co noc budzi mnie trzęsienie. Podobno mamy aftershocks w ciągu dnia, ale jakoś ich nie zauważam. Czuję je natomiast wieczorem, tuż po zmierzchu, no i w nocy, gdy w ciszy słychać dziwny jęk ziemi.
Boję się godziny 18, gdy muszę zapalić światło. Boję się zasypiać, czytam więc do momentu, aż mi się same oczy zaczynają zamykać i wtedy boję się zgasić swiatło. Śpię w pełnym rynsztunku: grube skarpety, spodnie od dresu. Klucze i komórka pod ręką, kurtka i szalik (noce nadal są zimne) przy trasie wylotowej z mieszkania.
Dzisiaj, o 20:35 mieliśmy następne trzęsienie. I po raz pierwszy dołączyłam do sąsiadek, które wyszły z domów w obawie przed następnym trzęsieniem. Najwyraźniej misery loves company, bo zrobiło mi się lepiej i raźniej.
Jutro przyjeżdża Hans.
Powered by Blogger.
0 comments:
Post a Comment