podróż nie zaczęła się dobrze. Do pociągu relacji Zaventem Luchthaven - Gent St Peters wsiadałam z plecakiem by wysiąść bez. Dalsza podróż miała się odbyć bez skarpet, woreczka z kabelkami i ładowarkami do baterii i komórki, chleba, dżemu morelowego. Tak więc zwiedzanie Gandawy zaczęłam od posterunku policji.
Potem było lepiej: w czwartek fajna demonstracja celebrująca belgijski rekord świata jako państwa najdłużej turlającego się bez rządu; w środę dzielnica chińska w Antwerpii, a w pozostałe dni lodowaty deszcz i Gandawa, wciąż piękna, choć coraz bardziej ciągnąca w kierunku stylu międzynarodowowego odrestaurowanego.
No i włoska puenta - menu w restauracji na Patershol, Porcja ravioli jako primo kosztowała 15 euro, jako danie główne 18; woda mineralna 3 euro za szklankę, a dania mięsne oscylowały w granicach 30 euro. I nie, nie był to lokal luksusowy.
Poklepałam się po ramieniu: bezplecakowa, z cudzym aparatem fotograficznym na szyi i w pożyczonej bluzce, mam jednak Ginestrę. A tam pogoda jest zawsze lepsza i nikt wnie wypisuje głupot na menu....Bo menu nie ma :-D
Powered by Blogger.
od tego italiańskiego menu wolelibyśmy to z Hopduvel :) wychyl nasze zdrowie jakimś zacnym grand cru
ReplyDeletemialam zamiar kupic troche piw, ale z racji braku plecaka z zakupow zrezygnowalam. Nie po raz pierwszy psiocze na ograniczenia nie zezwalajace na wnoszenie butelek w bagazu podrecznym.
ReplyDeleteno niezłe jajca z tym plecakiem :) u Was na wsi też zacne piwa mają, no ale wiesz morda moja zakochana w tych wszystkich grand cru i oude z Flandrii. zdrówko!
ReplyDelete