ziemia, morze, góry

jeśli nie chce się zmywać naczyń to w niedzielę szuka się podwykonawcy, czyli kogoś kto postawi talerz przed nosem a potem go zabierze i umyje za nas. Czyli idzie się na obiad. 


Najczęściej idziemy do Da Alvero na niedzielną jagnięcinę, ale czasami decydujemy się na podróż: jedziemy całe 10 km do Torricella in Sabina. W Torricella jest La Ginestra, która, oprócz zabójczych widoków na góry i doliny Sabiny, ma najlepsze lody w okolicy (sprowadzają je z lodziarni w Antrodoco), przyzwoitą pizzę oraz doskonałe kiełbaski z grilla (miejscowej produkcji). W niedzielę zaś podają zestawy obiadowe. Albo bierze się ziemię albo morze, czyli albo mięso albo owoce morza. My zawsze idziemy do La Ginestra na to drugie, bo mój owocowo-morski tudzież rybny repertuar jest ograniczony, a La Ginestra zawsze podaje coś, czego nigdy wcześniej nie jadłam. Lub po prostu robi to lepiej niż ja. Ostatnio, na przykład przyniesiono marynowane sercówki i ośmiorniczki, mule z cieciorką i peperoncino oraz fritto misto. Oczywiście zamiast fritto mogliśmy zamówić rybę, ale fritto misto smażone na tutejszej oliwie to poezja. A poezję kulinarną obydwoje bardzo lubimy.

Można też w niedzielę pojechać w góry. A  konkretnie do Forca Canapine. A jeszcze konkretniej do schroniska górskiego, w którym można zjeść potrawy górali z Marche lub Umbrii. Oczywiście menu nie ma; je się to co mają. Dla nas mieli domowe fettucine z miejscowymi grzybami (można jeszcze było dostać ragu), zakąski (marynowany bakłażan, wędliny, bruschette z oliwą rodem z Marche). A na deser dali najlepszą panna cottę jaką kiedykolwiek jadłam, a jadłam wiele razy bowiem panna cotta, oprócz creme brulee i creme caramel, to mój najukochańszy deser. Zamawiam go przy każdej okazji, nie zrażają mnie nawet sosy z butelki którymi na ogół deser jest polewany.  W Al Kapriol sos był z miejscowych jeżyn, a panna cotta była delikatna, rozpływała się na języku i nie miała żelatynowatej konsystencji tak często spotykanej gdzie indziej (na przykład w Da Alvero. Nie żebym nie lubiła galaretki śmietankowej :-))

Dodatkową atrakcją Al Kapriol są szmaciane kwiatki,  kraciaste zasłonki, przerośnięte pelargonie, złote serwetki  i sosnowa (a może świerkowa?) boazeria. Z resztą La Ginestra, choć ma widoki i położenie, urodą dekoracji też nie grzeszy. Bardziej przypomina świetlicę niż przytulną restaurację, a najfajniejsze stoliki są na zadaszonym tarasie.
 
===============
Kilka konkretów:

Al Kapriol (adres znaleziony w Gambero Rosso); otwarci cały tydzień, choć robią sobie urlop późną jesienią (lub wczesną zimą :-) czyli od 5. listopada do 7. grudnia. Adres: Arquata del Tronto, loc. Forca Canapine, 4; tel. 0736808119.

La Ginestra: Ornaro Basso, fraz. Torricella in Sabina tel. 347.0305380 lub 347.3570544. Jak dojechać tłumaczy strona internetowa http://www.laginestrarieti.altervista.org/chisiamo.html , choć przy drodze (jadąc od Ornaro Basso) są drogowskazy. I nie panikować: w pewnym momencie jedzie się prawie polną drogą. W dodatku bardzo wąską i pełną dziur.



Obydwa miejsca oferują noclegi
 
Na zdjęciu: Al Kapriol

1 comment:

  1. może i strona tłumaczy jak dojechać, ale nic nie rozumiem :)))
    oj zjadłoby się coś pysznego!

    ReplyDelete

Powered by Blogger.