to takie niderlandzkie powiedzenie, odpowiednik angielskiego bringing coal to Newcastle, znaczące tyle co nosić drzewo do lasu, choć o noszeniu wody do morza chodzi. Piję, niekoniecznie oczywiście :-), do wczorajszego postu o przyprawianiu Stingowi gęby idącego pod prąd i ideologicznego, gdy na tak na prawdę wydaje się chodzić o kasę i pewny zysk; Toskanii reklamować nie trzeba: napis produkt toskański gwarantuje zbyt, niekoniecznie na półkach z żywnością dla biedoty.
I tak jak podziwiam kogoś kto decyduje się na produkcję wina w Arizonie czy w Dakocie, tak skrytykowałabym za robienie tego samego w Napa Valley jeśli sprzedawane byłoby to jako przejaw społecznikowstwa. Bo to tak jak wmawianie, że z miłości do przyrody i z szacunku dla tych, którym się nie udało, kupiliśmy sobie posiadłość w Konstancinie Jeziornej.
Inna sprawa, że z niepokojem patrzę na miasteczka z których znikają tubylcy (czego przykładem wydaje się być większość Toskanii, kawał Ligurii i Umbrii), a pojawiają się tacy jak my: przyjeżdżający na kilka miesięcy w roku. Nie mam zamiaru maszerować, protestować i ganić, ale mam świadomość zmiany i to niekoniecznie na lepsze. I mojego w tym udziału.
Powered by Blogger.
I tu się zgadza. Łatwo promować bordoskie "szato" bo są już wypromowane. Gorzej z jakimiś cote du rhone w zapadłych miejscowościach, które pijałem i biły na łeb nie jednego malbeca.
ReplyDeleteZgadzam się z tobą...