nieuchwytne Soracte
on 17:24
1 comment
co z kolei Kochanowski (Jan) przetłumaczył na:
Spójrz na szczyt Sorakte w białej szacie,
las konary pod śniegiem ugina,
rzeki ostrym mrozem ścięte
stanęły, idzie zima.
Ziąb dotkliwy, drew dorzuć do ognia
i, Taliarchu, amforę wydobądź
czteroletniego Sabina.
Resztę pozostaw bogom,
widać ją pięknie z naszego balkonu. Niektórzy z nas pamiętają Soracte z lekcji łaciny (Horacy, Pieśń I, 9, zwana Zimową. Innych męczono na łacinie Metamorfozami. Wszyscy zaś (i ci od Owidjusza
i ci od Horacego) chcieli zobaczyć Soracte z bliska. Nie dane było. Na mapach Lacjum jej nie znalazłyśmy; jadąc autostradą nie widziałyśmy zjazdu. Jeżdżąc po prowincji Viterbo nie udało się nam zobaczyć kierunkowskazu na Soracte. Wioleta i Konrad, poznani dzięki Marcie i Joepiemu, opowiadali nam, że Soracte poszukują od jakiegoś czasu: widzą ją jak na dłoni z Neroli w której mieszkają. Więc istnieje. Tylko dojechać do niej nie można: krążyli wokół Soracte, ale nigdy na nią nie wjechali, bo niespodziewanie znikała im z pola widzenia.
Tajemnicza góra.
Powered by Blogger.
Ach, jo! Że pisnę jak krtek. Tzn. "ach Jo", duża litera.
ReplyDeleteDziękuję za ten post, bo to głównie mnie Sorakte "męczyła":
- nie umiałam sobie przypomnieć ulubionego wiersza w żadnej wersji językowej (Internet dowożony do Ginestry wiaderkiem pomóc nie mógł).
- i czy to naprawdę ONA, ta, którą widać z balkonu, jeśli według przewodników sabińska farma Horacego jest zupełnie gdzie indziej?
- bo drogowskazy na "Soratte" (miejscowość?) pokazywały jeszcze gdzie indziej.
Naprawdę, tajemnicza góra.
A wiesz, co jest dalej w tej horacjańskiej pieśni? (przekład Tuwima)
Troskę o jutro rzuć!
Każdy dzień ze spokojem
Przyjmij za losu dar.
Zapisz na dobro swoje...
Ach, Jo.
Gdybym tak potrafiła...