ale...

no właśnie, co napisać o książce, która jest tak samo włoska jak bawarskie są zapiski na Włoszczyźnie? Jak może podobać się książka zawierająca komentowaną wczoraj bzdurę o ateistach i nasycona opowieściami o Bogu, uniesieniach, ekstazach, zakonnicach i papieżu, które - choć pisane we Włoszech, mogłyby być równie dobrze pisane w klasztorze Attel lub w domu parafialnym Pikutkowa na Zakręcie. Chyba jedynie Szymon Hołownia i redaktor Terlikowski mogą strawić taką mieszankę świętości. Ja już nie.

Ale...
Jak można nie lubić książki napisanej elegancką prozą?
przyjechałam do Salerno po włoską ciszę; był włoski hałas. Hotelik twierdził, że stoi na brzegu morza, ale stał na brzegu alei wypełnionej samochodami 
i dalej  
z bram podnosił się ludzki przypływ: gadanie, biadanie, obmowy, rozmowy, śmiech i strach. Jak w chórze, glosy dzieliły się na grupy i ustępowały solistom. Arie tenorów i sopranów roztrącały zmrok.

No i jak udawać, że nie podobał się opis Rzymu w dniach porwania Aldo Moro, skoro zachwycał? Nigdy dotąd nie spotkałam sią z tak humanistyczną próbą zrozumienia, co może czuć człowiek płacący najwyższą cenę za rację stanu, która przez wiele lat była też jego racją stanu?

I to byłaby cała, kompletnie nieelegancka  recenzja :D

Maria Kuncewiczowa
Przezrocza. Notatki włoskie
wyd. Feeria, Łódź, 2008 

0 comments:

Post a Comment

Powered by Blogger.