po pijawki na Damrak, a po krowę na Kalverstraat

Moje dwa ulubione miasta - Wenecja i Amsterdam, zanim doszły do okresu wpływów i bogactwa, zaczynały jako wiochy, z chatami z błota i trzciny, przetykanych  pastwiskami i ze świniami na ulicach. Wenecja zaczęła jednak dużo wcześniej, i w XI wieku wznosiła bazylikę św. Marka, szczytowym osiągnięciem architektury Amsterdamu było budowanie piętra i komina. Ale gdy potęga Wenecji zaczynała być wspomnieniem, Amsterdam zdążył wyautować Hanzę, handlować z całym światem i stracić zmysły dla tulipana.

Wenecja papieży i arcybiskupów trzymała na dystans, przy okazji zapracowywując na kilka konfliktów z Państwem Kościelnym. Piętnastowieczny Amsterdam próbował zatrzymać rozwój klasztorów i konwentów, zakazując napraw w klasztorze. Klasztory zajmowały bowiem cenną przestrzeń, każdy z nich musiał mieć własną kaplicę, ogród warzywny, piekarnię, podwórze, stajnie i warsztaty, a w dodatku zakony mogły wykupować okoliczne tereny. Trudno jednak udawać, że rozkwit w drugiej połowie XIV wieku zawdzięczał Amsterdam tylko i wyłącznie komercji. I choć trudno w to dzisiaj uwierzyć, Amsterdam był celem pielgrzymek (jeden z 8 późnośredniowiecznych must see) do tego stopnia, że miasto wprowadziło specjalne zasady, które miały pomóc w okiełznaniu żywiołu w dni święte. Zaś obydwa drukowały zakazane dzieła Piero Aretino

Z tego okresu zostały nam nazwy ulic: Gebed zonder end (modlitwa bez końca), Monnikenstraat (ulica mnisia), Bloedstraat (świętej krwi), Bethanienstraat (tu proszę o wyrozumiałość i cierpliwość, Geert Mak nie precyzuje, a mnie nie udało się znaleźć informacji o średniowiecznych betankach), gdzie rzeczone Betanki pasły krowy.




Wenecja ma się nieszczególnie dobrze, w każdym razie nie ma pomysłu co ze sobą zrobić, Amsterdamowi idzie lepiej, a nawet bardzo dobrze, choć - jeśli wierzyć Geertowi Makowi - rodowitych Amsterdamczyków w Amsterdamie - tak jak Wenecjan w Wenecji -  jest jak na lekarstwo.


Obydwa miasta doczekały się współczesnych monografii. W przypadku Wenecji niezastąpiona jest książka Juliusa Norwicha Historia Wenecji (książka jest z 1982, w tym roku polski przekład wydało W.A.B) i prawie równie dobra  Wenecja Biografia  Petera Ackroyda (z 2009 roku, w kwietniu b.r. wydana przez ZYSK I S.KA).

O historii Amsterdamu czytałam w książce Geerta Maka, jak na razie nie przetłumaczonej na j. polski. I to z jego książki pochodzi adresy piętnastowiecznych targów, historia o klasztorach, oraz niewymienione w tekscie notki  informacje o zakazie gry w piłkę w Nes (by hałas nie przeszkadzał w konptemplacji) oraz o możliwości kupna całego żywego słonia na targu.

=====
wszystkie zdjęcia są z Rijksmuseum

=====
trochę się o Wenecji już napisało:
A o Amsterdamie nic ;D


0 comments:

Post a Comment

Powered by Blogger.