robimy
z winogron typu trebbiano lub lambrusco. Dojrzałe winogrona trzeba zebrać, pognieść, a uzyskany moszcz gotować w kadzi aż zgęstnieje.
Przestudzony moszcz wlewa się do beczek. Dużych beczek. Jak dużych, zależy od upodobania producenta. Z jakiego drewna są beczki też leży w gestii producenta, choć raczej zaczyna się od beczki z drewna porowatego, które będzie dobrze robiło parowaniu. Popularny jest więc kasztan. W beczce pozostawia się trochę octu z poprzedniego cyklu produkcyjnego, gdyż kultury octowe skądś się muszą wziąść. Dziurkę do wlewania zakrywa się gazą (muchy nie są mile widziane), beczka trafia na strych i zaczyna parować.
przelewamy z większego do mniejszego
w miarę parowania, a więc i zagęszczania octu oraz koncentracji smaków, ocet wędruje z z większej do mniejszej beczki, za każdym razem zrobionej z innego drewna (to w celach smakowych) aby zakończyć w baryłkach kikunastolitrowych wykonanych z twardego - czyli nieporowatego - drewna, najczęściej dębu. A potem to już przelewa się do butelki, a właściwie buteleczki, bo trudno za butelkę uznać coś co mieści w sobie 100 ml płynu.
tajemnica
producenci nie powiedzą ci jakich beczek używają, gdyż drewno ma wpływ na bukiet octu. Niechętnie też dyskutują o proporcjach lambrusco do trebbiano. A już na pewno nie wyjawią ile lat ma balsamico. Przede wszystkim dlatego, że trudno ocenić wiek czegoś ciągle dolewanego do czegoś starszego (beczki nigdy nie są opróżniane do końca: dopełnia się je jedynie płynem z beczki większej, a więc młodszej w hierarchii). Dlatego też na nalepkach Balsamico Tradizionale nie wolno podawać dokładnego wieku octu, a tłumaczenie, że aceto balsamico ma 20-30 lat jest tak samo precyzyjne, jak twierdzenie, że mam około trzydziestki.
historia
nikt nie zna pochodzenia octu balsamiczego. Coś się pobąkuje o rodzie d'Este, ale podejrzewam że z tym rodowodem d'Este jest tak jak z historią włoszczyzny, którą miała do Polski przywieźć Bona. Ładnie brzmi, prawdą nie jest, ale od czasu niedouczony pismak dla portalu kulinarnego czy niedorobionego czasopisma kulinarnego wygrzebuje takie kwiatki i sprzedaje jako prawdę.
Ocet z moszczu winnego produkuje się w innych regionach, do luksusowych towarów zalicza się coś nazywane mosto cotto, popularne na południu Włoch, wymieniane bardzo często jako składnik tradycyjnych przepisów, a którego do tej pory nie udało mi się upolować ani w sklepie ani w trattoriach sprzedających lokalne wyroby.
różnica tkwi w butelce
Aceto Balsamico Tradizionale produkują dwa miejsca: Modena i Reggio Emilia. Każde z miast ma swoją butelkę: ta z Modeny jest przysadzista, bańkowata, z długą szyjką. Ta z Reggio Emilia jest bardziej wyciągnięta, mniej pękata, z krótszą szyjką.
Aceto Balsamico Tradizionale di Modena dzieli się na młodsze affinato (biały kapturek na główce) i na mocno wiekowe extra vecchio ze złotą czapeczką. Affinato z Reggio jest znakowany karmazynem, złotem dla extra vecchio. Reggio ma jeszcze klasę pośrednią, czyli vecchio, znaczoną srebrnym pazłotkiem :-) Oczywiste jest, że na każdej butelce powinna być banderola w odpowiednim kolorze, podająca numer producenta.
i popraw mu butelką
od kiedy Aceto Balsamico Tradizionale uzyskało status DOP, w regionie zaczęło się gotować nie tylko mosto, ale i wśród producentów.
Od lat za przyznawanie znaczka Tradizionale odpowiadało consorzio, które sprawdzało jakość balsamico i decydowało kto dostanie pozwolenie na nazwanie balsamico tradizionale. Odpowiednie organa próbowały (blind tasting) i wydawały opinię. Podobno znajomości nie było. Tych konsorcjów Modena miała trzy, w roku 2010 liczbę zredukowano do dwóch. Na dzień dzisiejszy jest stare konsorcjum zwane Consorzio Produttori Aceto Balsamico Tradizionale di Modena i jest nowsze Consorzio Tutela Aceto Balsamico Tradizionale di Modena. Podobno konsorcja nie były się w stanie dogadać co do określania kryteriów dobrej jakości. Piszę 'podobno' bo właściwie trudno się połapać o co poszło, choć wieść gminna niesie, że nowe konsorcjum powstało gdyż producentom zależało na złagodzeniu regulaminu przyznawania oznakowania Tradizionale. Czy tak było naprawdę, trudno orzec. Wiadomo jednak, że w nowszym konsorcjum zaczyna się następna zadyma: drobnica producencka zarzuciła Consorzio Tutela iż w swoich decyzjach faworyzuje wielkich producentów.
Jest na scenie też inna organizacja: l'Associazione degli Esperti Degustatori di Aceto Balsamico Tradizionale di Modena (w skrócie AED ABTM). Ma za zadanie kształcenie kadr i promocją Aceto Balsamico Tradizionale di Modena. Jak dalej sprawy się potoczą trudno ocenić. Chodzi bowiem o wielkie pieniądze.
