Kto mógł lub chciał już uciekł, zostawiając za soba rozwalone trzęsieniem ziemi domy i zbankrutowane gospodarstwa; reszta odbudowuje i próbuje zaczynać od nowa. A podobno jest ciężko. Nie udało się stworzyć DOP Irpinia dla oliwy tłoczonej z ravecce, zabytki legły w gruzach, a chętnych jedynie na atmosferę miasta jest niewielu. Prawdziwi turyści i prawdziwe pieniądze ciągną na wybrzeże, do Irpinii przyjeżdżają nieliczni szukający nieprzetartych szlaków.
Przeglądając Gambero Rosso można zauważyć, że największe kulinarne okazje znajduje się w Irpinii a nie na Wybrzeżu Amalfi (btw: chyba tylko Mediolan ma więcej restauracji, w których cena jest zbyt wysoka w stosunku do jakości). Gdy w Toskanii przyzwoitych trattoriach robi się rezerwacje z 4-5. dniowym wyprzedzeniem, w Irpinii restauracje (o wiele lepsze od tych toskańskich) na codzień świecą pustką.
Czasami lepiej nie pytać jeśli nie jest się przygotowanym na odpowiedź; spadają wtedy różowe okularki i przypomina się sienkiewiczowskie dokąd, kurwa, idziemy? Nie jest to, co prawda, moje pytanie, bo ja za kilka godzin wsiądę do auta z klimatyzacją i wrócę do wsi, która quo vadis jeszcze nie zna, ale trudno o nim zapomnieć, zwłaszcza gdy próbuje się rozmawiać z tubylcami o życiu.
Dokąd idzie Irpinia pokazał właściciel La Pergola w Gesualdo, zawożąc nas do Di Prisco, winnicy w Contrada Rotole (Fontanarossa). Pasqualino di Prisco nie należy do ludzi marketingu, nie chwali się i nie nadyma. Taurasi, za które dostał trzy kieliszki od przewodnika Vini d’Italia (wydawanego wspólnie przez Gambero Rosso i Slow Food) na rok 2010, zaczyna sprzedawać poza granice Włoch (ma przedstawiciela w Berlinie), choć najbardziej do tej pory znany był z doskonałych białych Fiano di Avellino i Greco di Tufa.
Od Antonio z La Pergola dostaliśmy dobrą broszurę organizacji Mesali: oprócz dwujęzycznej informacji o członkach, zawiera ona również przepisy oraz informacje o sklepach i B&B w okolicy. Mesali zrzesza restauracje promujące miejscowe specjały: chleb z orzechami laskowymi pieczony w piecach opalanych łupinami orzechów; jagnięcinę pieczoną w sianie, jabła anurche. Wspiera ich Slow Food Italia. Mam pobożne życzenie: żeby wystarczyło cierpliwości i kapitału.
Już zastanawiam się czy bożonarodzeniowy obiad będę jadła w miejscowym Da Alvero czy w La Pergola?
Powered by Blogger.
0 comments:
Post a Comment