Lumixem po Gandawie

Najgorzej wracać na stare śmiecie. Wszystko chciałoby się dokumentnie zobaczyć, porównać. A tego - ni chu chu - nie da się zrobić, bo człek i starszy się zrobił, perspektywa mu się zmieniła (dioptrie też) i widzi jakoś inaczej.

 

  



Tam, gdzie kiedyś musztardę miejscową sprzedawali, teraz jest kawiarnia w której espresso kosztuje ’jedyne’ 3 euro (50 centów za kawę, 2,50 za wnętrze). Sklep z dywanami tybetańskimi zniknął; na jego miejscu jest ultra kolorowy sklepik z tapetami, poduszkami i różnymi innymi zbędnikami:

  
Sklepik nazywa sie Huiszwaluw (adres: Jan Breydelstraat 33). Nazwy kawiarni nie pamiętam (nie tylko dioptrie, ale i pamięć inna :-)), ale wystarczy tylko pójść na Vleesmarkt: kawiarnia jest po prawej stronie, zaraz obok piekarni. Po drugiej stronie placu są stare jatki, a za plecami jest Europa Bank. 

Na zdjęciach:
Patershol, sklep jedwabniczy przy Sint Jacobsplein, Jan Breydelstraat, roboty przy Michielsplein, sikająca Wenus-po drugiej stronie rzeki przy MIAT, samochód najczęściej stoi przy S. Anna Plein, zestaw czerwony to Patershol, okolice Sleepstraat, a restauracja czerwona to Sint Salvadorstraat (chyba).

3 comments:

  1. Fajna podróż i super zdjęcia Mayu!
    I te kolory:)

    ReplyDelete
  2. dopisala pogoda i oswietlenie; nastrojowo bylo. A torebkowym Lumixem mozna zrobic calkiem calkiem zdjecia.

    ReplyDelete
  3. Bo nie sprzęt się liczy a fotograf:)
    Podróży zazdroszczę:)
    Świetne zdjęcia!

    ReplyDelete

Powered by Blogger.