krótka historia prasy brukowej

było tak: robiono porządki w Rzymie i, przypadkowo, robotnicy wykopali popiersie. Ładne nie było, bo poobijane, bez rąk i bez nosa, ale przypadło do gustu kardynałowi Carafie. Wystawił je na widok publiczny i, dla większej powagi, kazał je togą przyodziać do której tu i ówdzie przyczepił karteluszki z dowcipami słownymi. Tak narodził się pierwszy brukowiec, bowiem Pasquino, bo takim imieniem ochrzczono statuę, przypadł rzymskiej ulicy do gustu. Co raz pojawiały się na nim nowe cięte dowcipy, zwyczajne ploty i ostre komentarze polityczne. Ot, ulica rzymska wietrzyła poglądy :D

Pasquino na bruku (Terracina i Spoleto.Zdj. Pasquino: C. Corsini)

A gdy w 1517 roku dla Pasquino zaczął pisać Pietro Aretino, w mieście zawrzało, bowiem Pietro znany był z jadowitego języka. Leciał po wszystkim i wszystkich (no, prawie wszystkich, bo niektórzy płaci Pietro za pominięcie ich nazwiska), nie było takiej świętości, której Pietro by nie trącił. Już wcześniej, w 1514 roku, napisał paszkwil Ostatni testament słonia Hanno, upamiętniający śmierć ulubieńca papieża Leona X, przy okazji dowalając politykom i klerowi. Gdy conclave nie było w stanie wybrać papieża, Pietro kąśliwie twierdził, że go to wcale nie dziwi: jeden kardynał ma żonę, drugi nie może trzymać pióra w ręku, obmacując chłopców, a reszta to złodzieje, heretycy, oszuści, szpiedzy i zdrajcy. I przy okazji wymienił nazwiska, m.in. twierdząc że Aleksander Farnese sprzedał usługi seksualne siostry papieżowi Aleksandrowi Borgii w zamian za purpurę kardynalską. W końcu jednak Pietro przegiął: napisał nieprzyzwoite sonety do jeszcze bardziej nieprzyzwoitych rycin. W Europie zawrzało i Aretino trafił do aresztu. Gdy się wykręcił, ktoś na niego napadł, co prawie przypłacił życiem. A że stracił przy okazji patronat papieski, więc przeniósł się do Wenecji, gdzie - jak twierdził - atmosfera bardziej sprzyjała jego talentowi literackiemu. W Wenecji Pietro mieszkał ponad 30 lat,  będąc na utrzymaniu Gonzagów, korespondując z krółami i pisząc paszkwile na zamówienie.

Sulmona: nazwa której nie powstydziłby się Pietro Aretino

Pietro miał szczęście, zmarł zanim do Wenecji dotarła św. Inkwizycja i zanim wszystkie jego dzieła trafiły na Index. Jego sekretarz Niccolo Franco został skazany na śmierć, choć, twierdzi się, że nie bez powodu: teksty Franco były ostrzejsze niż paszkwile Aretino.

Informacje:
Adres: Piazza (a jakże) Pasquino w Rzymie, leżąca tuż przy via Pasquino (mapka)
historia Pasquino
biografia Pietro Aretino
więcej o Aretino można też przeczytać w książce Dianne Hales La Bella Lingua. My love affair with Italian, the world's most enchanting language
i przypis do zdjęcia z Sulmony (Abruzja): mona w dialekcie weneckim to kobiece narządy płciowe. Su znaczy na. Reszty nie muszę tłumaczyć.

0 comments:

Post a Comment

Powered by Blogger.