Ostatni gwizdek w Ginestrze

Vija i Patrik wystawili dom na sprzedaż. Zniknie ich nazwisko z plakietki na drzwiach, skończy się krzyczenie przez okno: kupiłam rybę, co mam z nią zrobić?  i zaglądanie z naszego balkonu do ich sypialni.

Przede wszystkim skończą się spotkania z dziwnymi ludźmi. A więc
  • z przedstawicielkami pierwszej i drugiej fali szwedzkiego feminizmu odpowiadające na pytanie dlaczego akurat przyjęło się to w Szwecji? 
  • pielęgniarce, która studiowała włoską rewolucję w psychiatrii
  • psychologiem pomagającym byłym neofaszystom wrócić do społeczeństwa
  • lekarce z akcji humanitarnej w Bośni
  • psycholog prowadzącej w Estonii pilotażowy projekt przeciwdziałania przemocy w rodzinie
  • inżyniera odpowiedzialnego za projektowanie systemów klimatyzacyjnych ambasadach szwedzkich, a prywatnie miłośnika opery. 
Z inżynierem wybieraliśmy dyregenta dwudziestolecia, z jego przyjaciółką roztrząsałyśmy wizualną przewagę Jonasa Kaufmanna nad Rolando Villazonem, a po wspólnie przeprowadzonych badaniach porównawczych vino nobile di Montepulciano uczyliśmy się włoskiego z Jussim Björlingiem rycząc Prendi l'anel ti dono na gaje oliwne.

Wioska o sprzedaży chyba jeszcze nie wie. Nie biły dzwony żałobne, nie pojawiły się klepsydry. A żałoba po Szwedach będzie, bo pomijając operowe wyczyny na tarasie, miejscowi pamiętają mecz sprzed 12 lat. Sędziował Gino, grała Ginestra kontra Szwecja. Dwunastu przyjaciół Patrika latało przez 90 minut za piłką, a potem piło w barze przez pięć godzin. Podobno Szwedzi pobili wszelkie  rekordy. Statystyk nikt nie podaje, ale mówi się, że następnego dnia bar był zamknięty z powodu braku napojów wyskokowych.

0 comments:

Post a Comment

Powered by Blogger.