Do Piglio (a konkretnie do La Forma) pojechaliśmy po cesanese, ale że była pora siesty, więc postanowiliśmy zaparkować się przy wjeździe do centro storico i przeczekać godzinę do otwarcia cantiny oglądając detale architektoniczne. Trafiliśmy na przygotowania do sagra dell’uva. W okolicach zamku rodu Colonnów załapaliśmy się na przerabianie czyjejś cantiny na jadalnię, poczęstowano nas winem (cesanese, oczywiście) domowej roboty, bez konserwantów. Nie mogłam się jedynie dopytać czy tłoczone było z cesanese d’Affile czy cesanese di popolo, co trochę wpływnęło na wrażenia z komsumpcji, bo zawsze lubię wiedzieć z czym mam przyjemność. Dostaliśmy też zaproszenie na drugi dzień imprezy.
W sobotę, punktualnie o 13:30 byliśmy na miejscu. Przysiedliśmy się do czyjegoś stołu, pogadaliśmy z sąsiadami, pociągnęliśmy po łyku wody, polaliśmy sobie cesanese i zaczęliśmy jeść: pasta fagioli na zakąskę, fettucine z ragu z dzika, flaki po miejscowemu (bardziej pomidorowe i bardziej pikantne niż te z Rieti) i kiełbaski z grilla podawane z cicorią polaną oliwą. Nie powiem, pomijając wątpliwe walory estetyczne plastykowej zastawy, jedzenie było bardzo smaczne. Porcje obfite. Wino mocne. Muzyka głośna i ludowa.
Po obiedzie, oglądanie. Dom rodzinny Colonnów z przyczyn świętowania pracowników zamknięto, ale fajnie się wędrowało zaułkami, wspinając po stromych schodach z poziomu na poziom. Takie łażenie po dużym labiryncie. Znaleźliśmy dom do kupienia (za jedyne 30 tys. euro). Trochę wąski i mocno czteropiętrowy, ale za to z widokiem na dolinę i ze znakiem drogi ewakuacyjnej z miasta przybitym do fasady. Tylko jak ten dom remontować skoro ulica ma szerokość małego Fiata?
Więcej opowiadać nie będę, bo za długo wyjdzie. I za nudno. Jakby ktoś chciał poczytać o historii i zabytkach to tu jest link do włoskiej wikipedii i urzędu miasta.
Polecam Piglio. Nawet i bez sagry. Choć cukierki z ricotty kupione na sagrowym straganie bardzo mi smakowały; ciasteczka z gorzkich migdałów, oraz kruche rogaliki z czerwonym winem też.
Informacje kulinarne: okresie bezsagrowym w mieście można zjeść, ale lepiej wyjść za rogatki miasta (kierunek na La Formę) i dojść do Trattorii Lolli, którą wcześniej polecałam.
Świetnie napisany wpis. Czekam na wiele więcej
ReplyDelete