo widział moje zdjęcia w Galerii Potraw w portalu Gazety. Osoba znana i poważna, autorytet na innych forach. Było mi miło, że mnie pyta.
    Poleciłam, opisałam i podlinkowałam brukselskie puby, najlepsze miejsca na ostrygi i mule, miejsca na śniadanie, lunch, podwieczorek i kolację, księgarnie i sklepy z gospodarstwem domowym. Zajęło mi to dużo czasu.
    I co? I nic. Ani dziękuję, ani pocałuj mnie w d. Ani relacji: tu byłam, to mi się podobało, a tu nie.
    Nigdy więcej. Masz rację, Jo.

    ReplyDelete
    Replies
    1. czy tylko ja mam wrażenie, że pierwsza fala internetu via www. była inna? Może było nas mniej, chętniej więc współpracowaliśmy, a teraz, choć każdy ma pod palcami google translate i wyszukiwarkę, a więc teoretycznie wszystko i wszystkich można znaleźć, ale - jak przykłady pokazują - sprawdza się jedynie pierwszą stronę wyników, bo pytanie o godziny otwarcia muzuem pisze się do mnie, bez sprawdzania czy może na blogu jest już odpowiedź. Więc może i technologia do przodu, ale nadal chcę gotowca i pies mi pracę domową zjadł.

      Delete

Powered by Blogger.