Jowisz zamieszkał na Monte San Angelo, czyli górze świętego anioła. I żeby pomyłki nie było w korespondencji, do imienia dopisał sobie Anxur. Trochę było obciachowo, że bóg wziął sobie nazwisko od miasta, zwłaszcza że była to nazwa nadana miastu przez przegranych na maksa Wolsków, ale rzymska Tarracina kojarzyła mu się jakoś z ogrodnictwem. I choć Minerwa tłumaczyła, że etymologia słowa Tarra ma swoje początki w językach pra-indoeuropejskich, Jowisz nie był przekonany. Raz, że nie rozumiał słowa etymologia, a dwa że mu te pra-indy zwisały.
Dobre sobie miejsce na tej górze wybrał. Na odległość i bez teleskopu widział co się w przyrodzie święci, więc akuratnie umiał powiedzieć kto jutro wpłynie do portu i czy trzeba parasol ze sobą brać z racji deszczu. Więc też się szybko dorobił własnego sanktuarium. Duże było, wypasione, z widokiem aż po Campanię i chyba nawet Rzym. Minerva co prawda pobąkiwała, że współpraca z tronem bogom na dobre nie może wyjść, ale Jowisz nie słuchał. Zachwycony był architekturą imperialną, wielkimi łukami i świątynią, którą widać było nawet z via Appia.
Dobre czasy się jednak skończyły szybciej niżby się Jowisz Anxur spodziewał: pewnego dnia przestano przychodzić po przepowiednie. Służba mówiła, że nastał kryzys i znaleziono kogoś kto brał za przepowiednie co łaska. W końcu cała obsługa przeszła do Tego Nowego i w ogóle skończył się Rzym. Zaczęto Anxurowi kamienie ze ścian sanktuarium kraść; podobno budowano domy dla Tego Nowego, ale Jowisz nie był do końca pewien, bo przecież po ulicach latać za taczkami z kamieniami nie będzie. Ale gdy na rogu jego posiadłości Ten Nowy wystawił basztę niepasującą stylistycznie do całej zabudowy przestrzennej w stylu imperialnym, Jowisz wiedział, że koniec. Zmienił miejsce zamieszkania i zawód.
Morał
Podobno został doradcą w sprawie władzy i architektury. Mówi się, że doradzał największym. Pewnie coś w tym prawdy jest, bo każdy władca z pretensjami do bycia bogiem i wyrocznią stawiał sobie budowle zbliżone stylem do imperialnego :-D
Resztki na górze, czyli informacja turystyczna:
do sanktuarium Giove Anxur łatwo dojechać z Terracina: z via Appia skręca się w lewo (trasa jest oznakowana). Na górę warto pojechać po deszczu: podobno widać wtedy Wezuwiusz. Kiedyś na górze były teleskopy, teraz pozostało po nich jedynie wspomnienie, ale mimo to dobrze widać i wybrzeże i samą Terracinę. Jest też co zwiedzać: cysterna, resztki dużej i małej świątyni, pozostałości baszty i murów zamku San Angelo. W kasie biletowej dają plan z opisem. Plan jest do zwrotu przy wyjściu. Bilety kosztują 4 euro (dla miejscowych mniej) i trzeba płacić za parking. Myśmy wykupili parking za 2 czy 3 euro i te dwie godziny w zupełności wystarczyły by wszystko zobaczyć
0 comments:
Post a Comment