13. maja Paolo Conte będzie w Monachium. I choć 13. powinnam siedzieć we Włoszech, to w tym roku terminy zostały przesunięte właśnie z powodu koncertu. 6. stycznia Conte skończył 75 lat, więc monachijski koncert może być jego ostatnim. Kupiliśmy już bilety, ja jeszcze polecę kupić jego najnowszą płytę Gong-ho, bo jej nie mam w kolekcji i 13. postaram się by autograf nie tylko dla siebie, ale też dla Annymarii i Clarissy, które też należą do klubu miłośników Wielkiego Paolo pojawię się na wkładce.
To od pytania skąd znasz muzykę Conte?' zacząl się wyższy stopień zażyłości z Annąmarią i Clarissą. Zażyłości, która przejawia się zaproszeniami na święta, poznawaniem biografii rodzinnych i opowieściami o dekoracyjnych porażkach mężów. I tak ja opowiedziałam jak JC, malując łóżko zrobione przez Angelino, potłukł szkło i połamał ramy zawieszonych na ścianie plataktów, a od Annymarii usłyszałam jak Stefano wiercił dziurkę na kołek pod krzyżyk i przewiercił się nie tylko do następnego pomieszczenia, ale też i do kabla elektrycznego.
Niezmiennie dziwią mnie opowieści jak szybko cudzoziemcy zaprzyjaźniają się z włoskimi sąsiadami. Albo inaczej to wygląda w innych regionach, albo ja jestem towarzysko upośledzona i nie umiem nawiązywać kontaktów: sąsiedzi są mili i uczynni, wydają się mieć serce na dłoni i uśmiech na ustach, ale jest to jedynie fasada, robienie bella figura, bo tak naprawdę to im zwisasz towarzysko, choć nie komercyjnie :D, kamerą przez plecy.
Dopiero gdy sąsiadka zwróci ci uwagę, że powinnaś iść na procesję albo zanieść kwiatki na pod kościół, wiesz, że jej zależy abyś dobrze wypadła. Albogdy sąsiad zapuka do twoich drzwi i zwróci ci uwagę, że znów zapomniałaś zatrzasnąć drzwi auta, wiesz, że jesteś przyjęta do społeczności. Potem będą zaproszenia, ale nie na otwarcie hoteliku, dni partii, imprezę na parkingu, tylko do domów prywatnych, na kolację w kręgu rodzinnym, wspólną wigilię, na uścisk dłoni z wujem Maurizio, który właśnie przyjechał w odwiedziny, na oglądanie zdjęć w wycieczki Fabioli do Paryża. Ale na to trzeba dużo w barze na kontuarze powisieć, sporo rąk na placu uścisnąć, godzin wiele w kolejce na poczcie posiedzieć, by obdarzono cię wystarczającym zaufaniem pozwalającym na ostrzeżenie cię przed objazdowym sprzedawcą ręczników, który jest il furbone.
Na koncercie mam nadzieję usłyszeć sławne Azzurro, które Conte skomponował dla Adriano Celentano (pamiętacie go? o lata świetlne wyprzedził Kraftwerk, śpiewając tak jakby cyfrowo przetwarzał dane), a które stało się nieoficjalnym hymnem włoskiej piłkarskiej reprezentacji, choć zastanawia jak poezja zachodu słońca ma się do 12 facetów latających za piłką. No ale nie wszystko muszę od razu wiedzieć. Pewnie ktoś mi to kiedyś wyjaśni, pewnie w barze, po meczu piłki nożnej, na oglądanie którego będę zaproszona przez sąsiada.....
To od pytania skąd znasz muzykę Conte?' zacząl się wyższy stopień zażyłości z Annąmarią i Clarissą. Zażyłości, która przejawia się zaproszeniami na święta, poznawaniem biografii rodzinnych i opowieściami o dekoracyjnych porażkach mężów. I tak ja opowiedziałam jak JC, malując łóżko zrobione przez Angelino, potłukł szkło i połamał ramy zawieszonych na ścianie plataktów, a od Annymarii usłyszałam jak Stefano wiercił dziurkę na kołek pod krzyżyk i przewiercił się nie tylko do następnego pomieszczenia, ale też i do kabla elektrycznego.
Niezmiennie dziwią mnie opowieści jak szybko cudzoziemcy zaprzyjaźniają się z włoskimi sąsiadami. Albo inaczej to wygląda w innych regionach, albo ja jestem towarzysko upośledzona i nie umiem nawiązywać kontaktów: sąsiedzi są mili i uczynni, wydają się mieć serce na dłoni i uśmiech na ustach, ale jest to jedynie fasada, robienie bella figura, bo tak naprawdę to im zwisasz towarzysko, choć nie komercyjnie :D, kamerą przez plecy.
Dopiero gdy sąsiadka zwróci ci uwagę, że powinnaś iść na procesję albo zanieść kwiatki na pod kościół, wiesz, że jej zależy abyś dobrze wypadła. Albogdy sąsiad zapuka do twoich drzwi i zwróci ci uwagę, że znów zapomniałaś zatrzasnąć drzwi auta, wiesz, że jesteś przyjęta do społeczności. Potem będą zaproszenia, ale nie na otwarcie hoteliku, dni partii, imprezę na parkingu, tylko do domów prywatnych, na kolację w kręgu rodzinnym, wspólną wigilię, na uścisk dłoni z wujem Maurizio, który właśnie przyjechał w odwiedziny, na oglądanie zdjęć w wycieczki Fabioli do Paryża. Ale na to trzeba dużo w barze na kontuarze powisieć, sporo rąk na placu uścisnąć, godzin wiele w kolejce na poczcie posiedzieć, by obdarzono cię wystarczającym zaufaniem pozwalającym na ostrzeżenie cię przed objazdowym sprzedawcą ręczników, który jest il furbone.
Na koncercie mam nadzieję usłyszeć sławne Azzurro, które Conte skomponował dla Adriano Celentano (pamiętacie go? o lata świetlne wyprzedził Kraftwerk, śpiewając tak jakby cyfrowo przetwarzał dane), a które stało się nieoficjalnym hymnem włoskiej piłkarskiej reprezentacji, choć zastanawia jak poezja zachodu słońca ma się do 12 facetów latających za piłką. No ale nie wszystko muszę od razu wiedzieć. Pewnie ktoś mi to kiedyś wyjaśni, pewnie w barze, po meczu piłki nożnej, na oglądanie którego będę zaproszona przez sąsiada.....