na języku

słyszę często, że włoski jest łatwy; wraca taki jeden z drugim i twierdzi, że rozmawiał płynnie, choć na kursy nie uczęszczał i z rozmówek nie korzystał.  Rzeczywiście, Włosi potrafią zachować śmiertelną powagę, gdy jeden taki zamawia sławne już kutaski zamiast rurek (pene->penne) a drugi taki kupuje dwa kilo ryb w warzywniaku (pesce->pesche) lub konia zamiast kapusty (cavallo->cavolo)

Zakładając, że ktoś zamierza zapytać o dobre wino, poprosić o 100 gram salame i bułkę na dokładkę, lub dopytać się czy mają stolik dziś, jutro, pojutrze, warto wykuć trochę gramatyki. I łatwe to nie jest. Na przykład takie czasowniki: po osiemnaście na każdy czas i dodatkowo formy nieregularne; czas teraźniejszy i przyszły, prosty lub złożony; czas przeszły i zaprzeszły, dokonany lub nie, prosty lub złożony; tryb warunkowy jeśli chce się brzmieć grzecznie lub tryb  łączący, znany także Francuzom i nikomu innemu, jeśli chce się uchodzić za osobę wykształconą.

Oczywiście, do kupna sera i butelki wina znajomość czasu przeszłego niedokonanego konieczna nie jest. Ale znajomość przyszłego już tak; podobnie jak i znajomość zaimków zwrotnych.Przydaje się też wiedzieć, że o ile ja coś lubię w języku polskim lub angielskim, to we włoskim to coś lubi mnie i można się pięknie zamotać gramatycznie tłumacząc, że ser mi piace, ale już sery mi piacono :-).

Osobiste wyznania ucznia przerabiającego zaimki spiszę przy innej okazji. Na razie przyznam się, że ryby zamiast brzoskwiń kupowałam w Parmie, w czasie pierwszej podróży do Włoch. Ale to nie do nas, a do amerykańskiego stolika obok, gdakał włoski kelner tłumacząc skład nadzienia do ravioli :-)

9 comments:

  1. Ja kupowałam kości (huesos) zamiast jajek (huevos) :) Ale pan sprzedawca wykoncypował sobie z tego ziemniaki (patatas), ponieważ dowiedział się ode mnie, że są mi potrzebne do tortilli :D

    ReplyDelete
  2. po tym latwo poznac Polaka w Italii, mamy tendencje do niewymawiania podwojnych liter: piza zamiast pizza, prosciuto zamiast prosciutto, late zamiast latte itd, itp.
    sciskam
    Basia

    ReplyDelete
  3. @(KK) :-D
    @Basia: angielskojezycznych rowniez. Polakow poznaje po twardej wymowie np zamiast dziorno, wymawiają dżiorno

    ReplyDelete
  4. Dokładnie:) Ja miałam tak we Francji :) Co za głupoty opowiadałam na każdym kroku. Z moją barierą językową to wcale nie dziwi. Na szczęście mi minęło :)

    ReplyDelete
  5. i doppi są moja zmorą do dziś, szczególnie, cholera wie czemu, podwójne "p". polaka we Włoszech poznaje się tez po rodzajnikach, a raczej ich braku :)

    ReplyDelete
  6. wymiawiania podwojnych literek tez musze pilnowac. Natomiast nie mam problemow z rodzajnikami, przyzwyczail mnie do nich angielski.

    ReplyDelete
  7. Ja nie mam problemów z podwójnymi literkami, w ogóle wymowa przychodzi mi dość łatwo, ale rodzajniki... Używam zawsze (vide English), ale też przeważnie mylę. :) Poza tym nie rozumiem lekkości, z jaką niektórzy opowiadają, że BIEGLE mówią w jakimś języku, choć potrafią zamówić jedynie pizzę i wodę. Btw, czekam na osobiste wyznania ucznia przerabiającego zaimki.

    ReplyDelete
  8. Ja też czekam! Bo się nastawiłam, że włoski prosty, a tu gramatyka mnie ostatnio dobija... Im dalej w las, tym więcej drzew i okazuje się, że to wcale takie proste nie jest. Ale pocieszający jest ten entuzjazm, jakim Włosi reagują na próbę porozumiewania się w ich języku.

    ReplyDelete
  9. a ja byłam bagnata a nie sudata ale to drobiazg, chcialam wybrnac z sytuacji i mowilam co pamietalam, ale to byly poczatki:-)
    rzeczywiscie zgodzę się z Toba, ze włoski do latwych nie nalezy zwlaszcza gdy sie w niego zaglebi i go zglebia. odczułam to na własnej skórze dopiero podczas egzaminów w tym języku. i ciesze sie niezmiernie, ze jest coraz wiecej osób, które w tym języku chą mówić płynnie i DOBRZE!

    ReplyDelete

Powered by Blogger.