Ferrara to miasto ludzkiego rozmiaru. Ani nie za duże, żeby się w nim zgubić, ani nie za małe żeby się w nim nudzić. No i nie jest to miasto na jeden dzień zwiedzania jeśli chce się zobaczyć co jest warte zobaczenia i przy okazji poczuć atmosferę miasta. a jest co poczuć bo miasto podzielone między renesans a średniowiecze
Część średniowieczna z labiryntami uliczek, kładkami przerzuconymi nad głową, zaczyna sie przy wałach wzdłuż kanału Burana i kończy na zamku rodu d'Este. Od tego miejsca mamy renesans, z szerszymi ulicami, inną proporcją zabudowy. Czerwoną cegłę zastępują pastelowe tynki, ogrody i parki.
W średniowiecznej części miasta do zwiedzenia jest getto (schowane za katedrą--architektoniczną mieszkanką średniowiecza i renesansu) oraz Palazzo Schiffanoia z jego przepięknymi renesansowymi freskami (Miesiące, Znaki Zodiaku). Na północ osi Viale Cavour-Corso della Giovecca, czyli w renesansowej części Ferrary, warto zajść do Parco Massari, w jego pobliżu jest położony bodajże najpiękniejszy z pałaców d'Este: Palazzo dei Diamanti (od diamentowego boniowania fasady) w którym obecnie znajduje się Pinacoteka Nazionale. Do listy obiektów godnych zwiedzania można jeszcze dodać Muzeum Sztuki Współczesnej na Corso Porta Mare 9, katedrę i jej skarbiec, komnaty książęce w Castello Estense oraz Casa Romei, siedzibę Lukrecji Borgii (na rogu via Praisolo i via Savonarola).
Tyle Ferrara turystyczna.
Ferrara praktyczna ma świetne B&B. Ostatnio, będąc na koncercie naszego boga, Fabio Biondi (w teatrze Estense, a jakże :-)), nocowaliśmy w prześlicznym B&B Dolcemela na via Sacca 35 (www.dolcemela.it). Nie dosyć, że miejsce pięknie odrestaurowane, to jeszcze wnętrza dobrze zrobione, w stylu lekko rystykalnym, z pięknymi kratkami vichy i drewnem. Łazienki duże, łóżka wygodne.. A sama uliczka Sacca jest nastrojowa i cicha. Trochę było problemu z wjazdem na parking (parking mają strzeżony, położony jakieś 200m od hotelu), ale via Sacca jest jednokierunkowa, więc trzeba było się wracać na parking tyłem. Via Sacca jest również bardzo, ale to bardzo wąska. Wjazd na parking o szerokości bramki był drogą przez mękę. JC nakołował się mocno i naklął jeszcze więcej. Tak więc Dolcemela jak najbardziej, ale samochodem wielkości Fiata 500 :-) Kilka ładnych lat temu, gdy zwiedzaliśmy Emilia-Romagna, nocowaliśmy w hotelu Ripagrande. Było ładnie (jakby nie było, gotycka kamienica), ale jakoś zachwycona nie byłam. I nawet o ceny nie chodzi, bo byliśmy tam gdy płaciło się jeszcze w lirach, czyli mniej.
Kulinarnie Ferrara prezentuje się okazale, choć problemem było dla nas znalezienie restauracji, która przyjęłaby nas po koncercie (ok 23) lub przed nim (ok 18). W końcu zrezygnowaliśmy z szukania i zaopatrzyliśmy się w sałatki, wędliny i chleb z delikatesów (okolice getto i katedry). Generalnie, w Ferrarze je się smacznie.
Po drugiej stronie ulicy Riagrande, zaraz naprzeciwko hotelu o tej samej nazwie, jest restauracja (nazwy nie pamiętam) w której dane mi było spróbować maialino di latte, czyli młodą i chrupiącą wieprzowinę. Godną polecenia jest też restauracja figurująca w przewodniku Slow Food: L'Oca Giuliva (via Boccacanale di Santo Stefano 38). Jedliśmy tam kilkakrotnie tak w czasie pierwszego jak i drugiego pobytu. Zawsze było smacznie i przyjemnie. Próbowaliśmy wędlin z mięsa gołębiego, sławnego rosołu z cappeletti nadziewanych mięsem z kapłona. JC próbował królika i, przy innej okazji, węgorza z zalewie słodko-kwaśnej (pewnie wpływy weneckie, bo Wenecja-bless Her heart-kiedyś tu rządziła). Królik był smaczny, węgorza nawet nie skubnęłam bo mam zasadę, że ryb przypominających węże nie biorę do ust, ale JC był wniebowzięty. W L'Oca Giuliva nie podają espresso; parzą za to boską la moka.
Jedliśmy jeszcze w kilku innych restauracjach w renesansowej części miasta, ale-niestety-nie pamiętam ani nazw restauracji ani ulicy przy której były. Mogę jedynie potwierdzić, że wszędzie było i smacznie i miejscowo.
Ferrara między renesansem a średniowieczem
on 17:05
1 comment
Powered by Blogger.
Odkąd dane mi było przez 10 miesięcy mieszkać na via Savonarola w Ferrarze, wracam tam gdy tylko mam okazję. Nie straszna mi była słynna ferraryjska mgła, która wprawiała podobno w nastrój wisielczy. Nic mi o tym nie wiadomo, mgłę widziałam ale nie wpłynęła na mnie źle, przeciwnie nigdy nie byłam taka szczęśliwa jak w tym mieście.
ReplyDeleteI faktycznie nie za duża, nie za mała, cóż w sam raz:-)