gdyby komuś nie wystarczało włoszczyzny lub, odpukać w niemalowane (po polsku) lub w żelazo (po włosku), włoszczyzna mu się kompletnie przejadła, to jest w sieci trochę polskich blogów o tematyce włoskiej. Po sąsiedzku czytam inifinita letizia della mente candida (i stregatti) z Apulii oraz Kuchnię pod wulkanem z Campanii.
Są też blogi toskańskie: Dom w Toskanii (ukazała się książka pod tym samym tytułem, której nie czytałam i raczej czytać nie będę), Toskańskie Zapiski Spełnionych Marzeń (jest też książka, widziałam na półce w Empiku; nie pamiętam tytułu) oraz opowieść o domu w okolicach Cortony czyli blog W Stronę Toskanii.
Już nie po polsku, ale za to w dwóch wersjach językowych, jest w sieci La Cucina Italiana, do której zaglądam w poszukiwaniu wiedzy. Tu zwracam uwagę publiczności na artykuł o kawie oraz o oliwach.
co włoskiego w trawie piszczy?
on 14:10
3 comments
Powered by Blogger.
Eee tam, Włoszczyzny nigdy dość, skąd Ci to mogło przyjść do głowy :)
ReplyDeleteserdecznie dziekuje za darmowa reklame :) moj blog to takie sobie pisanie i pstrykanie od czasu do czasu, do piet Ci nie dorastam :)
ReplyDeleteJestem prawdziwa Onorata :-)))
ReplyDeleteJa tez lubie do Ciebie zagladac i podczytywac. Pozdrawiam i zycze radosnego i zdrowego Roku 2011!