opowieść cmentarna |
Mieszkamy w domu z czterema wysokimi i wąskimi drzwiami balkonowymi i drewnianymi okiennicami, z których powoli odpada brązowa farba. Okolica zna nasz dom. Nawet ci, którzy nie mają czego szukać w Ginestrze, wiedzą, że Casa di Giuseppe to ten wielki żółty dom, choć akurat dom wielki nie jest. Znam większe. Chociażby stare palazzo stojące na wzniesieniu w samym centrum wioski, należące obecnie do właściciela szkoły tańca.
Mieszkamy w domu, o którym wioska różne rzeczy opowiada. Na przykład to, że dom mamy wypełniony pod dach antykami. Tylko Gina wie, że dom był goły i bosy, bowiem jedynie Ginie Giuseppe pozwalał wchodzić do domu, gdy nie miał pieniędzy ani na płacenie rachunków za wodę, ani nawet na paczkę najtańszego makaronu i kawałka pecorino.
Po Giuseppe odziedziczyliśmy krucyfiks, którego nie umiemy się pozbyć i dwa zdjęcia. Jedno przedstawia kobietę z dzieckiem na ręku, drugie dzieci siedzące przed szkołą. Nikt nie może sobie przypomnieć nazwiska kobiety. i nikt nie wie, gdzie robione było zdjęcie przed szkołą. Budynek wielki, żeby nie powiedzieć, wielkomiejski, i dzieci dużo. A więc napewno nie Ginestra, i raczej nie Poggio Moiano. Rieti może? zgadują bywalcy baru, ale nikt nie potrafi powiedzieć: tak, to napewno Rieti.
Giuseppe umarł w samotności, gdyż w 2008 roku nie żyli już jego rodzice, jego braciszek Maurizio, i nie żyła też jego babcia, z domu Cecca, a więc skoligacona z rodziną Renato, najstarszego - bo ponad siedemdziesięcioletniego - ministranta, jakiego znam.
Wioska twierdzi, i wydaje się to być prawdopodobne, że Giuseppe stracił majątek grając na giełdzie, zwłaszcza że podobno lubił hazard i panienki, na które poszły pieniądze ze sprzedaży ziemi w Rieti. O ziemi w Rieti opowiedział mi P., bywalec baru i, podobno, kompan Giuseppe od panienek,
Nadal nie mamy tabliczki z napisem 'Casa di Giuseppe', ale i tak wszyscy w okolicy wiedzą, że mieszkamy w domu po Giuseppe Ombres, co to w latach 50. przebudował dom rodzicielski dobudowując drugie piętro i kładąc na podłodze marmury, na których poustawiał antyki przewione z Neapolu przez ojcieca, a może ojca ojca.
PS: nie potrafię sobie wyobrazić jak mogłyby wyglądać antyki Giuseppe, bo ani podłogi ani chwiejące się tralki nie sugerują pałacowości, o którą wioska posądza dom po rodzie Ombres. Ot, zwykły dom, ani specjalnie ładny, ani specjalnie brzydki, z pstrokatymi kamiennymi podlogami, marmurowymi schodami i ciekawymi klamkami.
Piękny tekst.
ReplyDeletePokaż klamki;)
pozdrowienia z Ginestry. Dzisiaj dorwalam sie do komputera Annamarii. Zdjecia klamek beda po powrocie z wloskiego zeslania
DeleteMój Boże! Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę mieszkania w domu z historią.
ReplyDeletePiękna ta twoja opowieść, tyle w niej ciepła.
Pozdrowienia z Lubelszczyzny. Żałuję, że nie udało mi się odwiedzić Cię na tym "włoskim zesłaniu". Czuję duży niedosyt podróżniczy i coraz bardziej tęsknię za włoskim klimatem.
ReplyDelete