trzęsie.....

O 3:30 nad ranem budzi mnie mocne trzęsienie ziemi. Słychać łomot garnków na półkach i uderzanie szafek o scianę. Trwa to długo, wystarczająco długo, żeby się zerwać z łóżka i wleźć pod stół tak jak uczono nas w Kalifornii. Ja natomiast leżę i patrzę na podskakującą przy suficie lampę. Godzinę później czuję mocny aftershock. I zaczynam się bać. Zasypiam nad ranem przy zapalonym świetle. Budzi mnie telefon od Eli pytającej czy nic mi się nie stało. Trzęsienie miało epicentrum w górach, na granicy Umbrii. Są ofiary śmiertelne.

W kilka minut później e-mail od Angieszki z Belgii, Doris z Niemiec i telefon od Hansa.

Giancarlo, który jakgdyby nigdy nic zjawił się w pracy mówi mi, ze epicentrum było w pobliżu L'Aquila. Jego siostrze nic się nie stało, ale jest wiele ofiar smiertelnych.

0 comments:

Post a Comment

Powered by Blogger.