to że ktoś umie pisać nie znaczy że umie pisać

taki przewrotny tytuł przyszedł mi do głowy po przeczytaniu autobiografii Anny del Conte. Kobieta pisze dobre książki kucharskie (podobno najlepszą ich część, czyli tło historyczno-kulinarne, obrabiał mąż autorki) ale na przepisach kończy się jej talent literacki. Risotto z Pokrzywami (bo tak sobie przetłumaczyłam tytuł) to rozszerzona (i cholernie sztywna) wersja curriculum vitae: w roku tym i tym wyszłam za mąż, skończyłam kursy, kupiłam dom, potem go sprzedałam, przeprowadziłam się, porodziłam dzieci, znów się przeprowadziłam. Dane historyczne przeplatane są listą wpływowych osób (lub osób z tytułami, niekoniecznie naukowymi) które udało się jej poznać. CV dodatkowo wzbogaca tło kulinarne, ale jest ono zbyt płytkie i pobieżne by fascynowało. Są, co prawda, przepisy, które mają się komponować z treścią rozdziału, ale rezultaty są tak sztuczne że niepotrzebnie się fatygowano i marnowano papier. Na odległość widać neon ’uwaga, teraz będzie kreatywnie i na luzie’. Przepisy dobre, ale co z tego, skoro jest ich mało....

Autorka, jak sama przyznaje, jest z pokolenia osób traktujących życie prywatne jako życie prywatne, czyli przemilcza wiele rzeczy. Zaś autobiografia ma to do siebie, że wymaga od autorki - jeśli nie kompletnego wybebeszenia - to przynajmniej introspekcji. Tej w Risotto na antipasto nie wystarczy: autorka duma o zbliżającej się śmierci i zastanawia się do którego państwa będą należały jej prochy; wzruszający jest też fragment w którym pisze o śmierci męża. Natomiast kilka zdań o własnych zdradach małżeńskich i porażkach kulinarnych wydaje się być wciśniętymi między strony maszynopisu i nie za bardzo pasującymi do „artystycznej koncepcji” całego „dzieła”. Widzę tu rękę redaktorki/redaktora pragnącej dodać pikanterii mdłej opowieści.

Szkoda że skoncentrowano się na sprawach tortu z zakalcem i skrzypiącego łóżka (metaforycznie mówiąc), a nie na tematach, które mogłyby zainteresować : rozszerzonych opisach życia Mediolanu czy prowincjonalnej Anglii w okresie przed- i powojennym, opowieści o rodzinie autorki; nie ma też wiele o różnicach kulturowych, przystosowywaniu się do życia w innym kraju, nauce języka, podróżach z mężem Anglikiem po Włoszech. Przede wszystkim widać problemy warsztatowe: chronologiczna narracja, sztywność języka, nieudolne przechodzenie z tematu na temat.

Nie lubię Anny del Conte. Mam szacunek dla jej wiedzy, ale nie chciałbym jej poznać. Nie lubię snobowania się na listę tytułów arystokratycznych a już napewno nie chcę czytać, że księżna X jest interesującą osobą bo jest księżną.

Jednakże nawet lektura przeraźliwie nudnej książki potrafi czegoś nauczyć. I tak dowiedziałam się, że szacunek ma się dla kogoś lub dla czegoś; forma do kogoś, do czegoś jest poprawna choć rzadziej używana (Wielki Słownik Poprawnej Polszczyzny PWN) i że Anna del Conte robi carbonarę z dodatkiem białego wina. Przepisu jednak nie podaje. Jeszcze jeden powód, żeby jej nie lubić :-)



Anna del Conte
Risotto with Nettles. A memoir with food
Chatto & Windus, London, 2009

1 comment:

  1. Za ten "konkret" krytyczny fanów ci nie przybędzie - i za to cię lubię.

    ReplyDelete

Powered by Blogger.