przy takim Trentino nasze Lacjum wygląda jak Opel kombi przy Audi A8, lub jak, nie przymierzając, moje zielone trampki przy butach Prady: Trydent odmalowany i pachnący świeżością. Rovereto się stroi: najładniejsze domy przy Piazza Rosmini zasłonięto rusztowaniami, wyświechtane Borgo Santa Maria straszy nowymi pastelowymi tynkami, a nasz ulubiony most przez Leno ocementowano, pozbywając się i drewnianej balustrady i skrzynek z pelargoniami, w których kiedyś wiedzieliśmy buszujące kolibry. Popatrz jakie duże pszczoły, powiedział wtedy JC.
Wystarczy jednak ruszyć się z Trydentu lub Rovereto w kierunku
wschodnim i czar pryska. Całe wioski na sprzedaż. Dlaczego? Ano
dlatego, że w latach 70., gdy śniegu było jakby więcej i leżał jakby
niżej, postanowiono się zmodernizować i wzbogacić na narciarzach. Pobudowano wyciągi,
hotele, restauracje. Tylko jakoś nikt nie wyliczył, że dwa miesiące w
roku nie wystarczą by to wszystko utrzymać. Zaczęły się problemy, ale nie wyciągnięto z nich wniosków. A gdy przyszło opamiętanie, było już za późno. Ci, którzy mogli, podjechali w górę, gdzie
śnieg leży dłużej, lub w dół, gdzie jest praca. Eli mówi (a wie co mówi, bo jej ojciec pochodzi z Trentino), że dawne wioski narciarskie z zawiścią patrzą na tych, którzy w latach 70. nie
chcieli przeć do nowoczesności. To do tych „wiejskich ćwoków, zacofanych
pastuchów, nie kumających postępu” jeżdżą turyści na wiejskie sery, fotografowanie owiec i noclegi w drewnianych - a nie w betonowych - chałupach.
Powered by Blogger.
a my patrzmy, uczmy się i wyciągajmy wnioski...
ReplyDeletepozdrawiam K
@dacapo: podziwiam cie za optymizm. Mnie sie wydaje, ze nie umiemy wyciagac wnioskow. I ze ciagle robimy to samo majac nadzieje, ze rezultaty beda inne. No ale ja pesymistka chyba jestem
ReplyDeleteumiemy, umiemy, w niewielkim procencie, ale umiemy :)
ReplyDelete