pewnych rzeczy nie powinno się poprawiać o 6:30 rano. Wyrwana bowiem ze snu i w pośpiechu bo do fryzjera trzeba było jechać do samego Monachium, wycięłam niechcący zgrabny, gramatycznie poprawny choć tłumaczeniowo nieprawdziwy, kawałek o ci które znaczy się w pierwszej osobie liczby mnogiej w czasownikach zwrotnych. Czy jak się je tam zwie.
Sprawdziłam też co to jest z tym ci, które z da lub di przeistacza się w ne. Istotnie, używa się ne z di lub da, ale tylko w przypadku gdy mówimy o przemieszczaniu się w przestrzeni. W pozostałych przypadkach stosujemy ci.
Tyle teorii. O praktyce nawet nie ma nawet co mówić. Jak mi się uda dobrze czasy po sobie poustawiać w zdaniu złożonym to jestem tak dumna, że zapominam nie tylko o ci, ce me, mi ci i ce ne, ale też o mi, ti, ci, le, gli i innych zaimkach. Ale umiem za to powiedzieć ne gdy proszę o dwie. Kawy znaczy się.
Powered by Blogger.
Maju nie mam zielonego pojęcia o czym piszesz, brzmi prawie równie skomplikowanie co gramatyka języka polskiego :)
ReplyDeletea znasz gramatyke ktora jest latwa? Bo ja nie, dlatego tak skutecznie ja omijalam przez wiele lat, az mnie w koncu dopadla najpierw przy niderlandzkim a teraz przy wloskim.
ReplyDeletewlasnie sie zastanawialam, dlaczego ten kawalek wycielas, zamiast poprawic...fajny byl, szkoda. mea culpa (i fryzjera):(
ReplyDeletenie masz za co przepraszac, to ja walnelam sie. Fryzjer byl udany. W ogole Monachium bylo udane. Szkoda, ze niewyspana po nim chodzilam a wiec przymulona.
ReplyDelete