1,2,3
Modena ma 100 zrzeszonych producentów rozlewających balsamico do 50 tysięcy butelek (100 ml butelek), w Reggio jest 60 producentów i 25 tysięcy butelek. Aceto Balsamico Tradizionale sprzedawane jest po 100-500 euro za 100 ml. Można więc sobie policzyć o jakie pieniądze chodzi i jak bardzo korzystne finansowo byłoby poluzowanie zasad przyznawania znaczka Tradizionale.
50% produkcji balsamico kontroluje Wielka Trójka: Ponti, de Nigris, Monari Federzoni.
ładna tradycja
aby nie pozostawić nieprzyjemnego smaku, chciałabym opowiedzieć o modeńskiej tradycji. Otóż z okazji urodzin, dziadkowie kupują beczkę z nowym octem balsamicznym. Beczka pozostaje u producenta, który przelewając z większej w mniejszą, tworzy aromatyczny prezent na 18.urodziny. W dorosłe życie młody człowiek wchodzi więc z własną kolekcją butelek Aceto Balsamico Tradizionale di Modena. Jeśli będzie dobrze gospodarował i używał zakraplacza to ma zagwarantowane, że jest ustawiony w balsamico na całe życie.
O korzyściach płynących ze złagodzenia zasad przyznawania znaczka Tradizionale i co z tego wynika dla konsumenta opowiem pojutrze.
korzystałam z informacji z:
- The Oxford Companion to Italian Food (aut. Gillian Riley)
- Dizionario delle Cucine Regionali Italiane (Slow Food Editore)
- Amare Vignola
- Aceto Balsamico Tradizionale di Reggio Emilia (wiki)
- Consorzio Produttori Aceto Balsamico Tradizionale di Modena
- Il Consorzio Tutela di ABTM
- AED ABTM
Świetny post.
ReplyDeleteJak na razie smakowałem octu balsamiczne XO pochodzącego z Austrii. Ceny raczej dla gwiazdkowych restauracji Michelina i bogaczy.
pozdrawiam
Bardzo lubie takie posty! Dziekuje za te gersc informacji! Nie mialam okazji probowac tych drogich, dlugo dojrzewajacych, gestych octow balsamicznych. Szalenie podoba mi sie pomysl prezentu na 18 urodziny. :)
ReplyDeleteBardzo ciekawe.
ReplyDeletePobiegłam sprawdzić co mam w szafce, żadna z butelek nie ma znaczka Tradizionale, jedna i druga to Aceto balsamico di Modena. Zastanawiam się, czym różnią się od tradizionale? Może aromat mają chemiczny a nie z beczki, jak te wędzone szynki (bywa, że też z dębową beczką w nazwie).
A w kwestii formalnej: ten włoski, jadalny to kasztan i beczki są z kasztana. Kasztanowiec to co innego - rośnie w Polsce i jada go szrotówek kasztanowcowiaczek.
nigdy nie bylam dobra z botaniki :-) Dziekuje za poprawienie bledu. Jutro napisze o tych innych balsamico.
ReplyDeleteTo napisz też o włoszczyźnie - dlaczego nieuki i dlaczego nie Bona? Włoszczyzna to to, co włoskie, a że Bona sprowadziła warzywa, których w Polsce nie było, w odróżnieniu od polskich buraków i marchwi nazywano je ogólnie włoszczyzną. Takie jest wyjaśnienie poradni PWN, ciekawa jestem innej wersji.
ReplyDeleteCo do kasztana i kasztanowców - też je do niedawna myliłam:)
o historii wloszczyzny juz bylo http://wloszczyzna.blogspot.com/2010/11/wloszczyzna-o-w-wloszczyznie.html. Jak research dowodzi, pewnych warzyw Bona nie mogla do Polski przywiezc, a niektore w Polsce juz byly.
ReplyDeleteTwoj Blog jest bezkonkurencyjny,
ReplyDeleteProfesjonalizm w artystycznej formie,czego chciec wiecej,wielki
szacun....Dzieki Maya.
Wierna czytelniczka
Chapeau bas za rzetelne potraktowanie tematu i masę informacji.
ReplyDeleteHistoria mi umknęła, ale właśnie nadrobiłam i myślę, że bardzo dosłownie temat potraktowałaś. Włoszczyzna to worek w którym się mieści to, co co Włosi przywieźli do Polski, a były tam przecież i różne warzywa. Z czasem dorzucono do nich też polską marchewkę, pewnie przez nieuwagę oraz nieświadomość, jak to zwykle bywa. W każdym razie, od Bony bym się tak całkiem nie odcinała:)
ReplyDelete@oliwko: ja jedynie bronie prawa Holendrow do wynalezienia marchewki:-). Nawet od Bony sie nie odcinam, tylko ja jestem dusza doslowna, traktujaca wiedze naukowa z czcia i szacunkiem. Wiec staram sie byc dokladna. I doslowna. Poetyckie rozmijanie sie z faktami zostawiam innym i nie tylko w sieci :-D
ReplyDeleteDawno minęła północ, a ja ciągle czytałam Twojego bloga. Dzisiaj zafundowałam sobie dalszy ciąg. Jak dobrze, że trafiłam do Ciebie. To były niesamowicie przyjemne godziny. A może będzie wersja drukowana? Pozdrawiam. Lo
ReplyDelete@lo; witam w jarzynach :-D
ReplyDelete